Każdy swój
dramat przeżywa inaczej, ciągle myślałam, że jestem osobą, która po porażce
będzie walczyła dalej resztkami sił czy wiarą, że jestem w stanie to osiągnąć.
Chciałabym być taka, ale nic nie mam w sobie z tej osoby. Jestem jej
przeciwieństwem , tak bardzo odległym od marzeń, które miałam. Dlatego każdego dnia, nienawidzę siebie jeszcze
bardziej. Spotkanie z Harrym po trzech latach mogę odebrać jako nową szasnę na
to lepsze jutro o które błagam każdego dnia. Tylko, że nie wierzę, że nasze
spotkanie przywróci to co mieliśmy. On mi nigdy tego nie wybaczy. Nawet jeśli,
musiałby się odwrócić od swojej rodziny, która mnie nienawidzi. Nie jestem
osobą, która widzi w tym lepsze jutro, lecz jeszcze gorsze piekło.
- Naomi! –
usłyszałam zza drzwi. Podniosłam się z łóżka bez żadnego pojęcia jak się w nim
znalazłam. Podeszłam do drzwi i osunęłam się po nich na panele. Za nim Terra zdążyła wstać by przyjść do mnie
z przyszykowanym kazaniem, wstałam i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam by
teraz siedziała po drugiej stronie drzwi w tej samej pozycji. Nie byłam gotowa
na to by po usłyszeniu prawdy mogła mnie znienawidzić.
- Terra! –
odpowiedziałam drażniąc się z nią, mimo, że nie miałam na to humoru. Po prostu
część mnie chciała by odeszła i pozwoliła mi umierać w samotności tak jak
każdego szarego dnia, a z jednej strony chciałam by tu była i powiedziała, że to
nic między nami nie zmienia i nigdzie się nie wybiera.
-Nie
wygłupiaj się, do cholery. – warknęła.
- Przecież
tego nie robię. – odpowiedziałam przymykając powieki. Łudziłam się, że nigdy
nie będę musiała o tym mówić, że jak zamknę to w sobie głęboko to będzie
łatwiej.
- Kiedyś
będziesz musiała wyjść. – ostrzegła na co się zaśmiałam się bez humoru. Nie
chciałam z stąd wychodzić. Mimo, że ta blondynka siedziała po drugiej stronie z
chęcią pomocy. Czułam, że nie mam dokąd iść. Nie mam dla kogo żyć.
- Kto
powiedział, że tego chce.- odpowiedziałam cicho pozwalając pierwsze łzie
spłynąć po moim policzku.
- Nie możesz
się zamykać w pokoju, tak jak i w sobie!- to właśnie robię najlepiej. Nauczyłam
się sama żyć z bólem i wiedziałam, że to bardziej mnie dobija, lecz nie umiałam
tego zmienić, strach rósł we mnie każdego dnia. Dawno przestałam być sobą i
mieć kontrolę nad swoim życiem.
- Ostatnie
czego chce to twoich kazań. Przymknij się do cholery.- warknęłam ostrzej. Próbowałam
ją odstraszyć by odeszła.
- Możesz
mnie wyzywać od suk, dziwek jak tylko zechcesz kochanie, ale ja się z stąd nie
ruszę. – otworzyłam oczy i nimi wywróciłam. Jej cholerna upartość.
- Obyś kurwa
tam zdechła. – krzyknęłam do niej, oczywiście nie mając tego na myśli.
- I tak cię
dopadnę w piekle.
Czy zawsze
już tak będzie? Czy kiedyś odzyskam wiarę w ten świat? Czy poczuję nadzieję, że
odzyskam choć kawałek siebie i szczęścia? Czy przyjdzie we mnie siła bym mogła
stać się osobą, którą chciałam być gdy byłam mała? Czy ucieknę z ciemności? Nie
chce wypierać się przeszłości. Miłości która dała mi tak wiele. Tylko po
prostu, chce umieć temu pozwolić odejść. Odpuścić i pogodzić się z tym, że to koniec.
Drgnęłam gdy
usłyszałam dźwięk wydobywając się z okna. Zmrużyłam oczy widząc czarną czuprynę
i słysząc masę przekleństw na robotników tego domu. Po sekundzie, zirytowana
twarz Malika ukazała mi się w całości. Niezgranie prawie zabijając się o
sznurówki swoich butów wszedł do pokoju i spojrzał na mnie, jakby to wszystko
była moja wina.
- Gorzej tu
nie da się wejść. – warknął poprawiając swoją bluzkę. Spojrzałam na niego
podnosząc brew.
- A ktoś Ci
kazał?- spytałam posyłając mu kpiące spojrzenie. Wymamrotał coś pod nosem i
usiadł obok mnie.
- Nie
musiałbym wpierdalać się przez to cholerne okno, w ogóle kto robi ściany bez
żadnej możliwości wejścia na piętro? – zaczął oburzony.
- Wszyscy?-
spytałam. Wywrócił oczami.
- Tak czy
siak GDYBY NIE TA STARA WIEDŹMIA WSZEDŁBYM PRZEZ DRZWI- podniósł głos by Terra
mogła to usłyszeć. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy kazała mu spierdalać. Nie doceniłam nigdy tej dwójki, bo bałam się,
że jak pozwolę im mnie bardziej poznać, ja zacznę czuć, że są mi potrzebni. A oni za chwilę odejdą. Sama siebie
oszukiwałam, że dałabym radę bez nich.
-Przyniosłem
Ci bo wiedziałem, że będziesz tego potrzebować gdy zobaczyłem tą wiedźmę przed
twoimi drzwiami. A wiem, że Ci się skończyły. Przyznaję to może być moja wina.
– z kieszeni wyjął paczkę fajek podając mi ją. Odebrałam ją z wdzięcznością i
nie czekając dłużej, po sekundzie zaciągałam się lekarstwem, które nie może być
już bardziej trujące.
- Dzięki. –
odpowiedziałam czując jak moje ciało powoli się uspakaja. – To nie jest jedyny
powód dla którego tu jesteś?
- Nie. –
odpowiedział szybko.- Wspinając się tu jak kretyn, robiłem to by wyjść na
jeszcze większego.
- Możesz być
jeszcze większym?- spytałam przerywając mu. Zaśmiałam się na jego groźne
spojrzenie.
- Możesz
mnie wysłuchać zła kobieto?- warknął udając oburzenie. – Bo Cię zaraz wyrzucę
na pożarcie wiedźm.
Podniosłam
ręce do góry cicho się śmiejąc.
- Nie palne
Ci kazania, jak ostatni popapraniec, ale jeśli będzie tak potrzeba, tylko jedno
twoje słowo, a mogę komuś skopać tyłek. Jestem w tym dobry.
- Dobra
przyznawaj się! Kim jesteś i co zrobiłeś z Malikiem?- spojrzałam na niego z
szeroko otwartymi oczami. Ktoś wysłuchał
moich modlitw i zabrał tego śmierdzącego gada od nas?!
Malik
wywrócił oczami i spojrzał na mnie z poważną miną, na co ja przestałam się
śmiać. Nie trudno domyślić się, że w jakiś sposób musiał się dowiedzieć,
dlaczego Terra przesiaduję pod moim pokojem. Jednak nadal nie potrafiłam dojść
do tego, dlaczego go to przejęło.
- Nie będę
obwijał w bawełnę i powiem, że wiem. Nie od Terry, ale dlatego, że Styles jest
moim wrogiem i o wrogach wie się wszystko. Poskładałem wszystko w całość i
naprawdę pomyślałem, że powinienem Cię przeprosić, że to wszystko zacząłem.
Musisz wiedzieć, że jestem tu zawszę i nigdy więcej nie będę się z nim ścigał.
- Nawet
jeśli to oznacza, że wyjdziesz na totalnego frajera bo się poddajesz?- spytałam
poważnie. – Daj spokój, Zayn. Słyszałam o waszym kolejnym wyścigu. Każdy na
Ciebie liczy.
- W dupie
ich wszystkich mam, jeśli ty masz przez to cierpieć.
- Poradzę
sobie, a ty musisz walczyć o swoje.
Tylko bez dramy.
- Już
odwołałem, a teraz zamknij się i koniec tego tematu. Skoro zrobiłem już z
siebie frajera i totalnego kretyna to należy nam się kurczak, którego sam
zrobiłem.
- Ty razem
bez niespodzianek w środku? – spytałam uśmiechając się lekko.
- No co z
ziołem też był dobry. – wzruszył niewinnie ramionami. Oboje się zaśmialiśmy
przypominając sobie ostatnią fazę po kurczaku zrobionym przez Malika i jego
małej niespodziance o której wspomniał po fakcie. Gdzie byliśmy już
zjarani ziołem, które dodał.
Z trudem oboje wstaliśmy z podłogi szykując
się stracie z blondynką. Przekręciłam klucz w drzwiach, ciągnąc je w swoją
stronę. Terra stała przed nami uważnie mi się przyglądając.
- Za nim zaczniesz
na mnie warczeć bym przestała. – zaczęła szybko. – Chce tylko powiedzieć, że
jeśli będziesz chciała pogadać to ja zawszę będę obok.
Uśmiechnęłam
się pod nosem lekko przytakując.
****
- Jaja sobie
robisz, prawda? – spojrzałam wściekła na Briana. Stał przede mną z bezradną
miną, za którą chciałam go zabić. Chociaż wiedziałam, że to niego wina, że
zatrudnia same pustaki oprócz mnie i Terry, którą chuj wie gdzie wywiało.
- Zobacz na
to bydło, które lgnie do baru jakby im kurwa płacili za to kto najwięcej
wypiję, a ja sama mam obsługiwać ich zasrane mordy bo do cholery, damulka
przeżywa piekło i biedna płacze w kącie, bo jak
idiotka skończona podpaliła swoje tlenione włosy i nie może przyjść do
pracy?!
- Wiesz jaka
ona jest.- odparł spokojnie.
- Wiem to,
że jak następnym razem ją spotkam wyrwę jej wszystkie włosy i wtedy kurwa
będzie miała dramat. – warknęłam wracając zza bar.
- Czy
dostanę kiedyś tego drinka? – usłyszałam gdzieś z boku. Zacisnęłam ręce na
szklance i spojrzałam na kolejny wybryk natury z tlenionymi włosami.
- Jak tam
kurwa stoisz to stój, tylko bez gwałtownych ruchów bo tynk z twarzyczki ci
spadnie. – warknęłam, na co to larwa
tylko fuknęła pod nosem i wycofała się na parkiet. Wróciłam do robienia
kolejnych zamówień ignorując ostrzegawcze spojrzenie braciszka. Nic nie
powiedział tylko zaczął mi pomagać.
Przez
kolejne dwie godziny obsługiwałam i wydawało się, że zamiast ubywać to jest
tych ludzi więcej. A z każdą minutą miałam ochotę rozbić butelkę na łbie tych
tępych ludzi. Nie mogłam powstrzymać swojej irytacji gdy połowę z tych ludzi,
zastanawiało się przez pięć minut czego ich piękne
ryje pragną. Nie mogłam powstrzymać uwagi, że może mózgu.
Dziękowałam
szczerze, że przez tłok przy barze, nie miałam dłuższej chwili przyglądając się
ludziom na parkiecie, gdzie wszyscy ocierali się o swoje spocone ciała. Wątpię,
że dzisiaj ktoś mógł swobodnie przejść przez parkiet gdziekolwiek. A miałam
wrażenie, że tych ludzi jest coraz więcej. Oczywiście, Brian nie był bardziej
szczęśliwszy z zarobku jaki go dzisiaj czekał. Na moją kpiącą uwagę, że dzisiaj
jest zjazd wszystkich idiotów, odparł, że nasze miasto ma święto. Ze względu,
że jego bar jest najlepszy w tych okolicach, rzeczywiście nastąpił zjazd
idiotów.
****
Mijały
kolejne godziny, a ludzie coraz rzadziej
dochodzili do swojego upragnionego celu, czyli baru z większą ilością alkoholu.
Nie wiem czy bardziej żałosne, czy śmieszne było to jak chwiejnie próbowali
dojść do mnie i zamówić kolejne drinki. Jestem tego świadoma, że przeważnie ja
tak wyglądam, ale mnie to nie żenuję. Mam to szczęście i wtedy nie widzę siebie
w żadnym odbiciu.
- Widzę, że
dzisiaj ostro. – usłyszałam głos zagłuszony muzyką. Podniosłam wzrok z
szykowanego przeze mnie drinka i spojrzałam przed siebie, na kolejnego idiotę,
którego jeszcze brakowało mi do zjebania nastroju.
Zignorowałam
go i dalej wykonywałam swoją pracę. Kąta okiem dostrzegłam dziwne spojrzenie
brata, który niepewnie raz patrzył na mnie, raz na Stylesa. Gdy mu ostatni raz
powiedziałam, że to nie jest takie łatwe powiedzieć mu spierdalaj, a on sobie grzecznie odejdzie. Jakby go dobrze znał,
uwierzyłby, że to jest ten człowiek, który łatwo nie odpuszcza.
- To, że
mnie ignorujesz, nie sprawi, że sobie pójdę. – jego rozbawiony głos przykuł
moją uwagę. Mimo, że starałam się na niego nie zwracać uwagi, nie chciałam
przegapić szansy na drażnienie się z nim.
- A
myślałam, że już dawno poszedłeś. – odparłam z lekkim uśmieszkiem.
- Czekam, aż
ktoś uprzejmie mnie obsłuży.
- Przeczuwam
suszę dla twojej gęby. – uśmiechnęłam się wrednie robiąc kolejne zamówione
drinki tylko nie jego.
- Jestem w
stanie to wytrzymać dla Ciebie. – zaśmiał się.
- Romeo
przyhamuj bo jeszcze zemdleje z zachwytu. – zakpiłam podając drinka jak na
razie ostatniemu chętnemu do picia. Po chwili do baru podeszła tam sama
lafirynda z tynkiem. Usiadła na krześle obok Harrego uśmiechając się do niego
wypchanymi botoksem warami, które były tak wielkie pewnie od obciągania
kolesiom. Uważnie przyglądałam się dalszemu rozwojowi sytuacji. Styles odwrócił
głowę w jej stronę, wzrokiem
przejeżdżając po jej zapewne plastikowej sylwetce i odwrócił się z wymalowaną
odrazą na twarzy. Nasze spojrzenia się spotkały, zmrużyłam oczy widząc jego
nagły szeroki uśmiech i po chwili ponownie odwrócił się w stronę tej pieprzonej wywłoki i odwzajemnił jej uśmiech.
Ignorowałam
ich, ciekawa ile wytrzyma udając swoją uprzejmość. Słysząc jej piskliwy głos
krzyczący o najlepszym dniu w jej życiu miałam ochotę strzelić sobie w głowę.
Wiedziałam, że Styles czeka na mój ruch
zazdrości co chwile spoglądając w moją stronę. Również wiedziałam to, że dopóki
nie wybuchnę, jego przestawieniem będzie trwać, tak jak i jego męki. Schowałam
swoją zazdrość i chęci zrzucenia się na tą dziwkę i z uśmiechem paradowałam od
klienta do klienta robiąc drinki.
- Przepraszam?-
Pliskowy głos odbił się o moje uszy, aż się krzywiłam.
- Mogę w
czymś pomóc?- spytałam uprzejmie z fałszywym uśmiechem.
- Chciałabym
zamówić coś do picia..
- A
myślałam, że do jedzenia. – wtrąciłam się w jej zdanie, jeszcze szerzej się
uśmiechając.
- Dlaczego
jesteś dla mnie taka wredna? – spytała marszcząc czoło. – Na początku obraziłaś
mnie mówiąc, że mam tynk na twarzy- przerwała przez wybuch śmiechu Harrego. – A
teraz znowu to robisz.
- Wybacz mi,
mam ciężkie dni. Na przeprosiny drink na
koszt filmy.
Uśmiechnęłam
się wrednie odwracając się do nich plecami. Naszykowałam szklankę i zrobiłam
mieszankę wszystkich alkoholi. Zamieszałam to łyżką i z wymalowanym uśmiechem
podeszłam do nich i podałam jej.
- Co to
kurwa jest?!- krzyknęła wypluwając to co upiła.
- Myślałam,
że chcesz coś mocniejszego ze względu na twoje cierpienie. Wyobrażam sobie
jakie to musi być straszne gdy patrzysz w lustrze na swoje odbicie.
- Suka! –
warknęła odchodząc. Uśmiechnęłam się triumfalnie, wylewając zawartość mojego
mistrzowskiego drinka do zlewu.
****
-No chyba
Cię pojebało!- krzyknęłam zatrzymując się gwałtownie przed wielką bramą
prowadzącą do tego piekła. Jest jedenasta godzina w nocy. Moje ciało jest
zmęczone i tylko dlatego zgodziłam się na kolejną naszą wycieczkę by mieć za
chwile święty spokój. Gdybym wiedziała, że to wymyślił uciekłabym na drugi
koniec świata.
- Czyżbyś
się bała?- spytał zadowolony odkrywając moją słabość. Dla pozorów, furknęłam na
jego słowa.
- Nie. –
odpowiedziałam szybko. – Nie mam zamiaru tam wchodzić! – warknęłam.
Przeklinałam
pod nosem stojąc w długiej kolejce do tej przeklętej maszyny. Kto do cholery
wymyślił wesołe miasteczko?! Z przerażeniem patrzyłam jak maszyna z ludźmi
unosi się wysoko w górę i za chwilę szybko spada na dół. Przełknęłam głośno
ślinę, słysząc piski osób, które obecnie przeżywają piekło. Jestem pewna ze
sama swoim piskiem przygłuszę ich wszystkich. Ręce Harrego na moich biodrach
skutecznie uniemożliwił mi ucieczkę, której już się podjęłam gdzieś
pięćdziesiąt razy podczas dziesięciu minut.
Co pięć
minut kolejka przede mną zmniejszała się
o szesnaście osób. Wielka przerażająca maszyna migając kolorowymi
światełkami powoli zwalniała. Dobrze wiedziałam, że w następnej szesnastce
jesteśmy my z Harrym. Z przerażeniem patrzyłam jak niektóre osoby wychodząc z
maszyny z minami jakby mieli zaraz zwymiotować, nadal w szoku. Poczułam na
plecach lekki nacisk przez co musiałam się ruszyć się do przodu, idąc za
ludźmi, którzy uśmiechnięci zajmowali swoje miejsce. Podałam kolesiowi bilet
zakupiony przez Harrego i niepewnie doszłam do siedzenia. Musiałam podskoczyć
by usiąść. Nieufnie spojrzałam na zabezpieczenie, które miało mnie chronić od wylecenia.
-Nie
będziesz wymiotować, prawda? – spytał Harry siadając na siedzeniu obok.
- Zginiesz
za to w piekle. – warknęłam. Koleś od przyjmowania biletów podchodził od
każdego, zakładając mu zabezpieczenie. Nie ufałam dwom rurką które mnie
przytrzymywały przy siedzeniu. Zacisnęłam mocniej powieki gdy maszyna ruszyła w
ruch. Cały świat stanął mi do góry nogami gdy wbiliśmy się na najwyższą
wysokość by za chwilę opaść gwałtownie w dół i znowu się zbić. Myślałam, że
serce wypadnie mi z klatki piersiowej gdy na samej górze zaczęliśmy się
obracać. W myślach modliłam się by to pięć minut już minęło. W pewnym momencie
poczułam rękę Harrego. Z wielkim wysiłkiem puściłam się rurki i splątałam nasze
ręce. Nie mogę wyjaśnić dlaczego nadal to działa, ale gdy spojrzałam na niego,
mój strach zmalał. Wiedziałam, że nie pozwoli by mi się coś stało.
- I co było
tak strasznie?- spytał gdy oboje byliśmy na bezpiecznej powierzchni.
- Gorzej niż
strasznie. – warknęłam nadał czując dreszcze emocji i tej adrenaliny.
Przymykałam oczy i nadal miałam wrażenie jak spadam na sam dół. To było
straszne.
Później
poszliśmy na samochodziki, wygrałam rozbijając samochód Harrego, który później
uciekał po całym torze na nogach, a ja go goniłam samochodem. Za nim go
dorwałam, zdążyliśmy zostać już wywaleni za nieprzestrzeganie zasad. Do samego
zamknięcia zajadaliśmy się watą cukrową i wchodziliśmy gdzie się tylko dało,
przy okazji nabijając się innych ludzi. Nigdy nie lubiłam wesołego miasteczka.
Jednak gdybym miała do nich chodzić z Harrym, nawet polubiłabym to przeklętą
przerażającą maszynę, która chciała mnie
doprowadzić do zawału.
-Możesz
zostać u mnie. – zaczęłam niepewna swoich słów.
- Chcesz
tego?- spytał uśmiechając się szeroko. Wywróciłam oczami na jego zadowolenie.
- Jest po
północy, jesteś zmęczony nie powinieneś teraz prowadzić.
- Troszczysz
się o mnie? – spytał podnosząc brew.
- Zamknij
się. – warknęłam odwracając się by otworzyć drzwi od mieszkania. Uśmiechnęłam
się pod nosem słysząc kroki za sobą gdy wchodziłam do środka. Na szczęście
nikogo nie było. Terra wyjechała na kilka dni do rodziców, a Malika gdzieś
pewnie wywiało.
- Ta kanapa
jest do twojej dyspozycji. – wskazałam palcem na kanapę pośrodku salonu.
- Nie chce
mi się spać. – zamarudził.
- To masz
problem. – odpowiedziałam przechodząc do kuchni.
- Pooglądajmy
razem filmy. – polazł za mną, denerwując moje ucho.
- Nieee. –
przeciągnęłam gdy złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić do salonu.
Delikatnie popchnął mnie na kanapę. Sam z siebie zadowolony rozłożył się na
całej długości, prosząc cicho bym położyła się obok niego.
- Mieliśmy
oglądać filmy. – przypomniałam mu.
- Nie chce
oglądać filmu. Chciałem tylko byś została ze mną. – uśmiechnął się słodko, co
mu pomogło w wygranej. Westchnęłam poddając się. Położyłam się obok niego, a za
chwilę czułam jak przyciąga mnie do siebie.
- Dobranoc,
mała. – usłyszałam jego szept gdy zamknęłam powieki. – Naomi, nie musisz być
zazdrosna. Interesujesz mnie tylko Ty.
Słysząc jego słowa na moment zamarłam. Nie
wiedząc co mogłabym odpowiedzieć, udałam , że śpię. Zasypiałam ciągle w myślach
odtwarzając sobie jego słowa. Zasypiałam szczęśliwa i czując się bezpiecznie w
jego ramionach. Usnęłam z nadzieją, że kiedyś będę mogła mu powiedzieć jak
bardzo go kocham, a on odpowie tym samym.
Od autorki:
Witam kociaki:*
Jak u was, leci ? bo ja wyczuwam u siebie dużo wolnego:)
Wiem i musicie mi wybaczyć, ten rozdział. Szczerze mówiąc, który jest do dupny. - Bagno! I was za to przepraszam!
1. Dziękuję za wszystkie głosy na mojego bloga w ankiecie. Ankieta. Nadal jeśli macie ochotę można głosować! Za wszystkie głosy, Bóg zapłać!
2. Zapraszam na mój nowy blog! Criminal. Pragnę was powiadomić, a raczej rozsiać wasze wątpliwości co u nie których. Nie przestane prowadzić tego bloga. Nie ucierpi na tym nic. Rozdziały jak zawszę będą dodawne regulanie na każdym blogu !
3. Jeśli macie jakieś pytania śmiało zapraszam na Tt albo Aska. Na wszystkie pytania z chęcią odpowiem:)
4. Jeśli chcecie zobaczyć ' maszynę ' na której była nasza dwójka to tutaj! Najlepiej oglądać po 1 minucie gdzie to wszystko już się rozkręciło! Uwierzcie, że byłam na tym i mimo pierwszego razu gdzie myślałam, że zaraz umrę! To kocham to, najlepsze uczucie jak możesz poczuć! Byłam już na tym jakieś 100 razy i chce więcej!
Dziękuję za uwagę. Dupny rozdział mam nadzieję, że wybaczony. Pamiętajcie, że was kocham! ♥
Pozdrawiam i całuję :*
<333
OdpowiedzUsuńdupny?ty chyba nie wiesz co znaczy dupny, rozdział jest mega♥ jezu jak oni się złapali za ręce na tej maszynie to tak aż serce szybciej zaczęło bić i tak samo było przy końcówce kiedy powiedział jej, że tylko ona go interesuje omg wejiffewijujwiekofrwe czekam na kolejny rozdział , tak samo jak na criminal :D buziaki @hazzmylover
OdpowiedzUsuńOo jeju jaki swietny rozdzial. Az nie wiem co powiedziec :( taki piekny x czekam na next x @lovmyangels
OdpowiedzUsuńKońcówkę czytałam ze 100 razy i nadal nie mogę uwierzyć że jej to powiedział czekam z niecierpliwością na next :D
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńdupny !!!!??? Oszalalas ?! Swietny! Uwielbiam ten rozdzial a kiedy przeczytalam " interesujesz mnie tylko ty" to w myslach mialam takie wielkie AWWWWW!!!!!<3
OdpowiedzUsuńGenialny *___* Czekam pilnie na następny ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że do mnie zajrzysz ;D
somebody-to-looove.blogspot.com
Awww końcówka jest taka że aż brak słów <3
OdpowiedzUsuńDo dupy albo bagno to ty możesz być za taki myślenie . Nawet nie wiesz jaki on świetny :) Zaje**** :** Czekam na następny . Ach nawet nie wiesz jaki masz potencjał i talent do pisanie . :) ;P
OdpowiedzUsuńDupny ?! Jak ja piszę rozdziały to mi nie wychodzą taki ja ten rozdział jak ty go nazwałaś ,,Dupny"
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial . Noami lubi szybka jazde a sie tego bala . To nawet ja na tym bylam . Lol . XD
OdpowiedzUsuńO matko, jakie słodkie zakończenie! ^^ super, bardzo mi się podoba, czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńuuuu! jakie zakończenie :D tego się nie spodziewałam. Malik ich przyłapie?! :D powiedz, że tak! albo jej brat wpadnie w odwiedziny :D hihi! to byłoby lepsze! już wyobrażam sobie jego minę
OdpowiedzUsuńczekam zniecierpliwiona na następny :)
O rany! Zasnęli razem, ale nie był ani bzykanka ani całowanka. DLACZEGO, OLA? DLACZEGO?! CHCESZ MNIE ZABIĆ?
OdpowiedzUsuńDobra, scena zazdrości była perfekcyjna, kocham tych czubków, rany już niedługo będą się całować i w ogóle, wiem, że tak będzie nie mów, że nie!
Dobra, Styles musisz być bardziej romantyczny. No dobra, wesołe miasteczko to idealne miejsce na randkę, ale trochę romantyzmu! Okej? Jak coś daję prywatne lekcje ^^
Zayn jaki kochany się zrobił. Chyba zaczynam go lubię ^^ Więc niedługo zjawi się Isabel i Zayn się w niej zakocha. TAKI MAŁY SPOILER DLA FANÓW OPOWIADANIA :')
A tak serio to wiesz, że jesteś cudowna, a ten rozdział mnie powalił na kolana, no nie? Mam nadzieję, mistrzu ;)
Pozdrawiam i życzę weny xx