Znasz ten
moment, że wszystko co czujesz Cię gubi? Każdy dzień, który miałaś zaplanowany,
dzisiaj jest niczym oprócz samotności i pytania dlaczego jeszcze żyje? Szukam latami odpowiedzi na to pytanie. Bo
wciąż miałam nadzieję, że on nadal żyję dla mnie, więc ja muszę być tu dla
niego. Zmagać się z trującą mnie teraźniejszością, ale muszę nawet jeśli on o
tym nie wie, to muszę bo nawet jeśli ja jestem martwa. Nasza miłość nie, to ona
mnie powstrzymuję. I wiem, że to ona kolejny raz mnie uratowała.
-Zwariuje
jak nie posadzisz tego tyłka na dupie. – westchnęłam śledząc ruchy Malika,
który jak nakręcony wariat chodził po całej Sali udając, że myśli. Obudziłam
się godzinę temu w szpitalu i od razu żałowałam, że się obudziłam. Dlaczego to
miejsce musi być tak wstrętne?
- Serio,
jakbym była w stanie to bym Ci zajebała tą nogą, ale ja pierdole… położyli mi
na niej 100 kg gipsu. – spojrzałam na moją prawą nogę, która oczywiście musiała
być złamana. Założę się, że przez tych idiotów, którzy nakładali gips ta sama
noga waży więcej niż ja cała.
- Szkoda, że
Ci gęby gipsem nie zatkali. – odwarknął Zayn, który był w bardzo złym humorze.
Gdy tylko minie haj, który zafundowali mi przez antybiotyki, ze złości
rozkurwie tych wszystkich pedałów, że próbę zabicia nas. A teraz.. jestem w za
dobrym humorze by komuś rozjebać łeb.
- Ubolewam
raczej nad tym , że nie oczy. Wtedy nie musiałabym na Ciebie patrzeć. –
odgryzłam wrednie się uśmiechając. Malik posłał mi tylko pełne zlitowania
spojrzenie.
- Jak się
czujesz?- spytał po dwuminutowej ciszy. Usiadł na krześle obok mnie i naprawdę
wyglądał na przejętego. Czy go też naćpali?
- Tak samo
jak dziesięć minut temu kiedy pytałeś jak się czujesz. – odpowiedziałam. –
Dobrze. Nawet za bardzo dobrze, jak na stan w którym jestem. Zawsze
zastanawiałam się czemu te kutasy, lekarze chodzą z uśmieszkami, teraz się nie
dziwie jeśli biorą to samo co mi dali.
- Zaraz Ci
ten uśmieszek zejdzie z twarzy. Terra z twoim braciszkiem już jadą. – zaczął na
co od razu straciłam dobry humor. Mam przejebane?
- Dzwoniłeś
do nich?
- Ta…Brian
zareagował bardzo dobrze Kurwa, serio? Ja pierdole. Co ona kurwa znowu
zrobiła. Ja pierdole. Kurwa mać.
- Taaa… też
się ciszę, że żyje. – zaśmiałam się przez haj w mojej głowie. Nagle
spoważniałam na myśl czy był tu Harry? Pamiętam wszystko za nim ciemność mnie
zabrała z jego ramion. Nigdy tak cholernie się nie bałam, że już nigdy go nie
zobaczę. Chciałam zostać tam dla niego, walczyć by tylko móc zobaczyć jego
szczery uśmiech. Chciałam zatrzymać jedno uczucie, które czułam wtedy. Chciałam wtedy żyć. I wiem, że jeśli teraz on
odejdzie. Nigdy tego uczucia nie odzyskam.
I nie
chciałam, żeby przyjeżdżała teraz Terra by mogła na mnie nakrzyczeć, że jestem
totalną idiotką. Nie chciałam Briana i słyszeć, że postępuje gorzej niż
dziecko. Chciałam Jego bo wtedy uwierzę, że wszystko będzie dobrze.
- Był tu. –
powiedział to tak cicho, że ledwo co usłyszałam.
- Co? –
spytałam oszołomiona.
- Ale go
wypierdoliłem, bo myślałem, że go zabiję w tym szpitalu.
- Co?-
powtórzyłam.
- Kazałem mu
przyjść wieczorem gdy ja wrócę do domu. Wiem, że chcesz by tu był. Chcesz
prawda? Bo inaczej mu napierdole z przyjemnością. – spojrzałam na niego
morderczym wzrokiem. Szybko podniósł ręce do góry. – Dobra, chcesz.
- No nie
patrz się tak na mnie. Nic mu nie zrobię. – nadal nie spuszczałam z niego
wzroku. Byłam całkowicie poważna i
gotowa do wpierdolenia mu za jego głupie groźby.
- Poważnie
Malik bo Ci przypierdole gipsem… - zaczęłam na co on wybuchł głośnym śmiechem.
Patrząc na jego głupi łeb też zaczęłam się śmiać, za chwilę chyba oboje
przestaliśmy wiedzieć, dlaczego nadal się śmiejemy i z czego.
- Za nim
zaczniesz każdemu grozić naucz się podnieść nogę. – nabijał się dalej z mojej
biednej nogi. Zaśmiałam się próbując podnieść do cholerstwo do góry, jednak
było za ciężkie. Trudno mi było złapać
oddech przez śmiech, Malik podszedł z prawej strony i zaczął się siłować z moją
nogą. Prochy którymi zostałam naćpana likwidowały ból gdy on szarpał się z moją
nogą udając, że nie może jej podnieść. Oboje nie wyrabialiśmy ze śmiechu. Nagle
spoważnieliśmy gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła groźna Terra.
Wybuchłam śmiechem.
- Stój zła kobieto bo strzelam! – krzyknął Malik
kierując moją nogą w gipsie w jej stronę.
Oboje chyba zapowietrzaliśmy się przez śmiech.
- Mówiłam,
że będzie naćpana, bo tutaj mają najlepszy haj, to nie wierzyłeś.– odezwała się
Terra do kogoś za swoimi plecami. Wychyliłam się trochę widząc mojego
braciszka.
- Jak się
czujesz?- spytał podchodząc do mnie z
lekkim uśmiechem.
- Jest moc z
gipsem! – odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać razem z Malikem. Do chuja nie
wiedziałam co w tym jest śmiesznego?
Dlaczego chce mi się ciągle śmiać?
- Ile Ci
tego dali?- spytał próbując utrzymać poważny wyraz twarzy, na co jeszcze
bardziej zaczęłam się śmiać. Oj chyba wszystko zaczęło działać.
- W chuj
dużo. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wyrabiałam z połykaniem. – Ej mam
problem. – dodałam znacznie poważnie.
Powstrzymałam śmiech gdy wszyscy z powagą się do mnie przysunęli.
- Swędzi mnie pod gipsem. – nadal nie traciłam
dobrego humoru.
****
- Naprawdę chcesz to zrobić?- spytał
patrząc na mnie z niedowierzeniem. Przytaknęłam lekko się uśmiechając. Moje
serce zabiło miliard razy szybciej widząc jego szeroki uśmiech.
-Znalazłam sposób, żeby Ci udowodnić,
że jesteś dla mnie najważniejszy. Słowa tak bardzo się dla mnie nie liczy jak
czyny. I wiem, że moje trudności z wyrażaniem uczuć są do bani. Nie
odpowiedziałam Ci gdy wyznałeś mi miłość choć naprawdę wtedy czułam to samo.
Sram w gacie przychodząc tu bo wysokość jest dziełem diabła, ale właśnie teraz
skoczymy razem bo wiem, że przy tobie jestem bezpieczna i nic mi się nie
stanie. Ufam Ci gdy mówisz, że to będzie zajebiste i wierze w to z żołądkiem w
gardle , ale wierze. Chodźmy bo się
zaraz rozmyśle.
Harry bardzo podekscytowany, ja
trochę mniej podeszliśmy do maszyny i wspięliśmy się na samą górę by za chwilę
razem skoczyć na bungee. Cholernie
przeraża mnie wysokość, ale ten skok dla mnie wymaga zaufania i bezpieczeństwa.
Czuje to przy Harrym i właśnie w taki sposób chce mu to pokazać.
- Boisz się? – spytał gdy
wjeżdżaliśmy coraz wyżej.
- Nie. – skłamałam.
- Trzęsiesz się jak galareta. –
zaśmiał się cicho chowając mnie w swoich ramionach.
- Może troszeczkę się boję.
- Nie musisz tego robić. Wiem, że
czujesz to samo.
- Chce. – odpowiedziałam gdy
dojechaliśmy na największą wysokości. Zapięci i gotowi do skoku staliśmy
wtuleni w siebie. Strach nie był tak wielki gdy byłam w jego ramionach.
- Kocham cię, Harry. – szepnęłam
patrząc mu w oczy. Pierwszy raz wypowiedziałam te słowa i byłam pewna, że do
właściwej osoby. – A teraz zginiemy śmiercią tragiczną. – krzyknęłam gdy
zaczęliśmy spadać.
Obudziłam
się z transu wspomnień gdy drzwi lekko się uchyliły. Siedziałam od godziny sama
bo wygnałam każdego w celu odpoczynku. Oczywiście to była tylko wymówka.
Dochodził wieczór, a ja się cieszyłam jak podekscytowane dziecko czekające na
prezenty pod choinką. Moim prezentem ma być Harry. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe z
nadzieją, że zaraz wejdzie brunet. Co potwierdza maszyna, która zaczęła
wrzeszczeć z przyśpieszeniem mojego serca. Miałam ochotę to odłączyć, żeby
przestało pikać, jednak nie chciałam mieć do czynienia z wściekłymi
pielęgniarkami, które grasują z igłą by tylko uśpić twój irytujący tyłek.
A z moich częstych wizyt byłam niemal
pewna, że te czarownice nie tryskają do mnie sympatią. One są głupie, ja jestem
głupia i gdy jesteśmy w jednym pomieszczeniu wybucha drama. Przysięgam, że
kiedyś im wepchnę te igły w dupę i to całkiem przypadkiem. Nie osądzajcie mnie
o tak perfidną zbrodnie. To będzie czysty przypadek.
Moje serce
zamarło razem z maszyną, gdy w całości zobaczyłam sylwetkę Harrego. Nie ufnie
spojrzałam na maszynę, która milczała. Wzięłam głęboki oddech i zaczęła pikać,
jednak nie w odpowiednim rytmie. Ale chociaż żyje.
- Jak się
czujesz?- podszedł szybko do mnie i przysięgam, że znowu maszyna przestała
działać gdy złożył pocałunek na moich ustach. Moje oczy też wyskoczyły z orbit.
Teraz jestem pewna, zgon na miejscu.
- Naćpana. –
odpowiedziałam cicho próbując doprowadzić siebie do normalnego stanu. Irytowało
mnie to pikanie, które się zwiększało gdy patrzyłam w jego oczy. Oczywiście,
musiał to pojąć gdy siedział ledwo powstrzymując śmiech. Ha ha ha ha.
- Z własnego
doświadczenia wiem, że dają tu nieźle. – zaśmiał się. Widziałam to w jego
oczach. Czułam jak ledwo powstrzymuję
się od uwag gdy co chwilę zerkał na maszynę, która grała melodie mojego serca,
które miałam ochotę w tym momencie uśpić. Czy ono przestanie tak pikać, jakbym
właśnie miała motyle w brzuchu? Nie mam, to są szerszenie.
- Taa… moje
serce jest na innej fazie. – odpowiedziałam w duchu dodając. Fazie- zapierdalam jak idiota, bo widzę
Stylesa.
- Zabieram
Cię na spacer. – wstał i podszedł do drzwi, gdzie dopiero teraz zauważyłam
wózek. Spojrzałam na niego mrużąc oczy nie przypominając sobie, żeby wesoły doktorek
z bananem na ustach wspominał o dozwolonych spacerkach.
- Nie wydaję
mi się, że mogę. – odpowiedziałam niepewnie.
- Wiadomo,
że nie. – odparł swobodnie. Wzruszyłam tylko ramionami gdy podszedł do mnie z
wózkiem. Zdjął ze mnie tą szmatkę, służącą za pościel czy cokolwiek podobnego. Zaczął
odłączać wszystkie kabelki podłączone do mojego ciała. Palnęłam go ręką w głowę
gdy zaczął się cieszyć bo doszedł do mojej klatki piersiowej. Odetchnęłam gdy
głupia maszyna przestała wrzeszczeć.
- Uwaga 100 kilogramów
więcej. – ostrzegłam pokazując na gips gdy ostrożnie zaczął mnie podnosić z
łóżka.
- Czyli
teraz ważysz 200? – dogryzł mi śmiejąc się. Szturchnęłam go w ramie.
- Jak cię
zaraz przygniotę to zobaczymy czy nadal będziesz taki zabawny. – odpowiedziałam
siedząc już na wózku. Nie byłam pewna czy jestem teraz bezpieczna w jego
rękach. Krzyknęłam oburzona gdy specjalnie okręcił gwałtownie wózek i o mały
włos moją wyciągniętą nogą w gipsie nie pierdolnęłam w stoliczek.
- Masz
założony taki pancernik, że nawet czołg Cię nie uszkodzi. – wyjaśnił. Zaśmiałam
się chowając twarz w rękach. Dlaczego wszyscy nabijają się z mojego gipsu,
który dawno już skończył błyszczeć swoją bielą, bo dwójka idiotów się dorwała
do mojej nogi z markerami wykorzystując
fakt, że nie mogłam uciec. A kto przyniósł markery? Mój kochany braciszek. Zniosłabym ich
głupie imiona na mojej grubej nodze, ale od kiedy zaczęła się toczyć pisemna
wojna, miałam ochotę im przyjebać tym gipsem. Gdy nasz uroczy Malik podpisał się swoim nazwiskiem,
urocza Terra dopisała co to za kutas? Oburzony
Malik ze słodką zemstą dopisał przy jej imieniu co to za wypłosz? Miałam ochotę na czole im napisać Co za idioci!
Nie
skomentowałam tego gdy Harry specjalnie przez cały korytarz próbował moim
wózkiem wjechać w wszystko co możliwe. Przypadkiem
najechał na jakąś wysmarowaną czarną kredką lalunie mówiąc, że to moja wina
bo nie umiem jeździć. Lalka prychnęła pokazując mi środkowego palca. Gdy
odpowiedziałam jej grzecznie Pizda odwróciła
się w naszą stronę z takim spojrzeniem, że nawet strach na wróble by uciekał,
Harry zaczął przyśpieszać by jak najszybciej zniknąć z jej zasięgu wzroku i o
mało co wjechaliśmy w szklane drzwi. Nie pomińmy faktu, że prawie w oczach
każdego kogo mijaliśmy zostaliśmy świrami
roku. Do końca nie wiem czy to pech czy szczęście, że nie spotkaliśmy
mojego lekarza pośród morderczej jazdy i do cholery, jak ja to przeżyłam? Gdy
teraz ktoś mi powie, że wyścigi to niebezpieczeństwo , to odpowiem. Daj
prowadzić Stylesowi wózek na którym siedzisz wtedy to cud, że przeżyjesz.
Odetchnęłam
z ulgą gdy wyjechaliśmy na świeże powietrze. Zmarszczyłam czoło widząc jaką
drogę obrał ten idiota. Dlaczego ja się na to zgodziłam?
- Nie chce
nic mówić, ale chyba Ci się drogi popierdoliły. – zaczęłam patrząc na prawie
pełny parking. – Tak trochę.
- Tak
trochę, wcale. – odpowiedział na co zmarszczyłam brwi. I ja tu ćpałam?- Chce Ci
wynagrodzić to wszystko. – no i się jednak naćpał.
-
Rzeczywiście Ci się udało zabierając mnie w to jakże przecudowne miejsce… jak
ty je odkryłeś? – spytałam z wielkim sarkazmem. – Nie odpowiadaj geniuszu,
jestem zachwycona. Ten parking jest
takim miejscem, które sprawia, że aż…. Chce się umrzeć. Dziękuje Ci Harry,
jestem szczęściarą, że mnie tu zabrałeś.
- Możesz się
zamknąć?- nie wiedziałam go, ale wyobraziłam się jak wywraca oczami.
- Nie, bo
się musisz zatrzymać, chce zrobić zdjęcie…- przerwał mi gdy szybko się
zatrzymał i nagle kucnął przy mnie, skutecznie kończąc mój monolog pocałunkiem.
- Okey,
zamykam się. – dodałam gdy wrócił na swoje miejsce i zaczęliśmy znowu jechać. W szybach samochód mogłam zobaczyć przez
wykręcanie swojej głowy, że idzie z zwycięskim uśmieszkiem. Walnęłabym go za
to, gdybym nie miała takiego samego na swoich ustach. Teraz czułam, że jestem
naćpana, ale nie przez leki. Przez Stylesa, który próbował mnie zabić na wózku
inwalidzkim i przez jego nagłe pocałunki, które doprowadzały moje serce do
zawału. Naćpana szczęściem, które teraz było tak wielkie, że żadne słowa na
świecie nie wyrażą tego. Mimo, że jestem z pancernikiem na nodze, cała obita w
plastrach i zmęczona czuję się jak nowonarodzona z wielką ochroną pancernika.
- Chcesz mi
powiedzieć, że uciekamy?- spytałam gdy zatrzymał się przy jego samochodzie.
- Jeśli
chcesz tam wrócić… - zaczął patrząc na mnie coraz smutniej.
- Pojebało
Cię?- krzyknęłam uśmiechając się. Zaśmiał się cicho i zaczął mnie przenosić do
środka samochodu. Odsunął fotel jak najdalej do tyłu mimo i tak przy wsiadaniu
obiłam się gipsem o drzwi. Ależ gdzie Styles przejąłby się tym, że mnie to
zabolało. Zaczął panikować, że wgniotła mu się blacha, która oczywiście tego
nie zrobiła. Dajcie mi więcej tego haju bym mogła znieść tą ucieczkę!
- Gdzie
jedziemy?- spytałam gdy wyjechaliśmy z parkingu.
- Daleko. –
odpowiedział na co posłałam mu mordercze spojrzenie. Daj mi Boże cierpliwość! –
Mogę tylko powiedzieć, że spędzisz ze mną cały tydzień.
- Dlaczego
chcesz mnie dobić jeszcze bardziej?- spytałam ukrywając radość. To był wulkan
radości. W duchu jak małe dziecko skakałam z radości i krzyczałam. Będę z Harrym. Będę z Harrym. A wy nie! Nie komentujcie tego!
-
Powiedziałbym, żebyś nie próbowała uciekać… - odgryzł się patrząc na moją nogę.
Posłałam mu mordercze spojrzenie, próbując zachować poważną minę gdy on się ze
mnie perfidnie naśmiewał i z mojej nogi. Obiecuję nóżko, odpłacimy mu za to.
Ignorując go
specjalnie, udając obrażoną wyjęłam swoją komórkę, którą zdążyłam złapać przed
przejściem na wózek. Musiałam ich powiadomić, że nie mają po co przychodzić do
szpitala bo zgonowałam. Już widzę ten wielki balet z radości.
Chce
zaryzykować. Czy mam coś do stracenia? Chce być znowu szczęśliwa. Chce mieć
szansę na wspólne życie z Harrym. Rozumiem, że na kłamstwie tego nie zdobędę. A
on zasługuję żeby wiedzieć prawdę, nawet jeśli to ma zniszczyć to co mamy
teraz. Jeśli przekreśli naszą przyszłość , każdą naszą szansę. Muszę mu to powiedzieć.
Od autorki:
Witam kociaki:*
Rozdział się pojawił bo to jest silniejsze ode mnie i nie mogę zrobić sobie przerwy. Za dużo pomysłów na których skupiam się zamiast uczyć. Podzieliłam sobie czas i napisałam jakże ten wesoły rozdział. Przynajmniej dla mnie jest wesoły i w miare okey.:d
Przepraszam za błędy, ale rozdział nie jest sprawdzony. Nie mam do tego dzisiaj głowy. Jutro poprawie:)
Piszcie czy wam się podoba, bo bardzo liczę na wasze komentarze :) Bo pod ostatnim rozdziałem daliście mi taką motywacje, że chciałam pisać , pisać jak najwięcej dla was :*
Dziękuje :*
Pozdrawiam i całuje :*
Kocham was♥
Czytasz- skomentuj.
jezuuuu dusze sie hahahahahahaa
OdpowiedzUsuńuciekli ze szpitala no niezle.
czekam na next x @lovmyangels
pierwsza!!!!!!!
Rozdział świetny. Wybacz ale nie mam czasu by pisać więcej : (
OdpowiedzUsuńczekam...
To słodkie, ale mimo to moja narzekająca natura sie odzywa; możesz proszę nie używać tak często wulgaryzmów? Nie mogę sie doczekać nowego rozdziału i przebiegu "porwania"
OdpowiedzUsuńJezu, kocham ten rozdział, mistrzu! Jak Ty to robisz, że każdy Twój rozdział jest taki cudowny i w ogóle idealny? Szykuj się, bo na gg będziesz dawała mi korki, mówię Ci. Też tak chcę, no!
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też powinnam się uczyć, a czytam ten IDEALNY rozdział. No bo cholera, Nao i Harry są ciekawsi niż historia, serio ^^
Dobra, jestem rozbawiona, hahaa. Naomi wymiata i jej suchary, Boże, mistrz żarcików. Wpadam do niej na tosty ^^
Harry to idealny facet. Hhahaha, wie kiedy dla kobiety serce pika :D Rozwaliła mnie ta scena, ale była też cholernie romantyczna i w ogóle *o* Te pocałunki, o matko!
Styles, gdzie ty do cholery ją wieziesz? Będzie bzykanko w lesie? PROSZĘ, MISTRZU, PROSZĘ :C
Oni muszą się trochę ruszać, bo jeszcze stracą kondycję i co wtedy? Przecież tego nie chcemy, prawda? Prawda.
Myślałam, że to będzie inaczej wyglądać. No wiesz, Harry będzie przepraszał na kolanach i w ogóle, a tu nie... No, ale też jest fajnie! Bo będzie bzykanko w lesie, heheh! :D
Jesteś cudowna, mistrzu! Kocham Cię ♥
Pozdrawiam i życzę weny xx
Świetny rozdział i ta jazda wózkiem genialna a najlepsze było to: "będę z Harrym będę z Harrym a wy nie " hahahahaha :-D już się nie mogę doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńNiedawno znalazłam tego bloga, jestem nim zachwycona jest cudowny. Czekam na next Asia.xx
OdpowiedzUsuńCudny rozdział usmialam się :D
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała zostać porwana tak jak ona XDD LOL ZAZDRO HAHAHAHAHAH XDD dobrze , że nie stało jej się nic poważnego bo chyba bym tego nie zniosła.I w ogóle to takie kochane ze strony Zena ,że nie wjebał Harryemu i kazał mu przyjść wieczorkiem mrau :D czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję,że dostaniesz ogromnej motywacji :D Z rodziału na rozdział co raz bardziej zżera mnie ciekawość to jest cudowne XDD do nastepnego razu , lovsy @hazzmylover
OdpowiedzUsuńNAUCZ MNIE TAK PISAĆ !! Cudny :*
OdpowiedzUsuńzajebisty . ciekawe gdzie Harry ja zabierze .
OdpowiedzUsuńoks, akcja z porwaniem, wymiata.. serio, hahaha. :D w ogóle jak czytam Twoje opowiadanie to ciągle się uśmiecham, lolz. xD co Ty ze mną robisz. :D wgl Zayn taki kochany, awww. ♥ dobra, smaruj tam szybko i do następnej soboty. :D
OdpowiedzUsuń@sweetslucky
jak byś chciała, ale ofc nie musisz, nie chce robić spamu (ale jak widać robie. xD) to zapraszam na:
http://crooked-love.blogspot.com :)
Pozdrawiam! :)
Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej szczegółów u mnie - http://harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.com/p/blog-page_11.htm
OdpowiedzUsuńzajebisty :***
OdpowiedzUsuńŚwiętny !!! Czekam na następny :****
OdpowiedzUsuń