Rozdział 5

Każdy swój dramat przeżywa inaczej, ciągle myślałam, że jestem osobą, która po porażce będzie walczyła dalej resztkami sił czy wiarą, że jestem w stanie to osiągnąć. Chciałabym być taka, ale nic nie mam w sobie z tej osoby. Jestem jej przeciwieństwem , tak bardzo odległym od marzeń, które miałam. Dlatego  każdego dnia, nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Spotkanie z Harrym po trzech latach mogę odebrać jako nową szasnę na to lepsze jutro o które błagam każdego dnia. Tylko, że nie wierzę, że nasze spotkanie przywróci to co mieliśmy. On mi nigdy tego nie wybaczy. Nawet jeśli, musiałby się odwrócić od swojej rodziny, która mnie nienawidzi. Nie jestem osobą, która widzi w tym lepsze jutro, lecz jeszcze gorsze piekło.
- Naomi! – usłyszałam zza drzwi. Podniosłam się z łóżka bez żadnego pojęcia jak się w nim znalazłam. Podeszłam do drzwi i osunęłam się po nich na panele.  Za nim Terra zdążyła wstać by przyjść do mnie z przyszykowanym kazaniem, wstałam i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam by teraz siedziała po drugiej stronie drzwi w tej samej pozycji. Nie byłam gotowa na to by po usłyszeniu prawdy mogła mnie znienawidzić.
- Terra! – odpowiedziałam drażniąc się z nią, mimo, że nie miałam na to humoru. Po prostu część mnie chciała by odeszła i pozwoliła mi umierać w samotności tak jak każdego szarego dnia, a z jednej strony chciałam by tu była i powiedziała, że to nic między nami nie zmienia i nigdzie się nie wybiera.
-Nie wygłupiaj się, do cholery. – warknęła.
- Przecież tego nie robię. – odpowiedziałam przymykając powieki. Łudziłam się, że nigdy nie będę musiała o tym mówić, że jak zamknę to w sobie głęboko to będzie łatwiej.
- Kiedyś będziesz musiała wyjść. – ostrzegła na co się zaśmiałam się bez humoru. Nie chciałam z stąd wychodzić. Mimo, że ta blondynka siedziała po drugiej stronie z chęcią pomocy. Czułam, że nie mam dokąd iść. Nie mam dla kogo żyć.
- Kto powiedział, że tego chce.- odpowiedziałam cicho pozwalając pierwsze łzie spłynąć po moim policzku.
- Nie możesz się zamykać w pokoju, tak jak i w sobie!- to właśnie robię najlepiej. Nauczyłam się sama żyć z bólem i wiedziałam, że to bardziej mnie dobija, lecz nie umiałam tego zmienić, strach rósł we mnie każdego dnia. Dawno przestałam być sobą i mieć kontrolę nad swoim życiem.
- Ostatnie czego chce to twoich kazań. Przymknij się do cholery.- warknęłam ostrzej. Próbowałam ją odstraszyć by odeszła.
- Możesz mnie wyzywać od suk, dziwek jak tylko zechcesz kochanie, ale ja się z stąd nie ruszę. – otworzyłam oczy i nimi wywróciłam. Jej cholerna upartość.
- Obyś kurwa tam zdechła. – krzyknęłam do niej, oczywiście nie mając tego na myśli.
- I tak cię dopadnę w piekle.
Czy zawsze już tak będzie? Czy kiedyś odzyskam wiarę w ten świat? Czy poczuję nadzieję, że odzyskam choć kawałek siebie i szczęścia? Czy przyjdzie we mnie siła bym mogła stać się osobą, którą chciałam być gdy byłam mała? Czy ucieknę z ciemności? Nie chce wypierać się przeszłości. Miłości która dała mi tak wiele. Tylko po prostu, chce umieć temu pozwolić odejść. Odpuścić i pogodzić się z tym, że to koniec.
Drgnęłam gdy usłyszałam dźwięk wydobywając się z okna. Zmrużyłam oczy widząc czarną czuprynę i słysząc masę przekleństw na robotników tego domu. Po sekundzie, zirytowana twarz Malika ukazała mi się w całości. Niezgranie prawie zabijając się o sznurówki swoich butów wszedł do pokoju i spojrzał na mnie, jakby to wszystko była moja wina.
- Gorzej tu nie da się wejść. – warknął poprawiając swoją bluzkę. Spojrzałam na niego podnosząc brew.
- A ktoś Ci kazał?- spytałam posyłając mu kpiące spojrzenie. Wymamrotał coś pod nosem i usiadł obok mnie.
- Nie musiałbym wpierdalać się przez to cholerne okno, w ogóle kto robi ściany bez żadnej możliwości wejścia na piętro? – zaczął oburzony.
- Wszyscy?- spytałam. Wywrócił oczami.
- Tak czy siak GDYBY NIE TA STARA WIEDŹMIA WSZEDŁBYM PRZEZ DRZWI- podniósł głos by Terra mogła to usłyszeć. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy kazała mu spierdalać.  Nie doceniłam nigdy tej dwójki, bo bałam się, że jak pozwolę im mnie bardziej poznać, ja zacznę czuć, że są mi potrzebni.  A oni za chwilę odejdą. Sama siebie oszukiwałam, że dałabym radę bez nich.
-Przyniosłem Ci bo wiedziałem, że będziesz tego potrzebować gdy zobaczyłem tą wiedźmę przed twoimi drzwiami. A wiem, że Ci się skończyły. Przyznaję to może być moja wina. – z kieszeni wyjął paczkę fajek podając mi ją. Odebrałam ją z wdzięcznością i nie czekając dłużej, po sekundzie zaciągałam się lekarstwem, które nie może być już bardziej trujące.
- Dzięki. – odpowiedziałam czując jak moje ciało powoli się uspakaja. – To nie jest jedyny powód dla którego tu jesteś?
- Nie. – odpowiedział szybko.- Wspinając się tu jak kretyn, robiłem to by wyjść na jeszcze większego.
- Możesz być jeszcze większym?- spytałam przerywając mu. Zaśmiałam się na jego groźne spojrzenie.
- Możesz mnie wysłuchać zła kobieto?- warknął udając oburzenie. – Bo Cię zaraz wyrzucę na pożarcie wiedźm.
Podniosłam ręce do góry cicho się śmiejąc.
- Nie palne Ci kazania, jak ostatni popapraniec, ale jeśli będzie tak potrzeba, tylko jedno twoje słowo, a mogę komuś skopać tyłek. Jestem w tym dobry.
- Dobra przyznawaj się! Kim jesteś i co zrobiłeś z Malikiem?- spojrzałam na niego z szeroko otwartymi  oczami. Ktoś wysłuchał moich modlitw i zabrał tego śmierdzącego gada od nas?!
Malik wywrócił oczami i spojrzał na mnie z poważną miną, na co ja przestałam się śmiać. Nie trudno domyślić się, że w jakiś sposób musiał się dowiedzieć, dlaczego Terra przesiaduję pod moim pokojem. Jednak nadal nie potrafiłam dojść do tego, dlaczego go to przejęło.
- Nie będę obwijał w bawełnę i powiem, że wiem. Nie od Terry, ale dlatego, że Styles jest moim wrogiem i o wrogach wie się wszystko. Poskładałem wszystko w całość i naprawdę pomyślałem, że powinienem Cię przeprosić, że to wszystko zacząłem. Musisz wiedzieć, że jestem tu zawszę i nigdy więcej nie będę się z nim ścigał.
- Nawet jeśli to oznacza, że wyjdziesz na totalnego frajera bo się poddajesz?- spytałam poważnie. – Daj spokój, Zayn. Słyszałam o waszym kolejnym wyścigu. Każdy na Ciebie liczy.
- W dupie ich wszystkich mam, jeśli ty masz przez to cierpieć.
- Poradzę sobie,  a ty musisz walczyć o swoje. Tylko bez dramy.
- Już odwołałem, a teraz zamknij się i koniec tego tematu. Skoro zrobiłem już z siebie frajera i totalnego kretyna to należy nam się kurczak, którego sam zrobiłem.
- Ty razem bez niespodzianek w środku? – spytałam uśmiechając się lekko.
- No co z ziołem też był dobry. – wzruszył niewinnie ramionami. Oboje się zaśmialiśmy przypominając sobie ostatnią fazę po kurczaku zrobionym przez Malika i jego małej niespodziance o której wspomniał po fakcie. Gdzie byliśmy już zjarani  ziołem, które dodał.
 Z trudem oboje wstaliśmy z podłogi szykując się stracie z blondynką. Przekręciłam klucz w drzwiach, ciągnąc je w swoją stronę. Terra stała przed nami uważnie mi się przyglądając.
- Za nim zaczniesz na mnie warczeć bym przestała. – zaczęła szybko. – Chce tylko powiedzieć, że jeśli będziesz chciała pogadać to ja zawszę będę obok.
Uśmiechnęłam się pod nosem lekko przytakując.
 ****

- Jaja sobie robisz, prawda? – spojrzałam wściekła na Briana. Stał przede mną z bezradną miną, za którą chciałam go zabić. Chociaż wiedziałam, że to niego wina, że zatrudnia same pustaki oprócz mnie i Terry, którą chuj wie gdzie wywiało.
- Zobacz na to bydło, które lgnie do baru jakby im kurwa płacili za to kto najwięcej wypiję, a ja sama mam obsługiwać ich zasrane mordy bo do cholery, damulka przeżywa piekło i biedna płacze w kącie, bo jak  idiotka skończona podpaliła swoje tlenione włosy i nie może przyjść do pracy?!
- Wiesz jaka ona jest.- odparł spokojnie.
- Wiem to, że jak następnym razem ją spotkam wyrwę jej wszystkie włosy i wtedy kurwa będzie miała dramat. – warknęłam wracając zza bar.
- Czy dostanę kiedyś tego drinka? – usłyszałam gdzieś z boku. Zacisnęłam ręce na szklance i spojrzałam na kolejny wybryk natury z tlenionymi włosami.
- Jak tam kurwa stoisz to stój, tylko bez gwałtownych ruchów bo tynk z twarzyczki ci spadnie.  – warknęłam, na co to larwa tylko fuknęła pod nosem i wycofała się na parkiet. Wróciłam do robienia kolejnych zamówień ignorując ostrzegawcze spojrzenie braciszka. Nic nie powiedział tylko zaczął mi pomagać.
Przez kolejne dwie godziny obsługiwałam i wydawało się, że zamiast ubywać to jest tych ludzi więcej. A z każdą minutą miałam ochotę rozbić butelkę na łbie tych tępych ludzi. Nie mogłam powstrzymać swojej irytacji gdy połowę z tych ludzi, zastanawiało się przez pięć minut czego ich piękne ryje pragną. Nie mogłam powstrzymać uwagi, że może mózgu.
Dziękowałam szczerze, że przez tłok przy barze, nie miałam dłuższej chwili przyglądając się ludziom na parkiecie, gdzie wszyscy ocierali się o swoje spocone ciała. Wątpię, że dzisiaj ktoś mógł swobodnie przejść przez parkiet gdziekolwiek. A miałam wrażenie, że tych ludzi jest coraz więcej. Oczywiście, Brian nie był bardziej szczęśliwszy z zarobku jaki go dzisiaj czekał. Na moją kpiącą uwagę, że dzisiaj jest zjazd wszystkich idiotów, odparł, że nasze miasto ma święto. Ze względu, że jego bar jest najlepszy w tych okolicach, rzeczywiście nastąpił zjazd idiotów.
 ****
Mijały kolejne godziny,  a ludzie coraz rzadziej dochodzili do swojego upragnionego celu, czyli baru z większą ilością alkoholu. Nie wiem czy bardziej żałosne, czy śmieszne było to jak chwiejnie próbowali dojść do mnie i zamówić kolejne drinki. Jestem tego świadoma, że przeważnie ja tak wyglądam, ale mnie to nie żenuję. Mam to szczęście i wtedy nie widzę siebie w żadnym odbiciu.
- Widzę, że dzisiaj ostro. – usłyszałam głos zagłuszony muzyką. Podniosłam wzrok z szykowanego przeze mnie drinka i spojrzałam przed siebie, na kolejnego idiotę, którego jeszcze brakowało mi do zjebania nastroju.
Zignorowałam go i dalej wykonywałam swoją pracę. Kąta okiem dostrzegłam dziwne spojrzenie brata, który niepewnie raz patrzył na mnie, raz na Stylesa. Gdy mu ostatni raz powiedziałam, że to nie jest takie łatwe powiedzieć mu spierdalaj, a on sobie grzecznie odejdzie. Jakby go dobrze znał, uwierzyłby, że to jest ten człowiek, który łatwo nie odpuszcza.
- To, że mnie ignorujesz, nie sprawi, że sobie pójdę. – jego rozbawiony głos przykuł moją uwagę. Mimo, że starałam się na niego nie zwracać uwagi, nie chciałam przegapić szansy na drażnienie się z nim.
- A myślałam, że już dawno poszedłeś. – odparłam z lekkim uśmieszkiem.
- Czekam, aż ktoś uprzejmie mnie obsłuży.
- Przeczuwam suszę dla twojej gęby. – uśmiechnęłam się wrednie robiąc kolejne zamówione drinki tylko nie jego.
- Jestem w stanie to wytrzymać dla Ciebie. – zaśmiał się.
- Romeo przyhamuj bo jeszcze zemdleje z zachwytu. – zakpiłam podając drinka jak na razie ostatniemu chętnemu do picia. Po chwili do baru podeszła tam sama lafirynda z tynkiem. Usiadła na krześle obok Harrego uśmiechając się do niego wypchanymi botoksem warami, które były tak wielkie pewnie od obciągania kolesiom. Uważnie przyglądałam się dalszemu rozwojowi sytuacji. Styles odwrócił głowę w jej stronę,  wzrokiem przejeżdżając po jej zapewne plastikowej sylwetce i odwrócił się z wymalowaną odrazą na twarzy. Nasze spojrzenia się spotkały, zmrużyłam oczy widząc jego nagły szeroki uśmiech i po chwili ponownie odwrócił się w stronę tej pieprzonej wywłoki i  odwzajemnił jej uśmiech.
Ignorowałam ich, ciekawa ile wytrzyma udając swoją uprzejmość. Słysząc jej piskliwy głos krzyczący o najlepszym dniu w jej życiu miałam ochotę strzelić sobie w głowę. Wiedziałam, że  Styles czeka na mój ruch zazdrości co chwile spoglądając w moją stronę. Również wiedziałam to, że dopóki nie wybuchnę, jego przestawieniem będzie trwać, tak jak i jego męki. Schowałam swoją zazdrość i chęci zrzucenia się na tą dziwkę i z uśmiechem paradowałam od klienta do klienta robiąc drinki.
- Przepraszam?- Pliskowy głos odbił się o moje uszy, aż się krzywiłam.
- Mogę w czymś pomóc?- spytałam uprzejmie z fałszywym uśmiechem.
- Chciałabym zamówić coś do picia..
- A myślałam, że do jedzenia. – wtrąciłam się w jej zdanie, jeszcze szerzej się uśmiechając.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka wredna? – spytała marszcząc czoło. – Na początku obraziłaś mnie mówiąc, że mam tynk na twarzy- przerwała przez wybuch śmiechu Harrego. – A teraz znowu to robisz.
- Wybacz mi, mam ciężkie dni.  Na przeprosiny drink na koszt filmy.
Uśmiechnęłam się wrednie odwracając się do nich plecami. Naszykowałam szklankę i zrobiłam mieszankę wszystkich alkoholi. Zamieszałam to łyżką i z wymalowanym uśmiechem podeszłam do nich i podałam jej.
- Co to kurwa jest?!- krzyknęła wypluwając to co upiła.
- Myślałam, że chcesz coś mocniejszego ze względu na twoje cierpienie. Wyobrażam sobie jakie to musi być straszne gdy patrzysz w lustrze na swoje odbicie.
- Suka! – warknęła odchodząc. Uśmiechnęłam się triumfalnie, wylewając zawartość mojego mistrzowskiego drinka do zlewu.


****
-No chyba Cię pojebało!- krzyknęłam zatrzymując się gwałtownie przed wielką bramą prowadzącą do tego piekła. Jest jedenasta godzina w nocy. Moje ciało jest zmęczone i tylko dlatego zgodziłam się na kolejną naszą wycieczkę by mieć za chwile święty spokój. Gdybym wiedziała, że to wymyślił uciekłabym na drugi koniec świata.
- Czyżbyś się bała?- spytał zadowolony odkrywając moją słabość. Dla pozorów, furknęłam na jego słowa.
- Nie. – odpowiedziałam szybko. – Nie mam zamiaru tam wchodzić! – warknęłam.
Przeklinałam pod nosem stojąc w długiej kolejce do tej przeklętej maszyny. Kto do cholery wymyślił wesołe miasteczko?! Z przerażeniem patrzyłam jak maszyna z ludźmi unosi się wysoko w górę i za chwilę szybko spada na dół. Przełknęłam głośno ślinę, słysząc piski osób, które obecnie przeżywają piekło. Jestem pewna ze sama swoim piskiem przygłuszę ich wszystkich. Ręce Harrego na moich biodrach skutecznie uniemożliwił mi ucieczkę, której już się podjęłam gdzieś pięćdziesiąt razy podczas dziesięciu minut.
Co pięć minut kolejka przede mną zmniejszała się  o szesnaście osób. Wielka przerażająca maszyna migając kolorowymi światełkami powoli zwalniała. Dobrze wiedziałam, że w następnej szesnastce jesteśmy my z Harrym. Z przerażeniem patrzyłam jak niektóre osoby wychodząc z maszyny z minami jakby mieli zaraz zwymiotować, nadal w szoku. Poczułam na plecach lekki nacisk przez co musiałam się ruszyć się do przodu, idąc za ludźmi, którzy uśmiechnięci zajmowali swoje miejsce. Podałam kolesiowi bilet zakupiony przez Harrego i niepewnie doszłam do siedzenia. Musiałam podskoczyć by usiąść. Nieufnie spojrzałam na zabezpieczenie, które miało mnie chronić od wylecenia.
-Nie będziesz wymiotować, prawda? – spytał Harry siadając na siedzeniu obok.
- Zginiesz za to w piekle. – warknęłam. Koleś od przyjmowania biletów podchodził od każdego, zakładając mu zabezpieczenie. Nie ufałam dwom rurką które mnie przytrzymywały przy siedzeniu. Zacisnęłam mocniej powieki gdy maszyna ruszyła w ruch. Cały świat stanął mi do góry nogami gdy wbiliśmy się na najwyższą wysokość by za chwilę opaść gwałtownie w dół i znowu się zbić. Myślałam, że serce wypadnie mi z klatki piersiowej gdy na samej górze zaczęliśmy się obracać. W myślach modliłam się by to pięć minut już minęło. W pewnym momencie poczułam rękę Harrego. Z wielkim wysiłkiem puściłam się rurki i splątałam nasze ręce. Nie mogę wyjaśnić dlaczego nadal to działa, ale gdy spojrzałam na niego, mój strach zmalał. Wiedziałam, że nie pozwoli by mi się coś stało.
- I co było tak strasznie?- spytał gdy oboje byliśmy na bezpiecznej powierzchni.
- Gorzej niż strasznie. – warknęłam nadał czując dreszcze emocji i tej adrenaliny. Przymykałam oczy i nadal miałam wrażenie jak spadam na sam dół. To było straszne.
Później poszliśmy na samochodziki, wygrałam rozbijając samochód Harrego, który później uciekał po całym torze na nogach, a ja go goniłam samochodem. Za nim go dorwałam, zdążyliśmy zostać już wywaleni za nieprzestrzeganie zasad. Do samego zamknięcia zajadaliśmy się watą cukrową i wchodziliśmy gdzie się tylko dało, przy okazji nabijając się innych ludzi. Nigdy nie lubiłam wesołego miasteczka. Jednak gdybym miała do nich chodzić z Harrym, nawet polubiłabym to przeklętą przerażającą maszynę, która chciała  mnie doprowadzić do zawału.
-Możesz zostać u mnie. – zaczęłam niepewna swoich słów.
- Chcesz tego?- spytał uśmiechając się szeroko. Wywróciłam oczami na jego zadowolenie.
- Jest po północy, jesteś zmęczony nie powinieneś teraz prowadzić.
- Troszczysz się o mnie? – spytał podnosząc brew.
- Zamknij się. – warknęłam odwracając się by otworzyć drzwi od mieszkania. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc kroki za sobą gdy wchodziłam do środka. Na szczęście nikogo nie było. Terra wyjechała na kilka dni do rodziców, a Malika gdzieś pewnie wywiało.
- Ta kanapa jest do twojej dyspozycji. – wskazałam palcem na kanapę pośrodku salonu.
- Nie chce mi się spać. – zamarudził.
- To masz problem. – odpowiedziałam przechodząc do kuchni.
- Pooglądajmy razem filmy. – polazł za mną, denerwując moje ucho.
- Nieee. – przeciągnęłam gdy złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić do salonu. Delikatnie popchnął mnie na kanapę. Sam z siebie zadowolony rozłożył się na całej długości, prosząc cicho bym położyła się obok niego.
- Mieliśmy oglądać filmy. – przypomniałam mu.
- Nie chce oglądać filmu. Chciałem tylko byś została ze mną. – uśmiechnął się słodko, co mu pomogło w wygranej. Westchnęłam poddając się. Położyłam się obok niego, a za chwilę czułam jak przyciąga mnie do siebie.
- Dobranoc, mała. – usłyszałam jego szept gdy zamknęłam powieki. – Naomi, nie musisz być zazdrosna. Interesujesz mnie tylko Ty.

 Słysząc jego słowa na moment zamarłam. Nie wiedząc co mogłabym odpowiedzieć, udałam , że śpię. Zasypiałam ciągle w myślach odtwarzając sobie jego słowa. Zasypiałam szczęśliwa i czując się bezpiecznie w jego ramionach. Usnęłam z nadzieją, że kiedyś będę mogła mu powiedzieć jak bardzo go kocham, a on odpowie tym samym. 


Od autorki:
Witam kociaki:*
Jak u was, leci ? bo ja wyczuwam u siebie dużo wolnego:)
Wiem i musicie mi wybaczyć, ten rozdział. Szczerze mówiąc, który jest do dupny. - Bagno! I was za to przepraszam! 
1. Dziękuję za wszystkie głosy na mojego bloga w ankiecie. Ankieta. Nadal jeśli macie ochotę można głosować! Za wszystkie głosy, Bóg zapłać!
2.  Zapraszam na mój nowy blog! Criminal.  Pragnę was powiadomić, a raczej rozsiać wasze wątpliwości co u nie których.  Nie przestane prowadzić tego bloga. Nie ucierpi na tym nic. Rozdziały jak zawszę będą dodawne regulanie na każdym blogu !
3. Jeśli macie jakieś pytania śmiało zapraszam na Tt albo Aska. Na wszystkie pytania  z chęcią odpowiem:)
4. Jeśli chcecie zobaczyć ' maszynę ' na której była nasza dwójka to tutaj! Najlepiej oglądać po 1 minucie gdzie to wszystko już się rozkręciło! Uwierzcie, że byłam na tym i mimo pierwszego razu gdzie myślałam, że zaraz umrę! To kocham to, najlepsze uczucie jak możesz poczuć! Byłam już na tym jakieś 100 razy i chce więcej!

Dziękuję za uwagę. Dupny rozdział mam nadzieję, że wybaczony. Pamiętajcie, że was kocham! ♥
Pozdrawiam i całuję :*

Komentarze

  1. dupny?ty chyba nie wiesz co znaczy dupny, rozdział jest mega♥ jezu jak oni się złapali za ręce na tej maszynie to tak aż serce szybciej zaczęło bić i tak samo było przy końcówce kiedy powiedział jej, że tylko ona go interesuje omg wejiffewijujwiekofrwe czekam na kolejny rozdział , tak samo jak na criminal :D buziaki @hazzmylover

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo jeju jaki swietny rozdzial. Az nie wiem co powiedziec :( taki piekny x czekam na next x @lovmyangels

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówkę czytałam ze 100 razy i nadal nie mogę uwierzyć że jej to powiedział czekam z niecierpliwością na next :D

    OdpowiedzUsuń
  4. dupny !!!!??? Oszalalas ?! Swietny! Uwielbiam ten rozdzial a kiedy przeczytalam " interesujesz mnie tylko ty" to w myslach mialam takie wielkie AWWWWW!!!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny *___* Czekam pilnie na następny ;*
    Mam nadzieję, że do mnie zajrzysz ;D
    somebody-to-looove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww końcówka jest taka że aż brak słów <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Do dupy albo bagno to ty możesz być za taki myślenie . Nawet nie wiesz jaki on świetny :) Zaje**** :** Czekam na następny . Ach nawet nie wiesz jaki masz potencjał i talent do pisanie . :) ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Dupny ?! Jak ja piszę rozdziały to mi nie wychodzą taki ja ten rozdział jak ty go nazwałaś ,,Dupny"

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdzial . Noami lubi szybka jazde a sie tego bala . To nawet ja na tym bylam . Lol . XD

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko, jakie słodkie zakończenie! ^^ super, bardzo mi się podoba, czekam na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. uuuu! jakie zakończenie :D tego się nie spodziewałam. Malik ich przyłapie?! :D powiedz, że tak! albo jej brat wpadnie w odwiedziny :D hihi! to byłoby lepsze! już wyobrażam sobie jego minę
    czekam zniecierpliwiona na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany! Zasnęli razem, ale nie był ani bzykanka ani całowanka. DLACZEGO, OLA? DLACZEGO?! CHCESZ MNIE ZABIĆ?
    Dobra, scena zazdrości była perfekcyjna, kocham tych czubków, rany już niedługo będą się całować i w ogóle, wiem, że tak będzie nie mów, że nie!
    Dobra, Styles musisz być bardziej romantyczny. No dobra, wesołe miasteczko to idealne miejsce na randkę, ale trochę romantyzmu! Okej? Jak coś daję prywatne lekcje ^^
    Zayn jaki kochany się zrobił. Chyba zaczynam go lubię ^^ Więc niedługo zjawi się Isabel i Zayn się w niej zakocha. TAKI MAŁY SPOILER DLA FANÓW OPOWIADANIA :')
    A tak serio to wiesz, że jesteś cudowna, a ten rozdział mnie powalił na kolana, no nie? Mam nadzieję, mistrzu ;)
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz