Rozdział 3


    Miałam dość tego co mnie otacza. Chciałam uciec gdziekolwiek by nigdy nie mieć możliwość powrotu do tego miejsca. Gdzie każdy dzień wyżera kolejny kawałek mojego życia. Czasami potrafiłam się porównać do balona. Została w nim zrobiona mała dziurka z którego ucieka powietrze. Dokładnie to samo czułam dziurę w sercu,  ale nie małą, tak bardzo wielką, że stwarzała nie dopisania ból, ale jak na złość życie nie uchodziło ze mnie szybko jak powietrze z balonika. Robiło to wolno coraz bardziej boleśniej testując mnie ile wytrzymam za nim przejmę kontrolę i odważę się na śmierć.
    Wielu ludzi chcieliby widzieć swoją przyszłość. Ja nie chcę, ponieważ czuję że do niej nie dotrwam. A nawet jeśli przeżyje więcej tych dni czeka mnie przeszłość bez niczego. Nie wierzę, że jest jeszcze ktoś kto mnie uratuję z tego gówna. Rozkocha moje serce do szaleństwa i przywróci blask w moich oczach które dawno wygasły. Teraz można powiedzieć, że bardzo możliwe, że znajdzie się ktoś kto mnie pokocha tak bardzo, że będzie mnie uważał za cały swój świat. Tylko jest tutaj jedno najważniejsze pytanie? Czy kiedykolwiek ja będę wstanie kogoś pokochać tak silną miłości jaką pokochałam Harrego? Czy przestanę o nim myśleć, porównywać go do każdego chłopaka. I dalej jest tylko znak zapytania na całą przeszłość. Bo jak nie znajdę miłości nie będę miała rodziny. Nie spełnię swoich marzeń o pięknym domu i gromadce dzieci i ukochanego męża . Ale po co ja o tym myślę, przecież już nie wierzę w tą bajkę.
    Pracę zaczęłam od godziny sprawnie unikając  rozmowy z moim bratem, który jak każdego dnia próbuje się dostać do mojej głowy z wielką gównianą nadzieją, że mi pomoże. Wódka to zrobi na pewno.  Mój nastrój dzisiejszy właśnie był taki jaki był, ale to nikogo nie zdziwiło. Wiecznie chodzę wkurwiona na cały świat.
    Poddałam jakimś smarkulą kolejkę czystej nie prosząc od nich dowodów. Na pierwszy rzut było widać, że ledwo im do osiemnastaki, ale jak to się mówi- Wszystko jest dla człowieka, więc im też należy się kilka, kilkanaście kieliszków wódki by się wyluzować. Odsunęłam się w drugą stronę, gdy dwie smrkulę odwrócone do mnie tyłem trajkotały piskliwym głosem patrząc  i krytykując wszystkich dokoła.
   - Hej kochanie. – Terra nagle się zjawiła przy barze. Wymamrotałam ciche przywitanie dalej szykując kolejne zamówienia. – Mogę cię zmienić.
 - Dlaczego miałabyś to robić? – spytałam lekko zdziwiona stojąc do niej tyłem.
 - Ponieważ Zayn dobrze się bawi opijając swoje zwycięstwo, a ty stoisz za barem z wkurwioną miną i obsługujesz każdego przydupasa. – odparła jakby to była oczywista sprawa, głową pokazując na grupkę ludzi siedzących na kanapach i pijących do woli, aż ich głupie łby padną na twarz. A w tym Malik, którego nie mam zamiaru wlec do domu.
  - Ja w przeciwieństwie do nich zarabiam zamiast ciągle lać wódkę do głupiego dzioba. – westchnęłam poddając jakieś parze zamówienie.
  - Dlaczego wydaję mi się, że to nie jest prawdziwy powód? – spytała gdy wróciłam do niej.
  - A dlaczego się nie odczepisz i nie dołączysz do nich? – spytałam wrednie. Zaśmiała się na moją złośliwość.
  - Jesteś moją przyjaciółką nie zostawię cię tu samej.  Nasz szef się o Ciebie martwi. – spojrzałam na nią  z szeroką otwartymi oczami.  Kocham go, bo to mój brat, ale coraz częściej mam ochotę go udusić z tej miłości.
  - Doprawdy? – spytałam z udawaną radością.  Terra tylko wywróciła oczami. Zapewne już szykowała w swojej główce mowę na to jak zwykle reaguje na pomoc.
  -Kazał mi z tobą porozmawiać, ale staram się to robić od samego początku, a ty mnie jak zwykle zbywasz. Naomi musisz zrozumieć, że jesteśmy dla Ciebie. Zayn ani ja nic o tobie nie wiemy. Ty wiesz o naszej przeszłości. Poznałaś nasze rodziny, a ja mogę śmiało stwierdzić, że wiem o tobie tyle co obca osoba na chodniku, która cię mija, a do cholery jesteśmy przyjaciółkami. – podniosła ton patrząc na mnie z bólem w oczach. Nie potrafiłam nikomu powiedzieć o mojej przeszłości. Nie umiałam zaufać i nie chciałam ich litości.
  - Dobra. – westchnęłam. – Ze mną jest wręcz cudownie. Pracuję w barze dzięki czemu spełniałam swoje marzenia. – syknęłam z sarkazmem. – Nie jestem typem który się zwierza. Powiedzieliście mi o waszej przeszłości bo tego chcieliście, ja nie chce i to uszanujcie. Nikt wam nie każe przy mnie być jak nie możecie mnie znieść…
  - Nao wiesz, że cię kochamy. – przerwała mi szybko.- Nie możemy znieść tego, że dusisz w sobie wszystko i nas nie dopuszczasz do siebie.
  - Ponieważ to jest moja sprawa Terra. Jesteście ze mną w teraźniejszości i nie liczy się przeszłość, ani jej rozpamiętywanie. A teraz… nie, nie jest w porządku.- przyznałam się. – Wybacz mam pracę. – odeszłam od niej przechodząc na drugi koniec baru do klienta przyjąć kolejne zamówienie. Podczas robień ciągłych zamówień Terra zdążyła się ulotnić. Chciałam, naprawdę chciałam i się starałam, ale nie potrafiłam jej zaufać. Nie dopuszczam do siebie nikogo bojąc się, że ktoś mnie skrzywdzi.
    Spojrzałam znudzona na zegarek widząc dopiero dwudziestą godzinę. Westchnęłam przyjmując kolejne żądania jakże cudownych ludzi. W pewnej chwili dołączył do mnie mój brat pomagając mi. Spojrzałam na niego zdziwiona, na co tylko wzruszył ramionami robiąc kolejnego drinka.
   - Co tu robi Styles? – warknął mi do ucha. Od razu zesztywniałam i spojrzałam w kierunku drzwi. Bujne loki wyróżniały się. Przeklęłam pod nosem chowając się pod blatem. Mój braciszek przybrał poważny wyraz twarzy śledząc uważnie jego kroki.
   - Whisky proszę. – usłyszałam jego ochrypłygłos, na co przymknęłam powieki. – Przepraszam czy widziałeś może Naomi? Em… dziewczynę Malika.
  - Nie. – odpowiedział Brian kopiąc mnie nogą. Syknęłam, gdyż trafił prosto w kolano.
  - Dzięki. – odparł loczek. – Z skądś Cię kojarzę. – dodał po chwili. Wstrzymałam oddech. – Czy ty czasem nie pochodzisz z Holmes Chapel i nie jesteś synem Sarah? – pytał. Na imię matki zapiekły mnie oczy.
  - Tak. – przyznał się brat z lekkim zdenerwowaniem.
  - Mieszkam na tej samej ulicy co twoja mama i widziałem twoje zdjęcia w waszym domu. Oh i przykro mi. – usłyszałam w jego głosie współczucie.
  - Z powodu ?- spytał głupi Brian.
 - Śmierci twojej siostry. – łzy które mnie piekły w oczach po jego słowach wypłynęły na policzka.  W momencie w którym kazali mi się wynosić wiedziałam , że jestem dla nich nikim. Byłam świadoma ich złości, ale w głębi serca miałam nadzieję, że ona kiedyś minię i zapragną odezwać się do swojej ukochanej córki. A teraz to jest niemożliwe, skoro udają, że jestem martwa.
    Poczekałam parę minut dopóki brat nie powiedział mi, że opuścił lokal. Bez słowa stałam czując jak łapie mnie za łokieć. Wyrwałam się nawet na niego nie patrząc. Szybkim krokiem udałam się do tylnego wyjścia nie zwracając uwagi na krzyki brata.  Potrafiłam od wielu miesięcy powstrzymać łzy, nawet jeśli każdego dnia wracałam do wspomnień i rozumiejąc jak wiele straciłam. Tylko dzisiaj nie potrafiłam ich powstrzymać, ponieważ usłyszeć, że jesteś martwa dla swoich rodziców jest największym bólem jaki mogłam poczuć. To nie jest złamane serce przez chłopaka, który wydaję się dla nas całym światem. To są rodzice. Którzy od początku wspierali mnie w moim małym życiu. Robili wszystko by nigdy mi niczego nie zabrakło, nawet nie patrząc jak siebie niszczyli ciężkim harowaniem na moje kolejne zachcianki. Uczyli mnie podstaw. Jak patrzeć na życie by w naszych oczach było piękne. Każdego dnia pokazywali miłość jak ją czuć i jak wielką sprawą jest zaufanie i opiekuńczość. Dobroć . Chronili mnie od wszelkiego zła. Byli gdy przechodziłam, upadki podczas nauki jazdy rowerem, swoje pierwsze złamane serce. A co najważniejsze dali mi życie.  To dzięki im tu jestem na tym świecie, dowiedziałam się co to miłość.  Jak działa zaufanie do drugiego człowieka , jak okazywać innym uprzejmości i wpoili, że dobrość zawsze jest lepsza od łza. Nauczyli mnie odróżniać zło od dobroci. I patrząc na nich zrozumiałam co oznacza miłość do końca wspólnych dni.
    Moja wina. To było moja wina, ten wypadek jest moją tylko moją winą. Nie zaprzeczałam nawet nie próbowałam przyjęłam na siebie największy ciężar widząc co właśnie zrobiłam. Nie broniłam się od ataków każdego znajomego rodziny Stylesów którzy prosto w twarz krzyczeli mi, że zniszczyłam tego chłopaka. Rozumiałam ich i wiedziałam, że mają rację. Bolesną rację.
Ale jedynymi osobami u których liczyłam na zrozumienie i pomoc to byli rodzicie. Nie wiedziałam wtedy czy mogę poczuć większy ból od tego gdy wykrzyczała mi, że to ja powinnam być na jego miejscu i nie chce nigdy więcej mnie widzieć na oczy. Zapłakana uciekłam do pokoju po drodze słysząc  jak tata próbuję jej przemówić do rozsądku , że jestem jej córką. Wiedziałam, że nigdy mi tego nie wybaczy, gdy odpowiedziała mu, że to nie moja córka. To jest rozpieszczony bachor który zniszczył cudownego chłopaka przez swoje pieprzone zachcianki. Tak nie zachowuję się moja córka.
Dlaczego więc miałam nadzieję, że kiedyś gdy się przypadkiem spotkamy weźmie mnie w swoje ramiona i przytuli szepcząc, że będzie teraz lepiej i nigdy mnie nie zostawi?Dlaczego, skoro wtedy słyszałam jej słowa? Skoro odbijały mi się echem w głowie każdego dnia, dlaczego czuję jak umieram słysząc, że dla nich jestem martwa?
    Zatrzymałam się przed samym moim mieszkaniem wycierając łzy z polików i ciężko wzdychając podeszłam do bruneta który siedział na schodach przed moimi drzwiami bawiąc się telefonem.
  - Co do cholery tu robisz Styles?  - warknęłam jadowicie. Od razu podniósł głowę i widząc mnie uśmiechnął się szeroko. Wstał z zimnych schodów i schował telefon do kieszeni.
  - Ciebie też miło widzieć Naomi. – odparł wciąż się uśmiechając. Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami. – Płakałaś?- zmrużył oczami przypatrując mi się uważnie.
  - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. – warknęłam spuszczając głowę próbując go wyminąć i dojść do drzwi. Stanął mi na drodze łapiąc w place mój podbródek. Od razu spotkałam się z jego zielonymi tęczówkami.
  - Dlaczego płakałaś ? – odparł dobitnie głosem który mówił, masz mi kurwa odpowiedzieć. Co za pech, nie miałam zamiaru. Zepchnęłam jego palce z mojej twarzy i szybko go wyminęłam wbiegając pod schodach. Pociągnęłam za klamkę by jak najszybciej znaleźć się w środku przed Harrym. Jak na złość były zamknięte. Do cholery jak nie trzeba to są otwarte. Niech was szlag ! Przełknęłam pod nosem grzebiąc w spodniach drżącymi rękami próbowałam z nich wyjąć klucz. Gdy tylko trafił w moje ręce wepchnęłam jej do zamka za nim jednak zdążyłam przekręcić klucz poczułam jak się odwracam i wpadłam w ramiona Harrego. Zesztywniałam cała w jego objęciach patrząc z szeroko otwartymi oczami. Do cholery zapomniałam jak się oddycha!  Jego dłoń zaczęła pocieszająco jeździć po moich plecach, a swoją głowę schował w moich włosach.  Pod wpływem serca, wbrew rozsądkowi niepewnie objęłam go w tali wtulając się w jego ciepłe ciało. Przymknęłam powieki czując jak pierwsza łza z nich wypływa. Nie przez rodziców.
Tylko dlatego, że to Harry. Przytulał mnie. Wystarczyła tylko chwila bym poczuła w jego ramionach, że  będzie lepiej. Nadal go kochałam. Cholernie kochałam, aż do bólu.
Szybko wyrwałam się z jego objęć i uciekłam do domu z nowymi łzami w oczach. Nie mogę ponownie zgubić się w jego ramionach. Bo gdy sobie na to pozwolę, a on zaraz odejdzie, nie przeżyję kolejnego upadku. Nie chcę już więcej spadać. A mam wrażenie, że wciąż spadam.
  - Wyjdź!- warknęłam słysząc jego kroki jak wchodził do środka.- Czy ty kurwa jesteś głuchy?! Powiedziałam wypierdalaj!- krzyknęłam odwracając się gwałtownie. Nie przewidziałam tego, że może stać za mną i wypadłam na jego tors. Szybko się odsunęłam głęboko oddychając.  Dlaczego on tu jest? Dlaczego nie może odejść i zostawić mnie samą bym mogła umrzeć w poczuciu winy. Stało się najgorsze, znowu bałam się momentu w którym odejdzie.  Jesteśmy innymi ludźmi, w innym świecie, nie ma śladu naszej miłości, a i tak poczułam coś co dawno straciłam. Nadzieję, że coś się naprawi. Ale nigdy nie naprawie tego kim się staliśmy przeze mnie.
    Staliśmy patrząc sobie w oczy, a cisze przerywały nasze głośne oddechy. Rozpadłam się coraz bardziej gdy patrzyłam w jego oczy. Widziałam kogo z niego zrobiłam, widziałam jak bardzo go zniszczyłam i nigdy tak bardzo to nie bolało jak teraz.  Chciałam już krzyknąć by wyszedł bo dłużej nie dam rady, ale odebrano mi głos. Jego ciepłe wargi naparły na moje domagając się tego samego. Nie mogłam, stałam jak sparaliżowana , w środku rozsypując się jak stłuczone lustro. Wiedziałam, że nigdy się nie pozbieram w całość.
  - Co do cholery robisz?!- krzyknęłam gdy odsunął się ode mnie z uśmiechem na ustach.
  - Jak to co, pocałowałem Cię.- odparł swobodnie wzruszając ramionami.
  - Nie pomyślałeś, że kurwa tego nie chce, bo mam chłopaka?!- warknęłam, używając najgorszego argumentu jaki mi wpadł na myśl. Wcale on mnie nie obchodził.
  - Nie kochasz go.- odparł pewnie ponownie się do mnie przybliżając. Cofnęłam się do tyłu.
  - Nic o nas nie wiesz, więc po prostu zamknij się.- warknęłam próbując grać wredną sukę. Chociaż tego nie musiałam, lecz bolało mnie każde słowo wypowiedziane w jego stronę.
  - No dalej Naomi.- powiedział stawiając kolejny kroki w moją stronę. Przełknęłam pod nosem gdy chciałam się cofnąć, a natrafiłam na pieprzoną ścianę. Harry wykorzystał to i poczułam jak napiera na mnie swoim ciałem, a jego mocne perfumy drażnią moje zmysły. - Przestań nas oszukiwać.  Widać to po twoich oczach. Nie widać w nich miłości gdy na niego patrzysz.
 - Czego ode mnie chcesz, Styles?- szepnęłam nawet nie zaprzeczając jego słowom. Bo to była pieprzona prawda. Malik nic dla mnie nie znaczył. Gdyby odszedł nie zrobiło to by dla mnie żadnej różnicy i sama nie wiem, dlaczego ciągle trzymamy się siebie.
  - Na każdym kroku próbujesz mi pokazać, że nie chcesz bym tu był, więc dlaczego twoje oczy mówią coś innego. Dlaczego tak się na mnie patrzysz jakbyś…
Nie dokończył bo przerwało nam głośne kłapniecie drzwiami i śmiechy. Nim zdążyłam zareagować do salonu wszedł nawalony Malik, a za nim paczka jego idiotów.  Zayn zmrużył oczy patrząc na nas i próbował ustać w miejscu. Całe ich rozbawienie jakby uszło i zaraz zaczną grać jebany cyrk.
  -Co do kurwy Styles robisz w moim mieszkaniu?!- krzyknął Malik, na co wywróciłam oczami. Niewątpliwie wkurwiał mnie i zaczynam żałować, że nie zasnął w tym pieprzonym klubie, tylko musiał doczłapać tu swoje wielkie dupsko dodatku ze swoją elitą kretynów.
  - Przyszedłem do twojej dziewczyny.- odparł Harry nie przejmując się złością Malika. W tym momencie nic dla mnie się nie liczyło, jak to, że On wiedział. Zadał mi pytanie, na które nie mogłam odpowiedzieć. Zaczynałam czuć strach , że nie ucieknę od odpowiedzi.
  - Na takiego śmiecia …nawet by nie spojrzała.- zabełkotał Malik jąkając się.
  - A jednak na Ciebie spojrzała. – odparł wyzywająco. To była sekunda. Malik chwiejnym krokiem rzucił się na Stylesa, który wpadł na ścianę.  Za nim doszło do większych rękoczynów wbiegłam pomiędzy nimi odpychając pijanego Malika do tyłu. W dupie miałam, że przez mój ruch o mało co, nie wypierdolił się.
  - Wypierdalać mi z stąd! – krzyknęłam do jednego i drugiego.
  - To moje mieszkanie!- warknął Malik.
  - W dupie to kurwa mam! – odkrzyknęłam czując coraz większe zażenowanie jego nachlanym ryjem.
  - Za..Zabiję Cię…chuju!-warknął Malik wycofując się do drzwi, a za nim grzecznie szedł Styles.
  - A wy kurwa oczekujecie pieprzonego zaproszenia?- warknęłam w stronę tych idiotów, których bawiła ta scena.  Dziwie się sama sobie, że jeszcze żadnemu z nich nie zajebałam.
  - Najpierw przestań się jąkać. – usłyszałam odpowiedź Harrego za nim wsiadł do swojego samochodu, a tamci kretyni ruszyli w przeciwną stronę.  Nie mogłam się powstrzymać przed cichym śmiechem przez jego komentarz.  Gdy Harry spojrzał się na mnie ze środka samochodu przez szybę szybko ułożyłam usta w cienką linie. Nie mógł wiedzieć, że to on sprawił, że po raz pierwszy od trzech lat zaśmiałam się szczerze.
  - Widziałem to!- krzyknął za nim ruszył i zniknął mi z oczu.  Nie wiem co jest gorszę. To, że nie było go trzy lata i czułam wielką pustkę, czy ten strach, który czuję teraz, że znowu go stracę. Bo… nie chce by odchodził. Chciałabym go zatrzymać przy sobie, ale gdy pozna prawdę… odejdzie. Muszę pozbyć się tej nadziei, która nagle ożyła we mnie, bo wiara w to, że teraz wszystko się ułoży, zgubi mnie jeszcze bardziej.  Podniosłam głowę z zamiarem wrócenia do środka mieszkania, ale osoba stojąca na chodniku przede naszym blokiem zatrzymała mnie.
   - Nie pytaj.- szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszała.
  - I tak byś nie odpowiedziała. – warknęła Terra i mnie wyminęłam wchodząc do środka. Wiedziałam, że widziała Harrego i na pewno minęła się z Malkiem i widziałam ból w jej oczach i chociaż chciałam coś powiedzieć i ją zatrzymać, pozwoliłam jej dalej mnie nienawidzić, za moją oschłość w jej stronę.
     Zrezygnowałam z siedzenia w domu i ruszyłam w  stronę najbliższego sklepu. Kupiłam połówkę czystej i udałam się na miejsce wyścigów.  Zaczęłam pić za każde umarłe marzenie , z wiedzą , że zaraz wsiądę do samochodu i znowu zacznę pościg za śmiercią. Z nową nadzieją, że tym razem to będzie ostatni.
Chciałam umrzeć z jedną myślą. Harry mnie pocałował.

    Od autorki:
 Cześć kociaki :*
To już trzeci rozdział i po prostu jestem tak cholernie ciekawa jak go odbierzecie. Wiem, że dopiero akcja powoli się rozkręca i będzie coraz ciekawiej :)
Dziękuje za tyle komentarzy i za was, że tak mnie wspieracie w pisaniu tego bloga! Dziękuję :*
Sprawa jest jeszcze jedna, teraz rozdziały będą dodawane w soboty:) 
Liczę sie wam sie podoba rozdział :)
Wybaczcie błędy, rozdział zostanie sprawdzony później :D
Do następnego, kociaki :*

Komentarze

  1. Zgoon! Zaliczyłam zgon! Harry ją pocałował! On ją p o c a ł o w a ł ! Ciesze się jak małe dziecko! Naprawdę! Odebrało mi mowę i ciągle nie mogę dojść do siebie. Nie wytrzymam do soboty, nie wytrzymam i będziesz mnie mieć na sumieniu, przez te Twoje rozdziały!
    Ale na serio to Kocham Cię po prostu i czekam.
    Pozdrawiam Kate ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Na aerio mega mnie ciekawi co dalej. Pisz dalej, masz talent. @aleksandraa984

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Kocham to jak piszesz! Masz dar, którego Ci zazdroszczę :)
    Szkoda że tak długo muszę czekać, no ale nic mi nie pozostało jak czekanie. ♥
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział , ogólnie to ff jest takie oryginalne i tak mi się mega podoba , ze juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Szkoda , że Harry nie moze sobie jej przypomniec ,ale moze wkrótce,kto wie :D do nastepnego rozdzialu @hazzmylover

    OdpowiedzUsuń
  5. Pocałował ją!!O BOŻE !!Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. o jezu taki cudowny rozdział ! <3
    Harry ją pocałował awwwwwwwww
    Tak bardzo nie moge doczekac sie next x
    @lovmyangels dawna @needmy5idiots

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak mi słów. Z niecierpliwoscia czekalam na ten trzeci rozdzial i warto bylo czekac !!! On jest mega przecudny ;-* pomysl na ff jest boski.. jest to cos innego niz reszta ff.. poprostu SZACUN. Iczekam na kolejny ; ) Aktualnie ten ff znajduje sie na mojej liscie ulubionych ff ;-) zajebisty!<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś świetna :) Cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to ! Nie wiem jak można mieć tak wilki talent zazdroszczę Ci kochana , oczywiście czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz niesamowity talent czytałam twoje wszystkie blogi :) Mam nadzieje że następny pojawi się szybko . Dzięki tobie się uśmiecham albo płacze . A to bardzo rzadkie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudo *-* tylko pozazdrościć talentu ;/// mam nadzieje że następny rozdział pojawi sie za nie długo c:

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale ty masz talent dziewczyno naprawde ogromne brawa dla ciebie za pisanie tak świetnego ff. Trafiłam na twojego bloga przypadkiem i bardzo sie z tego ciesze bo bede mogła śledzić dalsze losy Naomi i Harrego. Juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. 54 year-old Accountant I Garwood Becerra, hailing from Longueuil enjoys watching movies like Princess and the Pony and Swimming. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a Ferrari 166 MM Barchetta. wazne ogniwo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz