Ochlapałam
twarz zimną wodą, która mnie niemiłosiernie szczypała. Umyłam zęby i wyszłam z łazienki nawet nie patrząc
w lustro. Nienawidziłam tego co w nim widziałam. Gdybym mieszkała sama, z
pewnością w tym mieszkaniu by nie było żadnego lustra. Nie chciałam tylko
zniknąć w odbiciu lustra. Chciałam zniknąć ze wszystkiego. Z tego świata.
- Wyglądasz
jak gówno.- usłyszałam głos Terry gdy przekroczyłam próg kuchni.
- I tak się
czuję.- bruknęłam sięgając do dzbanka z ciepłą kawą. Tego potrzebowałam. Mojego
uzależnienia, by choć trochę mieć siły na przeżycie kolejnego gównianego dnia. Nalałam sobie do kubka i zadawalałam się
gorzkim smakiem. Gorzkie zupełnie jak to pieprzone życie.
- Możesz mi
powiedzieć, co do cholery twoje auto robiło na torze z pustym bakiem dokładnie
piętnaście metrów przed murem?!- warknęła mocniej ściskając swój kubek z kawą.
Zaśmiałam się bez humoru. Dzieliło mnie
tylko trochę od śmierci i kurwa, zabrakło pieprzonego paliwa.
- To jest
pieprzony żart życia. – warknęłam odkładając kubek. Byłam sfrustrowana. Czułam
jak każda moja żyła kipiała ze złości. Ale to nie jest koniec. Za którymś razem uda mi się przechytrzyć
życie.
Wyszłam na
zewnątrz siadając na zimnych schodach. Wyjęłam z dresów paczkę papierosów i
zapalniczkę. Zmrużyłam oczy i wsadziłam
papierosa do ust i go odpaliłam zaciągając się idealną nikotyną. Nigdy
nie paliłam, od małego mnie uczono, że to jest złem i skraca nasze piękne
życie. Dzisiaj zaśmiałabym się im prosto w te zakłamane ryje, bo do cholery, z
której strony to życie jest piękne? Gdzie to kurewskie życie, to idealne z
opowieści naszych rodziców? A napis palenie
zabije. Kusi bardziej niż kiedykolwiek.
- Co, piękna
główka napierdala?- usłyszałam śmiech bruneta, który wychodził z garażu.
Zaciągnęłam się z irytacją przez jego obecność.
- Z tego co
pamiętam, to ty miałeś bardziej zapitą mordę. – odpowiedziałam patrząc na niego
z podniesioną brwią. Prychnął pod nosem i usiadał obok mnie wyciągając swoją
paczkę szlug.
- I byłem
szczęśliwszy, bez żadnego pecha. – odparł z prowokacją. Przysięgam, ten głupi
cwel dostał dar, by mnie kurwa wnerwiać każdego dnia.
- Następnym
razem ty możesz mieć pecha, gdy ktoś przypadkiem
cię przejdzie. – odparłam naciskając bardziej na słowo przypadkiem. Sama się
zastanawiam, dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.
- Jeśli Ci
nie zabraknie paliwa.- odgryzł się zadowolony z mojej nienawiści w oczach.-
Możesz mi do cholery wytłumaczyć, co tu robił Styles?
- Nie, nie
mogę.- warknęłam gasząc peta.
- Jeszcze
raz go zobaczę przy tobie. A przysięgam, zabije tego skurwysyna!- warknął
wstając. Zrobiłam to samo.
- Jesteś
żałosny.- warknęłam i odwróciłam się by wrócić do mieszkania.
- Zobaczymy
kto będzie żałosny, gdy jego auto całkiem przypadkiem się rozbiję podczas
wyścigu. – zaśmiał się żałośnie. Stanęłam w miejscu na wspomnienie o jego
wypadku. Przełknęłam głośno gulę w gardle i podeszłam do Malika z morderczym wzrokiem.
- Tylko go
kurwa dotniesz, chociażby draśniesz, a
przysięgam utnę Ci jaja i wepchnę do gardła!- warknęłam. Pieprzony palant, nie
ma prawa mu grozić.
- Widzisz –
zaśmiał się.- Jednak potrafisz pokazać, że Ci zależy.
Przymknęłam
powieki na jego słowa, gdy on mnie po prostu wyminął z żałosnym
spojrzeniem. Usiadłam na schodkach
chowając twarz w dłoniach. Wiem, że zabiłabym za niego i to jest moją cholerną
słabością. On już zawsze będzie moją
słabością.
Wstałam i
zaczęłam iść chodnikiem nie mając jakiegoś szczególnego celu. Czasami
potrzebowałam tego. Iść w nieznane regiony Londynu i przenieś się choć na
chwilę do innego świata. Często spacerowałam by zabłądzić i nie wiedzieć jakbym
miała wrócić do tej szarej rzeczywistości, ale nawet gdy wsiądę w pierwszy
lepszy pociąg nie patrząc na kierunek to i tak to miejsce nie jest dla mnie.
Gdziekolwiek ucieknę nigdy nie poczuję, że tam jest moje miejsce.
W pewnym
momencie czarne auto zajechało mi drogę i milimetry dzieliły moje nogi od opon
samochodu. Wkurwiona z zamiarem najechania na tego jebanego idiotę, który
domaga się śmierci spojrzałam w stronę kierowcy, który właśnie otworzył drzwi.
Gotowa do wyrzucenia najgorszych przezwisk, zaniemówiłam na widok
uśmiechniętego Stylesa. I nagle cała złość wyparowała. A ja zaniepokoiłam się
radością, którą poczułam.
- Naprawiłem
samochód. – zaczął dumnie patrząc na swoje auto. Podniosłam brew w
niedowierzeniu.
- I
zapragnąłeś mi się tym pochwalić, więc prawie we mnie wjechałeś, bym nie
przeoczyła żadnego szczegółu.- odparłam z kpiną.
-
Marudzisz.- mruknął. – Chciałem być dżentelmen i podjechać, żebyś nie musiała
tyle iść do drzwi.
- Zrobiłeś
na mnie tym takie wrażenie, że o mało co nie upadłam na chodnik. – odparłam z
sarkazmem i posłałam mu słodki uśmieszek.
Tak ciężko było stać przed nim i udawać, że go nigdy wcześniej nie
spotkałam. Chciałam mu wszystko wykrzyczeć i błagać byśmy mogli wrócić do tego
co mieliśmy, ale nie mogłam.
- Pogadamy
później o twoim sarkazmie gdy z wrażenie Ci majteczki opadną i nie tylko. –
spojrzał się na mnie znaczącym wzorkiem, na co mój wzrok wyrażał idealne zaraz ci przyjebie gdy nie zamkniesz tej
słodkiej buźki.
- Żebyś ty
czasem nie opadł gdy poczujesz ból w wrażliwym miejscu.- syknęłam na jego zboczone
uwagi. Kolejna rzecz, która się w nim nie zmieniła. Nadal jest zboczony.
Pierwszą były jego oczy, drugą to, że gdy dzieje Ci się krzywda. Harry zawszę
jest osobą, która Ci pomoże. Wierzyłam,
że jego serce nie zmieniło się w kamień po jego wielkim upadku.
- To już nie
jest interesujące.- mruknął. – Wsiądziesz sama czy mam to zrobić romantycznie i
cię wepchnąć do środka?- spytał uśmiechając się.
- Nigdzie z
Tobą nie jadę.- ostrzegłam czując nagły strach przed naszą wspólną jazdę
samochodem.
- Nie będę
jechał szybko.- wywrócił oczami.
- Nie. –
warknęłam.
- Jak wy
wszystkie uwielbiacie gdy facet jest romantyczny.- zamarudził pod nosem i za
nim spostrzegłam co jego głupi mózg wymyślił, jego wielkie łapy złapały mnie
podnosząc do góry. Krzyknęłam wijąc się w jego ramionach, a on jak gdyby nic
obszedł spokojnie maskę samochodu i otwierając drzwi pasażera romantycznie kurwa wepchnął mnie do
środka, ale najdziwniejsze było to, że nie próbowałam wyjść. Nie chciałam wyjść
i już nigdy nie chciałam przed nim uciekać. Bałam się tego, że tylko przy nim
czułam, że żyję.
Zagryzłam
wargę gdy ruszyliśmy z miejsca i wyjechaliśmy na prostą drogę. Harry jak
obiecał jechał wolno, tak, że nie było szans na kolejny wypadek, ale i tak nie
mogłam się pozbyć tej traumy. Jednak byłam fanką szybkiej jazdy, a jechać 50 na
godzinę było totalnym frajerstwem dla ludzi, którzy kochają wyścigi.
- Kurwica
mnie strzeli gdy nie przyśpieszysz. – warknęłam, a Styles od razu przyśpieszył
jakby wcześniej czekał na te słowa.
- Dzięki
Bogu.- odpowiedział uśmiechając się.
- Gdzie
jedziemy?- spytałam uważnie śledząc każdy znak, który mijaliśmy i nie podobało
mi się to, że wyjeżdżaliśmy z Londynu.
-
Zobaczysz.- odpowiedział skupiając się na drodze. Westchnęłam opierając głowę
na zagłówku i zamykając oczy. Miałam dość uciekanie przed przeszłością.
Wypierania się jej. Nie chciałam uciekać od osób, które były dla mnie
wszystkim. Wiem, że to ja jestem winna wszystkiemu co spotkało Harrego i nie
zasługuję w żadnym detalu być w jego towarzystwie, ale nie chce uciekać. Bo
właśnie tego pragnę. Boli mnie gdy patrzę na niego i nie widzę chłopaka,
którego kochałam, ale bardziej boli mnie myśl, że nasze spotkania do niczego
nie doprowadzą, a ja będę musiała mu pozwolić odejść. Kolejny raz.
Po
półgodzinnej jeździe dojechaliśmy do jeziora. Bez słowa opuściliśmy samochód i
udaliśmy się bliżej wody. Harry usiadł na samym brzegu zielonej trawy.
Niepewnie zrobiłam to samo próbując do siebie nie dopuścić myśli, które nigdy
nie dają mi niczego dobrego.
- Dlaczego
tu przyjechaliśmy?- spytałam cicho patrząc na niego. Patrzył zamyślony przed
siebie.
- Obiecałem
Ci randkę. – spojrzał na mnie z błyskiem w jego pięknych oczach. Szybko
odwróciłam wzrok. Przy nim coraz trudniej było mi powstrzymać łzy.
- Na którą
się nie zgodziłam. – odparłam uśmiechając się.- Miło, że bierzesz pod uwagę
moje zdanie. Zapomniałam, to ta twoja romantyczność.
- Jestem w
tym za dobry. – zaśmiał się, nie mogłam poradzić, że też się zaśmiałam.
Zapomniałam już dawno o tym uczuciu.
- Dlaczego
tutaj?- rozejrzałam się dookoła.
- Zawszę tu
uciekałem gdy miałem dość. – dodał patrząc na jezioro.- Siadałem tu i patrząc
na jezioro, uświadamiałem sobie, że nigdy nie uciszę w sobie tego bólu.
- Czasami da
się go uciszyć dzięki niektórym osobom,- odpowiedziałam cicho wierząc w to z
całego serca.
- Wierzysz w
miłość?- spytał.
- W miłość
tak, ale w to, że trwa wiecznie, nie. Zawszę coś ją zniszczy, a wtedy miłość
staję się twoim największym wrogiem.
- Chcesz ją
zniszczyć, ale to ona niszczy Ciebie. – dodał cicho. Zawszę już będziemy
przegrani.- Słyszałem, że pływanie nago, to zajebiste uczucie. – zaśmiał się
poruszając brwiami.
- Śmiało
popływaj, a ja będę podziwiać widoki.
- To chociaż
w bieliźnie. – zaproponował dalej.
- Nie.
- Jesteś
słaba Naomi. – dodał prowokująco. Zagryzłam wargę i przechyliłam głowę bliżej
jego.
- Zrobiłabym
to, ale kurczę zapomniałam założyć bielizny. – szepnęłam zagryzając wargę. Powstrzymałam
śmiech patrząc jak się prostuję na moje słowa i wzrokiem przejeżdża po całej
mojej sylwetce.
- Cholera.-
warknął oblizując usta. – Przekonałaś mnie.
Zmrużyłam
oczy gdy zaczynał stawać, zrozumiałam co zamierza, więc szybko wstałam i
zaczęłam biec w przeciwną stronę. Słyszałam jego śmiech za sobą, prawie deptał
mi po piętach. Pisnęłam gdy straciłam grunt pod nogami. Szybko obrócił mnie w
swoich ramionach i schylając się przerzucił mnie przez ramie.
- Zginiesz
marnie Styles jeśli to zrobisz! – krzyknęłam gdy byliśmy coraz bliżej wody.- Za
to też kurwa!- dodałam gdy poczułam jak klepnął mnie w tyłek. Zaśmiał się złowieszczo gdy wszedł powoli do wody, która była na pewno lodowata. Zanurzał się w niej coraz
głębiej, aż jego podwinięte spodnie do kolan zamoczyły się. Moje końcówki włosów już zanurzały się w
wodzie.
- Harry nie
waż się!- warknęłam.
- Specjalnie
mnie sprowokowałaś. – odparł wchodząc coraz głębiej. Ścisnęłam mocniej rękami
jego koszulkę.
- To ty
podniecasz się przez jedno moje zdanie. – odpowiedziałam, wiedząc, że zaraz
pożałuje tych słów. Jego wielka ręką ścisnęła mój pośladek, na co jęknęłam.
- To ty
jęczysz przez jeden mój gest. – odgryzł.
- Zabije cię
dupku.- warknęłam. Zaśmiał się i za chwile poczułam jak zanurzałam się w
lodowatej wodzie. Zaczęłam wymachiwać rękoma i nogami. Wynurzyłam się i
nabrałam głęboko powietrza, za nim zdążyłam się nim nacieszyć, coś ciągnieło mnie na dół. Zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego
Harrego. Pokazałam mu palca środkowego i zaczęłam płynąć do brzegu, bo woda
było kurewsko zimna. Nie musiałam się obracać by wiedzieć, że płynie za mną.
Gdy dotarłam
na brzeg usiadłam na suchej trawie zmęczona tym całym wymachiwaniem. Harry za
chwilę do mnie dołączył, lecz zamiast usiąść obok jełop się na mnie położył
zmuszając mnie do tego samego.
- Zepsułaś
wszystko- zaczął pochylając się nade mną. Czułam jego oddech na swojej twarzy i
już zapomniałam, jakie to jest cholernie dobre uczucie. Mieć go blisko, tak
bardzo blisko, że mogę go poczuć. – To
miało być romantyczne, chciałem cię pocałować.- przełknęłam głośno ślinę na
myśl o jego ustach na moich. W tym momencie wyłączyłam swój mózg.
- Do dupy z
Ciebie romantyk.- szepnęłam, coraz bardziej gubiąc się w jego głębokiej
zieleni.
- Ale i tak
sprawiłem, że jesteś mokra. – zamruczał, na co wywróciłam oczami. Gdy chciałam
odpowiedzieć usłyszałam dźwięk telefonu. Rockowa melodia zaczynała grać coraz
głośniej, grając mi na nerwach. Akurat w tym momencie?!
Harry
warknął pod nosem, podniósł się i wzrokiem zaczął szukać swojego telefonu,
który musiał rzucić na ziemie za nim zaczął mnie gonić.
Gdy on
rozmawiał przez telefon, patrzyłam na niebieskie niebo wiedząc, że wpakowałam
się w gorsze bagno niż byłam. Wszystko
we mnie wróciło, najmniejsza cząstka nadziei, że jest szansa na nowe życie.
Radość bo mogę patrzeć w jego piękne oczy. Szczęście bo jest przy mnie. I
strach, bo nie będzie to trwało długo.
-
Przepraszam, ale muszę wrócić do domu.- usłyszałam jego głos. Wróciłam ze
swoich myśli i spojrzałam na niego przytakując. Z jego pomocą podniosłam się i
ruszyliśmy w stronę samochodu w ciszy, tak samo jak spędzaliśmy całą drogę
powrotną.
- Em..
dzięki, za dziś. – powiedziałam cicho gdy zatrzymaliśmy się przy moim
mieszkaniu.
-
Przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się. Lekko kiwnęłam głową i wyszłam z
samochodu. Wzięłam głęboki oddech.
- Naomi?- w
drodze do drzwi zatrzymał mnie jego głos. Niepewnie odwróciłam się przez
ramie.- Niedługo to powtórzymy.
Nie dał mi
nawet odpowiedzieć tylko ruszył z piskiem i odjechał. Schowałam twarz w rękach
i warknęłam. Kurwa mać! Wbiegłam do domu, od razu kierując się do swojego
pokoju. Nie tego chciałam, ale nauczyłam się, że w tym życiu nie dostajemy tego
co chcemy. Muszę to zrobić na przekór sobie.
Wysłałam,
rzuciłam telefon na łóżku i sama na nie opadłam. Gdzie jest ta prawda w jebanym powiedzeniu czas leczy rany? Dlaczego, z każdym dniem coraz trudniej mi oddychać?
Przymknęłam
powieki słysząc przychodzącego smsa. Wzięłam głęboki oddech i sięgnęłam po
telefon.
Rzuciłam
telefon wybiegając z pokoju. Nie zwracając uwagi na krzyki Malika z dołu
wybiegłam z mieszkania, dławiąc się łzami. Nie wiedziałam co mam robić. Nie czułam nic oprócz strasznego
bólu, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Pragnę go. Chce go.
Potrzebuję go i to jest moją trucizną. Umieram gdy tego nie dostaję i właśnie
pragnę śmierci bo wiem, że już nigdy nie dostanę. Nie ważne jak bardzo będę
starła się teraz walczyć, cokolwiek naprawię za chwilę się to zjebie, bo
przeszłość wszystko zniszczy. Jestem
przegrana, bez niego nigdy nie podniosę się.
Obeszłam
cały budynek chowając się w ciemności. Podeszłam do ściany i osunęłam się po
niej na zimny beton. Dusiłam się, ciągle miałam wrażenie, że umieram. To było
mylne, daleko mi było do śmierci.
Po pewnym
czasie wstałam i weszłam tylnimi drzwiami na zaplecze baru. Zignorowałam głośną
muzykę, która aż tłuka w mojej głowie i skierowałam się do lodówki po ratunek
dzisiejszego wieczoru. Wzięłam i odkręciłam butelkę wódki nie szukając soku.
Już przyzwyczaiłam się do gorzkiego smaku.
Bez siły na
nic, osunęłam się na podłogę i zaczęłam pić jak każdego pieprzonego wieczoru.
Na parę chwili zabijałam w sobie wszystkie złe demony. Rano one wracały z
podwójną siłą. Jakbym ich karmiła procentami. Budziłam się i musiałam otworzyć
powieki z wielkim kacem, który staje się codziennością, ale nie o to w tym
chodzi. Wiem, że to nic mi nie pomaga. Z piciem czy bez, nigdy nie odejdzie ode
mnie ten ból. Ale i tak zawsze sięgam po nią. Może inni mają rację, że chce
zniszczyć siebie jeszcze szybciej niż to robi życie. Cóż, jak na razie wygrywam
z tą suką.
- Naomi co
tutaj robisz?- usłyszałam za sobą głos brata. Spojrzałam na niego przez ramie
wybuchając śmiechem. – Co do cholery?!
- Widzisz,
do cholery to jest ten świat. – odparłam niepewna swoich słów. – A ja próbuje
opić wszystkie swoje błędy, marzenia i to, że jestem na pieprzonym dnie, bo
nigdy nie przestałam go kochać. I mogę
ci to powiedzieć na głos. Kocham Harrego Stylesa i jeśli mógłbyś się teraz
odwalić o tego, że nie powinnam się z nim zadawać, tylko pomóż mi do cholery i
powiedz jak mam to zrobić. Bo ja wiem tylko jedno. Mogę umrzeć i wszystko się
skończy. Dlaczego chce umrzeć, Brian?
Spojrzałam
się na niego i dopiero dostrzegłam za jego ramieniem, Terre. Patrzyła na mnie
z szeroko otwartymi oczami.
- Poznałaś mój mroczny sekret, Terra. - zaśmiałam się powoli kładac się na ziemi. - Czujesz sie z tym lepiej? Położyłam się na zimnych płytkach i zamknęłam oczy z nadzieją, że jutro nigdy nie nadejdzie.
- Poznałaś mój mroczny sekret, Terra. - zaśmiałam się powoli kładac się na ziemi. - Czujesz sie z tym lepiej? Położyłam się na zimnych płytkach i zamknęłam oczy z nadzieją, że jutro nigdy nie nadejdzie.
Od autorki:
Kociaki :*
Rozdział jak obiecałam w sobotę, dodaje teraz, bo nie wiem czy później jak wejdę wir pracy w domu to zdobędę chwile wolną ;d mam nadzieje, że podoba wam się ' randka ' naszych łobuziaków;d
Są święta kochani i kolejne kilogramy. Jeśli ktoś stosuję taką samą dietę jak ja, o nazwie CUD. liczę na cud, że nie przytyję i kolejną, oby poszło w cycki. Jestem z Tobą i wierzę, że Tobie też pójdzie w cycki!
Kolejny za tydzień :D
Rozdział jak obiecałam w sobotę, dodaje teraz, bo nie wiem czy później jak wejdę wir pracy w domu to zdobędę chwile wolną ;d mam nadzieje, że podoba wam się ' randka ' naszych łobuziaków;d
Są święta kochani i kolejne kilogramy. Jeśli ktoś stosuję taką samą dietę jak ja, o nazwie CUD. liczę na cud, że nie przytyję i kolejną, oby poszło w cycki. Jestem z Tobą i wierzę, że Tobie też pójdzie w cycki!
Kolejny za tydzień :D
I ŻYCZE WAM TYCH WESOŁYCH , POGODNYCH, CIEPŁYCH ŚWIĄT!
KOCHAM WAS <3
buhahaha! ach ten Harry :D szkoda mi Naomi :( dziwię się skąd ona bierze siły, żeby codziennie wstać z łóżka. mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkają nasze misiaczki :D
OdpowiedzUsuńwesołych świąt Kochanie! :)
Świetny rozdział !! Naprawde ! Brak słów ! Wesołych swiat ;> i Weny;3
OdpowiedzUsuńJak wybiegala z domu, myślałam, że idzie się zabić. A Harry ją uratuje. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńHarry! Jaki on agh! ta jego romantyczność jest wyjątkowa : ) dziś krótko bo nie mam zbytnio czasu.
OdpowiedzUsuńCzekam do następnej soboty!
Pozdrawiam
Zadziwiasz mnie z rozdziału na rozdział, to ff jest inne niż reszta i jest w nim nuta tajemniczości,która nie daje o sobie zapomnieć, po przeczytaniu rozdziału rozmyślam i nie mogę sie doczekać nowego i tak jest i teraz. Masz talent.O tak!to jest talent do pisania i trzymania czytelnika przy sobie.Nie potrafiłabym przestać teraz czytać twojego dzieła.Pisz dalej i nas zadziwiaj.
OdpowiedzUsuńPs.Wesołych świąt i mokrego dyngusa
Czekam do następnej soboty
buziaki @hazzmylover
niesamowity rozdział . jeju ja nie wytrzymam. Awww. HARRY MOJ KOCHANY. WESOLYCH SWIAT!
OdpowiedzUsuńczekam na next. X @lovmyangles
Harry <3 uwielbiam tego zboczucha! Cudny rozdzial
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! :) Nawzajem wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny <3 uwielbiam to ff i ciebie za to że je piszesz :) Wesołych świąt życzę :*
OdpowiedzUsuńWesołych :)ja stosuje dietę oby poszlo w cycki ale cos nie idzie w sumie mniejsza z tym a rozdział świetny uwielbiam to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńHarry i ta jego romantyczność :-) mam nadzieje że powtórzą tą randke ciekawa koncówka juz sie nie moge doczkec kolejnego :-) WESOŁYCH ŚWIĄT !!! :-D
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńCudo *,*
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że masz talent. Piszesz fajnie i jakoś tak inaczej niż reszta, wyjątkowo. Trochę szkoda mi Naomi. Dziewczyna ma przerąbane. Nie zazdroszcze jej tego romantyzmu Harry'ego.
OdpowiedzUsuńBoże, dlaczego nie było żadnego bzykanka, mistrzu? Chcesz żebym upadła na twarz i złamała sobie oczodoły? Bo kuźwa tak się stanie jeśli Styles nie przeleci Nao, kurde, no. Tak, tak wiem, że jestem zboczona, ale Ty też jesteś i mnie kochasz więc... WYBACZYSZ MI, WIEM ♥
OdpowiedzUsuńTerra dowiedziała się o przeszłości super dwójki i kuźwa szok. Jestem ciekawa co powie na ten temat, jeśli mam być szczera to nie lubię tej dziewoi, soł... MAM W TYŁKU TWOJE ZDANIE, MAM ŁADNIEJSZE JAJKA XD
Zayn, gruba świnio (dobra, nie gruba i nie świnio, bo jesteś boski, ale pomińmy to) jak Ty się kuźwa zwracasz do Nao?! No, kurde, uważaj na swój piękny ryjek i zostaw słodziaka Hazzę w spokoju :C
A rozdział jest ksjdghdgjhdfjcb <3 Wiesz, że go kocham!
Pozdrawiam i życzę weny xxx
Rozdział jest zajebisty. Szkoda mi Naomi, ale tak szczerze to powinna wziąć dupe w troki (przepraszam za wyrażenie) i zrobić coś ze swoim życiem. Walczyć o mężczyznę swojego życia lub odpuścić i odjechać w stronę zachodzącego słońca.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuń