Rozdział 4

Ochlapałam twarz zimną wodą, która mnie niemiłosiernie szczypała.  Umyłam zęby i wyszłam z łazienki nawet nie patrząc w lustro. Nienawidziłam tego co w nim widziałam. Gdybym mieszkała sama, z pewnością w tym mieszkaniu by nie było żadnego lustra. Nie chciałam tylko zniknąć w odbiciu lustra. Chciałam zniknąć ze wszystkiego. Z tego świata.
- Wyglądasz jak gówno.- usłyszałam głos Terry gdy przekroczyłam próg kuchni.
- I tak się czuję.- bruknęłam sięgając do dzbanka z ciepłą kawą. Tego potrzebowałam. Mojego uzależnienia, by choć trochę mieć siły na przeżycie kolejnego gównianego dnia.  Nalałam sobie do kubka i zadawalałam się gorzkim smakiem. Gorzkie zupełnie jak to pieprzone życie.
- Możesz mi powiedzieć, co do cholery twoje auto robiło na torze z pustym bakiem dokładnie piętnaście metrów przed murem?!- warknęła mocniej ściskając swój kubek z kawą. Zaśmiałam się bez humoru.  Dzieliło mnie tylko trochę od śmierci i kurwa, zabrakło pieprzonego paliwa.
- To jest pieprzony żart życia. – warknęłam odkładając kubek. Byłam sfrustrowana. Czułam jak każda moja żyła kipiała ze złości. Ale to nie jest koniec.  Za którymś razem uda mi się przechytrzyć życie.
Wyszłam na zewnątrz siadając na zimnych schodach. Wyjęłam z dresów paczkę papierosów i zapalniczkę. Zmrużyłam oczy i wsadziłam  papierosa do ust i go odpaliłam zaciągając się idealną nikotyną. Nigdy nie paliłam, od małego mnie uczono, że to jest złem i skraca nasze piękne życie. Dzisiaj zaśmiałabym się im prosto w te zakłamane ryje, bo do cholery, z której strony to życie jest piękne? Gdzie to kurewskie życie, to idealne z opowieści naszych rodziców? A napis palenie zabije. Kusi bardziej niż kiedykolwiek.
- Co, piękna główka napierdala?- usłyszałam śmiech bruneta, który wychodził z garażu. Zaciągnęłam się z irytacją przez jego obecność.
- Z tego co pamiętam, to ty miałeś bardziej zapitą mordę. – odpowiedziałam patrząc na niego z podniesioną brwią. Prychnął pod nosem i usiadał obok mnie wyciągając swoją paczkę szlug.
- I byłem szczęśliwszy, bez żadnego pecha. – odparł z prowokacją. Przysięgam, ten głupi cwel dostał dar, by mnie kurwa wnerwiać każdego dnia.
- Następnym razem ty możesz mieć pecha, gdy ktoś przypadkiem cię przejdzie. – odparłam naciskając bardziej na słowo przypadkiem. Sama się zastanawiam, dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.
- Jeśli Ci nie zabraknie paliwa.- odgryzł się zadowolony z mojej nienawiści w oczach.- Możesz mi do cholery wytłumaczyć, co tu robił Styles?
- Nie, nie mogę.- warknęłam gasząc peta.
- Jeszcze raz go zobaczę przy tobie. A przysięgam, zabije tego skurwysyna!- warknął wstając. Zrobiłam to samo.
- Jesteś żałosny.- warknęłam i odwróciłam się by wrócić do mieszkania.
- Zobaczymy kto będzie żałosny, gdy jego auto całkiem przypadkiem się rozbiję podczas wyścigu. – zaśmiał się żałośnie. Stanęłam w miejscu na wspomnienie o jego wypadku. Przełknęłam głośno gulę w gardle i podeszłam do Malika z morderczym wzrokiem.
- Tylko go kurwa dotniesz, chociażby draśniesz,  a przysięgam utnę Ci jaja i wepchnę do gardła!- warknęłam. Pieprzony palant, nie ma prawa mu grozić.
- Widzisz – zaśmiał się.- Jednak potrafisz pokazać, że Ci zależy.
Przymknęłam powieki na jego słowa, gdy on mnie po prostu wyminął z żałosnym spojrzeniem.  Usiadłam na schodkach chowając twarz w dłoniach. Wiem, że zabiłabym za niego i to jest moją cholerną słabością. On  już zawsze będzie moją słabością.
Wstałam i zaczęłam iść chodnikiem nie mając jakiegoś szczególnego celu. Czasami potrzebowałam tego. Iść w nieznane regiony Londynu i przenieś się choć na chwilę do innego świata. Często spacerowałam by zabłądzić i nie wiedzieć jakbym miała wrócić do tej szarej rzeczywistości, ale nawet gdy wsiądę w pierwszy lepszy pociąg nie patrząc na kierunek to i tak to miejsce nie jest dla mnie. Gdziekolwiek ucieknę nigdy nie poczuję, że tam jest moje miejsce.
W pewnym momencie czarne auto zajechało mi drogę i milimetry dzieliły moje nogi od opon samochodu. Wkurwiona z zamiarem najechania na tego jebanego idiotę, który domaga się śmierci spojrzałam w stronę kierowcy, który właśnie otworzył drzwi. Gotowa do wyrzucenia najgorszych przezwisk, zaniemówiłam na widok uśmiechniętego Stylesa. I nagle cała złość wyparowała. A ja zaniepokoiłam się radością, którą poczułam.
- Naprawiłem samochód. – zaczął dumnie patrząc na swoje auto. Podniosłam brew w niedowierzeniu.
- I zapragnąłeś mi się tym pochwalić, więc prawie we mnie wjechałeś, bym nie przeoczyła żadnego szczegółu.- odparłam z kpiną.
- Marudzisz.- mruknął. – Chciałem być dżentelmen i podjechać, żebyś nie musiała tyle iść do drzwi.
- Zrobiłeś na mnie tym takie wrażenie, że o mało co nie upadłam na chodnik. – odparłam z sarkazmem i posłałam mu słodki uśmieszek.  Tak ciężko było stać przed nim i udawać, że go nigdy wcześniej nie spotkałam. Chciałam mu wszystko wykrzyczeć i błagać byśmy mogli wrócić do tego co mieliśmy, ale nie mogłam.
- Pogadamy później o twoim sarkazmie gdy z wrażenie Ci majteczki opadną i nie tylko. – spojrzał się na mnie znaczącym wzorkiem, na co mój wzrok wyrażał idealne zaraz ci przyjebie gdy nie zamkniesz tej słodkiej buźki.
- Żebyś ty czasem nie opadł gdy poczujesz ból w wrażliwym miejscu.- syknęłam na jego zboczone uwagi. Kolejna rzecz, która się w nim nie zmieniła. Nadal jest zboczony. Pierwszą były jego oczy, drugą to, że gdy dzieje Ci się krzywda. Harry zawszę jest osobą, która Ci pomoże.  Wierzyłam, że jego serce nie zmieniło się w kamień po jego wielkim upadku.
- To już nie jest interesujące.- mruknął. – Wsiądziesz sama czy mam to zrobić romantycznie i cię wepchnąć do środka?- spytał uśmiechając się.
- Nigdzie z Tobą nie jadę.- ostrzegłam czując nagły strach przed naszą wspólną jazdę samochodem.
- Nie będę jechał szybko.- wywrócił oczami.
- Nie. – warknęłam.
- Jak wy wszystkie uwielbiacie gdy facet jest romantyczny.- zamarudził pod nosem i za nim spostrzegłam co jego głupi mózg wymyślił, jego wielkie łapy złapały mnie podnosząc do góry. Krzyknęłam wijąc się w jego ramionach, a on jak gdyby nic obszedł spokojnie maskę samochodu i otwierając drzwi pasażera romantycznie kurwa wepchnął mnie do środka, ale najdziwniejsze było to, że nie próbowałam wyjść. Nie chciałam wyjść i już nigdy nie chciałam przed nim uciekać. Bałam się tego, że tylko przy nim czułam, że żyję.
Zagryzłam wargę gdy ruszyliśmy z miejsca i wyjechaliśmy na prostą drogę. Harry jak obiecał jechał wolno, tak, że nie było szans na kolejny wypadek, ale i tak nie mogłam się pozbyć tej traumy. Jednak byłam fanką szybkiej jazdy, a jechać 50 na godzinę było totalnym frajerstwem dla ludzi, którzy kochają wyścigi.
- Kurwica mnie strzeli gdy nie przyśpieszysz. – warknęłam, a Styles od razu przyśpieszył jakby wcześniej czekał na te słowa.
- Dzięki Bogu.- odpowiedział uśmiechając się.
- Gdzie jedziemy?- spytałam uważnie śledząc każdy znak, który mijaliśmy i nie podobało mi się to, że wyjeżdżaliśmy z Londynu.
- Zobaczysz.- odpowiedział skupiając się na drodze. Westchnęłam opierając głowę na zagłówku i zamykając oczy. Miałam dość uciekanie przed przeszłością. Wypierania się jej. Nie chciałam uciekać od osób, które były dla mnie wszystkim. Wiem, że to ja jestem winna wszystkiemu co spotkało Harrego i nie zasługuję w żadnym detalu być w jego towarzystwie, ale nie chce uciekać. Bo właśnie tego pragnę. Boli mnie gdy patrzę na niego i nie widzę chłopaka, którego kochałam, ale bardziej boli mnie myśl, że nasze spotkania do niczego nie doprowadzą, a ja będę musiała mu pozwolić odejść. Kolejny raz.
Po półgodzinnej jeździe dojechaliśmy do jeziora. Bez słowa opuściliśmy samochód i udaliśmy się bliżej wody. Harry usiadł na samym brzegu zielonej trawy. Niepewnie zrobiłam to samo próbując do siebie nie dopuścić myśli, które nigdy nie dają mi niczego dobrego.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy?- spytałam cicho patrząc na niego. Patrzył zamyślony przed siebie.
- Obiecałem Ci randkę. – spojrzał na mnie z błyskiem w jego pięknych oczach. Szybko odwróciłam wzrok. Przy nim coraz trudniej było mi powstrzymać łzy.
- Na którą się nie zgodziłam. – odparłam uśmiechając się.- Miło, że bierzesz pod uwagę moje zdanie. Zapomniałam, to ta twoja romantyczność.
- Jestem w tym za dobry. – zaśmiał się, nie mogłam poradzić, że też się zaśmiałam. Zapomniałam już dawno o tym uczuciu.
- Dlaczego tutaj?- rozejrzałam się dookoła.
- Zawszę tu uciekałem gdy miałem dość. – dodał patrząc na jezioro.- Siadałem tu i patrząc na jezioro, uświadamiałem sobie, że nigdy nie uciszę w sobie tego bólu.
- Czasami da się go uciszyć dzięki niektórym osobom,- odpowiedziałam cicho wierząc w to z całego serca.
- Wierzysz w miłość?- spytał.
- W miłość tak, ale w to, że trwa wiecznie, nie. Zawszę coś ją zniszczy, a wtedy miłość staję się twoim największym wrogiem.
- Chcesz ją zniszczyć, ale to ona niszczy Ciebie. – dodał cicho. Zawszę już będziemy przegrani.- Słyszałem, że pływanie nago, to zajebiste uczucie. – zaśmiał się poruszając brwiami.
- Śmiało popływaj, a ja będę podziwiać widoki.
- To chociaż w bieliźnie. – zaproponował dalej.
- Nie.
- Jesteś słaba Naomi. – dodał prowokująco. Zagryzłam wargę i przechyliłam głowę bliżej jego.
- Zrobiłabym to, ale kurczę zapomniałam założyć bielizny. – szepnęłam zagryzając wargę. Powstrzymałam śmiech patrząc jak się prostuję na moje słowa i wzrokiem przejeżdża po całej mojej sylwetce.
- Cholera.- warknął oblizując usta. – Przekonałaś mnie.
Zmrużyłam oczy gdy zaczynał stawać, zrozumiałam co zamierza, więc szybko wstałam i zaczęłam biec w przeciwną stronę. Słyszałam jego śmiech za sobą, prawie deptał mi po piętach. Pisnęłam gdy straciłam grunt pod nogami. Szybko obrócił mnie w swoich ramionach i schylając się przerzucił mnie przez ramie.
- Zginiesz marnie Styles jeśli to zrobisz! – krzyknęłam gdy byliśmy coraz bliżej wody.- Za to też kurwa!- dodałam gdy poczułam jak klepnął mnie w tyłek. Zaśmiał się złowieszczo gdy wszedł powoli do wody, która była na  pewno lodowata. Zanurzał się w niej coraz głębiej, aż jego podwinięte spodnie do kolan zamoczyły się.  Moje końcówki włosów już zanurzały się w wodzie.
- Harry nie waż się!- warknęłam.
- Specjalnie mnie sprowokowałaś. – odparł wchodząc coraz głębiej. Ścisnęłam mocniej rękami jego koszulkę.
- To ty podniecasz się przez jedno moje zdanie. – odpowiedziałam, wiedząc, że zaraz pożałuje tych słów. Jego wielka ręką ścisnęła mój pośladek, na co jęknęłam.
- To ty jęczysz przez jeden mój gest. – odgryzł.
- Zabije cię dupku.- warknęłam. Zaśmiał się i za chwile poczułam jak zanurzałam się w lodowatej wodzie. Zaczęłam wymachiwać rękoma i nogami. Wynurzyłam się i nabrałam głęboko powietrza, za nim zdążyłam się nim nacieszyć, coś ciągnieło mnie na dół. Zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego Harrego. Pokazałam mu palca środkowego i zaczęłam płynąć do brzegu, bo woda było kurewsko zimna. Nie musiałam się obracać by wiedzieć, że płynie za mną.
Gdy dotarłam na brzeg usiadłam na suchej trawie zmęczona tym całym wymachiwaniem. Harry za chwilę do mnie dołączył, lecz zamiast usiąść obok jełop się na mnie położył zmuszając mnie do tego samego.
- Zepsułaś wszystko- zaczął pochylając się nade mną. Czułam jego oddech na swojej twarzy i już zapomniałam, jakie to jest cholernie dobre uczucie. Mieć go blisko, tak bardzo blisko, że mogę go poczuć.  – To miało być romantyczne, chciałem cię pocałować.- przełknęłam głośno ślinę na myśl o jego ustach na moich. W tym momencie wyłączyłam swój mózg.
- Do dupy z Ciebie romantyk.- szepnęłam, coraz bardziej gubiąc się w jego głębokiej zieleni.
- Ale i tak sprawiłem, że jesteś mokra. – zamruczał, na co wywróciłam oczami. Gdy chciałam odpowiedzieć usłyszałam dźwięk telefonu. Rockowa melodia zaczynała grać coraz głośniej, grając mi na nerwach. Akurat w tym momencie?!
Harry warknął pod nosem, podniósł się i wzrokiem zaczął szukać swojego telefonu, który musiał rzucić na ziemie za nim zaczął mnie gonić.
Gdy on rozmawiał przez telefon, patrzyłam na niebieskie niebo wiedząc, że wpakowałam się w gorsze bagno niż byłam.  Wszystko we mnie wróciło, najmniejsza cząstka nadziei, że jest szansa na nowe życie. Radość bo mogę patrzeć w jego piękne oczy. Szczęście bo jest przy mnie. I strach, bo nie będzie to trwało długo.
- Przepraszam, ale muszę wrócić do domu.- usłyszałam jego głos. Wróciłam ze swoich myśli i spojrzałam na niego przytakując. Z jego pomocą podniosłam się i ruszyliśmy w stronę samochodu w ciszy, tak samo jak spędzaliśmy całą drogę powrotną.
- Em.. dzięki, za dziś. – powiedziałam cicho gdy zatrzymaliśmy się przy moim mieszkaniu.
- Przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się. Lekko kiwnęłam głową i wyszłam z samochodu. Wzięłam głęboki oddech.
- Naomi?- w drodze do drzwi zatrzymał mnie jego głos. Niepewnie odwróciłam się przez ramie.- Niedługo to powtórzymy.
Nie dał mi nawet odpowiedzieć tylko ruszył z piskiem i odjechał. Schowałam twarz w rękach i warknęłam. Kurwa mać! Wbiegłam do domu, od razu kierując się do swojego pokoju. Nie tego chciałam, ale nauczyłam się, że w tym życiu nie dostajemy tego co chcemy. Muszę to zrobić na przekór sobie.


Wysłałam, rzuciłam telefon na łóżku i sama na nie opadłam.  Gdzie jest ta prawda w jebanym powiedzeniu czas leczy rany? Dlaczego,  z każdym dniem coraz trudniej mi oddychać?
Przymknęłam powieki słysząc przychodzącego smsa. Wzięłam głęboki oddech i sięgnęłam po telefon.




Rzuciłam telefon wybiegając z pokoju. Nie zwracając uwagi na krzyki Malika z dołu wybiegłam z mieszkania, dławiąc się łzami. Nie wiedziałam co  mam robić. Nie czułam nic oprócz strasznego bólu, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Pragnę go. Chce go. Potrzebuję go i to jest moją trucizną. Umieram gdy tego nie dostaję i właśnie pragnę śmierci bo wiem, że już nigdy nie dostanę. Nie ważne jak bardzo będę starła się teraz walczyć, cokolwiek naprawię za chwilę się to zjebie, bo przeszłość wszystko zniszczy.  Jestem przegrana, bez niego nigdy nie podniosę się.
Obeszłam cały budynek chowając się w ciemności. Podeszłam do ściany i osunęłam się po niej na zimny beton. Dusiłam się, ciągle miałam wrażenie, że umieram. To było mylne, daleko mi było do śmierci.
Po pewnym czasie wstałam i weszłam tylnimi drzwiami na zaplecze baru. Zignorowałam głośną muzykę, która aż tłuka w mojej głowie i skierowałam się do lodówki po ratunek dzisiejszego wieczoru. Wzięłam i odkręciłam butelkę wódki nie szukając soku. Już przyzwyczaiłam się do gorzkiego smaku.
Bez siły na nic, osunęłam się na podłogę i zaczęłam pić jak każdego pieprzonego wieczoru. Na parę chwili zabijałam w sobie wszystkie złe demony. Rano one wracały z podwójną siłą. Jakbym ich karmiła procentami. Budziłam się i musiałam otworzyć powieki z wielkim kacem, który staje się codziennością, ale nie o to w tym chodzi. Wiem, że to nic mi nie pomaga. Z piciem czy bez, nigdy nie odejdzie ode mnie ten ból. Ale i tak zawsze sięgam po nią. Może inni mają rację, że chce zniszczyć siebie jeszcze szybciej niż to robi życie. Cóż, jak na razie wygrywam z tą suką.
- Naomi co tutaj robisz?- usłyszałam za sobą głos brata. Spojrzałam na niego przez ramie wybuchając śmiechem. – Co do cholery?!
- Widzisz, do cholery to jest ten świat. – odparłam niepewna swoich słów. – A ja próbuje opić wszystkie swoje błędy, marzenia i to, że jestem na pieprzonym dnie, bo nigdy nie przestałam go kochać. I  mogę ci to powiedzieć na głos. Kocham Harrego Stylesa i jeśli mógłbyś się teraz odwalić o tego, że nie powinnam się z nim zadawać, tylko pomóż mi do cholery i powiedz jak mam to zrobić. Bo ja wiem tylko jedno. Mogę umrzeć i wszystko się skończy. Dlaczego chce umrzeć, Brian?
Spojrzałam się na niego i dopiero dostrzegłam za jego ramieniem, Terre. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Poznałaś mój mroczny sekret, Terra. - zaśmiałam się powoli kładac się na ziemi. - Czujesz sie z tym lepiej?  Położyłam się na zimnych płytkach i zamknęłam oczy z nadzieją, że jutro nigdy nie nadejdzie. 


Od autorki:
Kociaki :*
Rozdział jak obiecałam w sobotę, dodaje teraz, bo nie wiem czy później jak wejdę wir pracy w domu to zdobędę chwile wolną ;d mam nadzieje, że podoba wam się ' randka ' naszych łobuziaków;d
Są święta kochani i kolejne kilogramy. Jeśli ktoś stosuję taką samą dietę jak ja, o nazwie CUD. liczę na cud, że nie przytyję i kolejną, oby poszło  w cycki. Jestem z Tobą i wierzę, że Tobie też pójdzie w cycki! 
Kolejny za tydzień :D 

I ŻYCZE WAM TYCH WESOŁYCH , POGODNYCH, CIEPŁYCH ŚWIĄT!
KOCHAM WAS <3

Komentarze

  1. buhahaha! ach ten Harry :D szkoda mi Naomi :( dziwię się skąd ona bierze siły, żeby codziennie wstać z łóżka. mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkają nasze misiaczki :D
    wesołych świąt Kochanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział !! Naprawde ! Brak słów ! Wesołych swiat ;> i Weny;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wybiegala z domu, myślałam, że idzie się zabić. A Harry ją uratuje. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry! Jaki on agh! ta jego romantyczność jest wyjątkowa : ) dziś krótko bo nie mam zbytnio czasu.
    Czekam do następnej soboty!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zadziwiasz mnie z rozdziału na rozdział, to ff jest inne niż reszta i jest w nim nuta tajemniczości,która nie daje o sobie zapomnieć, po przeczytaniu rozdziału rozmyślam i nie mogę sie doczekać nowego i tak jest i teraz. Masz talent.O tak!to jest talent do pisania i trzymania czytelnika przy sobie.Nie potrafiłabym przestać teraz czytać twojego dzieła.Pisz dalej i nas zadziwiaj.
    Ps.Wesołych świąt i mokrego dyngusa
    Czekam do następnej soboty
    buziaki @hazzmylover

    OdpowiedzUsuń
  6. niesamowity rozdział . jeju ja nie wytrzymam. Awww. HARRY MOJ KOCHANY. WESOLYCH SWIAT!
    czekam na next. X @lovmyangles

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry <3 uwielbiam tego zboczucha! Cudny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ! :) Nawzajem wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział genialny <3 uwielbiam to ff i ciebie za to że je piszesz :) Wesołych świąt życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wesołych :)ja stosuje dietę oby poszlo w cycki ale cos nie idzie w sumie mniejsza z tym a rozdział świetny uwielbiam to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Harry i ta jego romantyczność :-) mam nadzieje że powtórzą tą randke ciekawa koncówka juz sie nie moge doczkec kolejnego :-) WESOŁYCH ŚWIĄT !!! :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę przyznać, że masz talent. Piszesz fajnie i jakoś tak inaczej niż reszta, wyjątkowo. Trochę szkoda mi Naomi. Dziewczyna ma przerąbane. Nie zazdroszcze jej tego romantyzmu Harry'ego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże, dlaczego nie było żadnego bzykanka, mistrzu? Chcesz żebym upadła na twarz i złamała sobie oczodoły? Bo kuźwa tak się stanie jeśli Styles nie przeleci Nao, kurde, no. Tak, tak wiem, że jestem zboczona, ale Ty też jesteś i mnie kochasz więc... WYBACZYSZ MI, WIEM ♥
    Terra dowiedziała się o przeszłości super dwójki i kuźwa szok. Jestem ciekawa co powie na ten temat, jeśli mam być szczera to nie lubię tej dziewoi, soł... MAM W TYŁKU TWOJE ZDANIE, MAM ŁADNIEJSZE JAJKA XD
    Zayn, gruba świnio (dobra, nie gruba i nie świnio, bo jesteś boski, ale pomińmy to) jak Ty się kuźwa zwracasz do Nao?! No, kurde, uważaj na swój piękny ryjek i zostaw słodziaka Hazzę w spokoju :C
    A rozdział jest ksjdghdgjhdfjcb <3 Wiesz, że go kocham!
    Pozdrawiam i życzę weny xxx

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jest zajebisty. Szkoda mi Naomi, ale tak szczerze to powinna wziąć dupe w troki (przepraszam za wyrażenie) i zrobić coś ze swoim życiem. Walczyć o mężczyznę swojego życia lub odpuścić i odjechać w stronę zachodzącego słońca.

    OdpowiedzUsuń
  15. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz