Rozdział 7

Znasz ten moment, że wszystko co czujesz Cię gubi? Każdy dzień, który miałaś zaplanowany, dzisiaj jest niczym oprócz samotności i pytania dlaczego jeszcze żyje? Szukam latami odpowiedzi na to pytanie. Bo wciąż miałam nadzieję, że on nadal żyję dla mnie, więc ja muszę być tu dla niego. Zmagać się z trującą mnie teraźniejszością, ale muszę nawet jeśli on o tym nie wie, to muszę bo nawet jeśli ja jestem martwa. Nasza miłość nie, to ona mnie powstrzymuję. I wiem, że to ona kolejny raz mnie uratowała.
-Zwariuje jak nie posadzisz tego tyłka na dupie. – westchnęłam śledząc ruchy Malika, który jak nakręcony wariat chodził po całej Sali udając, że myśli. Obudziłam się godzinę temu w szpitalu i od razu żałowałam, że się obudziłam. Dlaczego to miejsce musi być tak wstrętne?
- Serio, jakbym była w stanie to bym Ci zajebała tą nogą, ale ja pierdole… położyli mi na niej 100 kg gipsu. – spojrzałam na moją prawą nogę, która oczywiście musiała być złamana. Założę się, że przez tych idiotów, którzy nakładali gips ta sama noga waży więcej niż ja cała.
- Szkoda, że Ci gęby gipsem nie zatkali. – odwarknął Zayn, który był w bardzo złym humorze. Gdy tylko minie haj, który zafundowali mi przez antybiotyki, ze złości rozkurwie tych wszystkich pedałów, że próbę zabicia nas. A teraz.. jestem w za dobrym humorze by komuś rozjebać łeb.
- Ubolewam raczej nad tym , że nie oczy. Wtedy nie musiałabym na Ciebie patrzeć. – odgryzłam wrednie się uśmiechając. Malik posłał mi tylko pełne zlitowania spojrzenie.
- Jak się czujesz?- spytał po dwuminutowej ciszy. Usiadł na krześle obok mnie i naprawdę wyglądał na przejętego. Czy go też  naćpali?
- Tak samo jak dziesięć minut temu kiedy pytałeś jak się czujesz. – odpowiedziałam. – Dobrze. Nawet za bardzo dobrze, jak na stan w którym jestem. Zawsze zastanawiałam się czemu te kutasy, lekarze chodzą z uśmieszkami, teraz się nie dziwie jeśli biorą to samo co mi dali.
- Zaraz Ci ten uśmieszek zejdzie z twarzy. Terra z twoim braciszkiem już jadą. – zaczął na co od razu straciłam dobry humor. Mam przejebane?
- Dzwoniłeś do nich?
- Ta…Brian zareagował bardzo dobrze  Kurwa, serio? Ja pierdole. Co ona kurwa znowu zrobiła. Ja pierdole. Kurwa mać.
- Taaa… też się ciszę, że żyje. – zaśmiałam się przez haj w mojej głowie. Nagle spoważniałam na myśl czy był tu Harry? Pamiętam wszystko za nim ciemność mnie zabrała z jego ramion. Nigdy tak cholernie się nie bałam, że już nigdy go nie zobaczę. Chciałam zostać tam dla niego, walczyć by tylko móc zobaczyć jego szczery uśmiech. Chciałam zatrzymać jedno uczucie, które czułam wtedy.  Chciałam wtedy żyć. I wiem, że jeśli teraz on odejdzie. Nigdy tego uczucia nie odzyskam.
I nie chciałam, żeby przyjeżdżała teraz Terra by mogła na mnie nakrzyczeć, że jestem totalną idiotką. Nie chciałam Briana i słyszeć, że postępuje gorzej niż dziecko. Chciałam Jego bo wtedy uwierzę, że wszystko będzie dobrze.
- Był tu. – powiedział to tak cicho, że ledwo co usłyszałam.
- Co? – spytałam oszołomiona.
- Ale go wypierdoliłem, bo myślałem, że go zabiję w tym szpitalu.
- Co?- powtórzyłam.
- Kazałem mu przyjść wieczorem gdy ja wrócę do domu. Wiem, że chcesz by tu był. Chcesz prawda? Bo inaczej mu napierdole z przyjemnością. – spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Szybko podniósł ręce do góry. – Dobra, chcesz.
- No nie patrz się tak na mnie. Nic mu nie zrobię. – nadal nie spuszczałam z niego wzroku. Byłam całkowicie poważna  i gotowa do wpierdolenia mu za jego głupie groźby.
- Poważnie Malik bo Ci przypierdole gipsem… - zaczęłam na co on wybuchł głośnym śmiechem. Patrząc na jego głupi łeb też zaczęłam się śmiać, za chwilę chyba oboje przestaliśmy wiedzieć, dlaczego nadal się śmiejemy i z czego.
- Za nim zaczniesz każdemu grozić naucz się podnieść nogę. – nabijał się dalej z mojej biednej nogi. Zaśmiałam się próbując podnieść do cholerstwo do góry, jednak było za ciężkie.  Trudno mi było złapać oddech przez śmiech, Malik podszedł z prawej strony i zaczął się siłować z moją nogą. Prochy którymi zostałam naćpana likwidowały ból gdy on szarpał się z moją nogą udając, że nie może jej podnieść. Oboje nie wyrabialiśmy ze śmiechu. Nagle spoważnieliśmy gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła groźna Terra. Wybuchłam śmiechem.
- Stój  zła kobieto bo strzelam! – krzyknął Malik kierując moją nogą w gipsie w jej stronę.  Oboje chyba zapowietrzaliśmy się przez śmiech.
- Mówiłam, że będzie naćpana, bo tutaj mają najlepszy haj, to nie wierzyłeś.– odezwała się Terra do kogoś za swoimi plecami. Wychyliłam się trochę widząc mojego braciszka.
- Jak się czujesz?- spytał podchodząc do mnie  z lekkim uśmiechem.
- Jest moc z gipsem! – odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać razem z Malikem. Do chuja nie wiedziałam co  w tym jest śmiesznego? Dlaczego chce mi się ciągle śmiać?
- Ile Ci tego dali?- spytał próbując utrzymać poważny wyraz twarzy, na co jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać. Oj chyba wszystko zaczęło działać.
- W chuj dużo. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wyrabiałam z połykaniem. – Ej mam problem. – dodałam znacznie poważnie.  Powstrzymałam śmiech gdy wszyscy z powagą się do mnie przysunęli.
-  Swędzi mnie pod gipsem. – nadal nie traciłam dobrego humoru.

****
- Naprawdę chcesz to zrobić?- spytał patrząc na mnie z niedowierzeniem. Przytaknęłam lekko się uśmiechając. Moje serce zabiło miliard razy szybciej widząc jego szeroki uśmiech.
-Znalazłam sposób, żeby Ci udowodnić, że jesteś dla mnie najważniejszy. Słowa tak bardzo się dla mnie nie liczy jak czyny. I wiem, że moje trudności z wyrażaniem uczuć są do bani. Nie odpowiedziałam Ci gdy wyznałeś mi miłość choć naprawdę wtedy czułam to samo. Sram w gacie przychodząc tu bo wysokość jest dziełem diabła, ale właśnie teraz skoczymy razem bo wiem, że przy tobie jestem bezpieczna i nic mi się nie stanie. Ufam Ci gdy mówisz, że to będzie zajebiste i wierze w to z żołądkiem w gardle , ale wierze.  Chodźmy bo się zaraz rozmyśle.
Harry bardzo podekscytowany, ja trochę mniej podeszliśmy do maszyny i wspięliśmy się na samą górę by za chwilę razem skoczyć na bungee.  Cholernie przeraża mnie wysokość, ale ten skok dla mnie wymaga zaufania i bezpieczeństwa. Czuje to przy Harrym i właśnie w taki sposób chce mu to pokazać.
- Boisz się? – spytał gdy wjeżdżaliśmy coraz wyżej.
- Nie. – skłamałam.
- Trzęsiesz się jak galareta. – zaśmiał się cicho chowając mnie w swoich ramionach.
- Może troszeczkę się boję.
- Nie musisz tego robić. Wiem, że czujesz to samo.
- Chce. – odpowiedziałam gdy dojechaliśmy na największą wysokości. Zapięci i gotowi do skoku staliśmy wtuleni w siebie. Strach nie był tak wielki gdy byłam w jego ramionach.
- Kocham cię, Harry. – szepnęłam patrząc mu w oczy. Pierwszy raz wypowiedziałam te słowa i byłam pewna, że do właściwej osoby. – A teraz zginiemy śmiercią tragiczną. – krzyknęłam gdy zaczęliśmy spadać.

Obudziłam się z transu wspomnień gdy drzwi lekko się uchyliły. Siedziałam od godziny sama bo wygnałam każdego w celu odpoczynku. Oczywiście to była tylko wymówka. Dochodził wieczór, a ja się cieszyłam jak podekscytowane dziecko czekające na prezenty pod choinką. Moim prezentem ma być Harry.  Moje serce zaczęło walić jak oszalałe z nadzieją, że zaraz wejdzie brunet. Co potwierdza maszyna, która zaczęła wrzeszczeć z przyśpieszeniem mojego serca. Miałam ochotę to odłączyć, żeby przestało pikać, jednak nie chciałam mieć do czynienia z wściekłymi pielęgniarkami, które grasują z igłą by tylko uśpić twój irytujący tyłek. A  z moich częstych wizyt byłam niemal pewna, że te czarownice nie tryskają do mnie sympatią. One są głupie, ja jestem głupia i gdy jesteśmy w jednym pomieszczeniu wybucha drama. Przysięgam, że kiedyś im wepchnę te igły w dupę i to całkiem przypadkiem. Nie osądzajcie mnie o tak perfidną zbrodnie.  To będzie czysty przypadek.
Moje serce zamarło razem z maszyną, gdy w całości zobaczyłam sylwetkę Harrego. Nie ufnie spojrzałam na maszynę, która milczała. Wzięłam głęboki oddech i zaczęła pikać, jednak nie w odpowiednim rytmie. Ale chociaż żyje.
- Jak się czujesz?- podszedł szybko do mnie i przysięgam, że znowu maszyna przestała działać gdy złożył pocałunek na moich ustach. Moje oczy też wyskoczyły z orbit.  Teraz jestem pewna, zgon na miejscu.
- Naćpana. – odpowiedziałam cicho próbując doprowadzić siebie do normalnego stanu. Irytowało mnie to pikanie, które się zwiększało gdy patrzyłam w jego oczy. Oczywiście, musiał to pojąć gdy siedział ledwo powstrzymując śmiech. Ha ha ha ha.
- Z własnego doświadczenia wiem, że dają tu nieźle. – zaśmiał się. Widziałam to w jego oczach. Czułam  jak ledwo powstrzymuję się od uwag gdy co chwilę zerkał na maszynę, która grała melodie mojego serca, które miałam ochotę w tym momencie uśpić. Czy ono przestanie tak pikać, jakbym właśnie miała motyle w brzuchu? Nie mam, to są szerszenie.
- Taa… moje serce jest na innej fazie. – odpowiedziałam w duchu dodając. Fazie- zapierdalam jak idiota, bo widzę Stylesa.
- Zabieram Cię na spacer. – wstał i podszedł do drzwi, gdzie dopiero teraz zauważyłam wózek. Spojrzałam na niego mrużąc oczy nie przypominając sobie, żeby wesoły doktorek z bananem na ustach wspominał o dozwolonych spacerkach.
- Nie wydaję mi się, że mogę. – odpowiedziałam niepewnie.
- Wiadomo, że nie. – odparł swobodnie. Wzruszyłam tylko ramionami gdy podszedł do mnie z wózkiem. Zdjął ze mnie tą szmatkę, służącą za pościel czy cokolwiek podobnego. Zaczął odłączać wszystkie kabelki podłączone do mojego ciała. Palnęłam go ręką w głowę gdy zaczął się cieszyć bo doszedł do mojej klatki piersiowej. Odetchnęłam gdy głupia maszyna przestała wrzeszczeć.
- Uwaga 100 kilogramów więcej. – ostrzegłam pokazując na gips gdy ostrożnie zaczął mnie podnosić z łóżka.
- Czyli teraz ważysz 200? – dogryzł mi śmiejąc się. Szturchnęłam go w ramie.
- Jak cię zaraz przygniotę to zobaczymy czy nadal będziesz taki zabawny. – odpowiedziałam siedząc już na wózku. Nie byłam pewna czy jestem teraz bezpieczna w jego rękach. Krzyknęłam oburzona gdy specjalnie okręcił gwałtownie wózek i o mały włos moją wyciągniętą nogą w gipsie nie pierdolnęłam w stoliczek.
- Masz założony taki pancernik, że nawet czołg Cię nie uszkodzi. – wyjaśnił. Zaśmiałam się chowając twarz w rękach. Dlaczego wszyscy nabijają się z mojego gipsu, który dawno już skończył błyszczeć swoją bielą, bo dwójka idiotów się dorwała do mojej nogi  z markerami wykorzystując fakt, że nie mogłam uciec. A kto przyniósł markery?  Mój kochany braciszek. Zniosłabym ich głupie imiona na mojej grubej nodze, ale od kiedy zaczęła się toczyć pisemna wojna, miałam ochotę im przyjebać tym gipsem.  Gdy nasz uroczy Malik podpisał się swoim nazwiskiem, urocza Terra dopisała co to za kutas? Oburzony Malik ze słodką zemstą dopisał przy jej imieniu co to za wypłosz? Miałam ochotę na czole im napisać Co za idioci!
Nie skomentowałam tego gdy Harry specjalnie przez cały korytarz próbował moim wózkiem wjechać w wszystko co możliwe. Przypadkiem najechał na jakąś wysmarowaną czarną kredką lalunie mówiąc, że to moja wina bo nie umiem jeździć. Lalka prychnęła pokazując mi środkowego palca. Gdy odpowiedziałam jej grzecznie Pizda odwróciła się w naszą stronę z takim spojrzeniem, że nawet strach na wróble by uciekał, Harry zaczął przyśpieszać by jak najszybciej zniknąć z jej zasięgu wzroku i o mało co wjechaliśmy w szklane drzwi. Nie pomińmy faktu, że prawie w oczach każdego kogo mijaliśmy zostaliśmy świrami roku. Do końca nie wiem czy to pech czy szczęście, że nie spotkaliśmy mojego lekarza pośród morderczej jazdy i do cholery, jak ja to przeżyłam? Gdy teraz ktoś mi powie, że wyścigi to niebezpieczeństwo , to odpowiem.  Daj prowadzić Stylesowi wózek na którym siedzisz wtedy to cud, że przeżyjesz.
Odetchnęłam z ulgą gdy wyjechaliśmy na świeże powietrze. Zmarszczyłam czoło widząc jaką drogę obrał ten idiota. Dlaczego ja się na to zgodziłam?
- Nie chce nic mówić, ale chyba Ci się drogi popierdoliły. – zaczęłam patrząc na prawie pełny parking. – Tak trochę.
- Tak trochę, wcale. – odpowiedział na co zmarszczyłam brwi. I ja tu ćpałam?- Chce Ci wynagrodzić to wszystko. – no i się jednak naćpał.
- Rzeczywiście Ci się udało zabierając mnie w to jakże przecudowne miejsce… jak ty je odkryłeś? – spytałam z wielkim sarkazmem. – Nie odpowiadaj geniuszu, jestem zachwycona.  Ten parking jest takim miejscem, które sprawia, że aż…. Chce się umrzeć. Dziękuje Ci Harry, jestem szczęściarą, że mnie tu zabrałeś.
- Możesz się zamknąć?- nie wiedziałam go, ale wyobraziłam się jak wywraca oczami.
- Nie, bo się musisz zatrzymać, chce zrobić zdjęcie…- przerwał mi gdy szybko się zatrzymał i nagle kucnął przy mnie, skutecznie kończąc mój monolog pocałunkiem.
- Okey, zamykam się. – dodałam gdy wrócił na swoje miejsce i zaczęliśmy znowu jechać.  W szybach samochód mogłam zobaczyć przez wykręcanie swojej głowy, że idzie z zwycięskim uśmieszkiem. Walnęłabym go za to, gdybym nie miała takiego samego na swoich ustach. Teraz czułam, że jestem naćpana, ale nie przez leki. Przez Stylesa, który próbował mnie zabić na wózku inwalidzkim i przez jego nagłe pocałunki, które doprowadzały moje serce do zawału. Naćpana szczęściem, które teraz było tak wielkie, że żadne słowa na świecie nie wyrażą tego. Mimo, że jestem z pancernikiem na nodze, cała obita w plastrach i zmęczona czuję się jak nowonarodzona z wielką ochroną pancernika.
- Chcesz mi powiedzieć, że uciekamy?- spytałam gdy zatrzymał się przy jego samochodzie.
- Jeśli chcesz tam wrócić… - zaczął patrząc na mnie coraz smutniej.
- Pojebało Cię?- krzyknęłam uśmiechając się. Zaśmiał się cicho i zaczął mnie przenosić do środka samochodu. Odsunął fotel jak najdalej do tyłu mimo i tak przy wsiadaniu obiłam się gipsem o drzwi. Ależ gdzie Styles przejąłby się tym, że mnie to zabolało. Zaczął panikować, że wgniotła mu się blacha, która oczywiście tego nie zrobiła. Dajcie mi więcej tego haju bym mogła znieść tą ucieczkę!
- Gdzie jedziemy?- spytałam gdy wyjechaliśmy z parkingu.
- Daleko. – odpowiedział na co posłałam mu mordercze spojrzenie. Daj mi Boże cierpliwość! – Mogę tylko powiedzieć, że spędzisz ze mną cały tydzień.
- Dlaczego chcesz mnie dobić jeszcze bardziej?- spytałam ukrywając radość. To był wulkan radości. W duchu jak małe dziecko skakałam z radości i krzyczałam. Będę z Harrym. Będę z Harrym. A wy nie! Nie komentujcie tego!
- Powiedziałbym, żebyś nie próbowała uciekać… - odgryzł się patrząc na moją nogę. Posłałam mu mordercze spojrzenie, próbując zachować poważną minę gdy on się ze mnie perfidnie naśmiewał i z mojej nogi. Obiecuję nóżko, odpłacimy mu za to.
Ignorując go specjalnie, udając obrażoną wyjęłam swoją komórkę, którą zdążyłam złapać przed przejściem na wózek. Musiałam ich powiadomić, że nie mają po co przychodzić do szpitala bo zgonowałam. Już widzę ten wielki balet z radości.



Chce zaryzykować. Czy mam coś do stracenia? Chce być znowu szczęśliwa. Chce mieć szansę na wspólne życie z Harrym. Rozumiem, że na kłamstwie tego nie zdobędę. A on zasługuję żeby wiedzieć prawdę, nawet jeśli to ma zniszczyć to co mamy teraz. Jeśli przekreśli naszą przyszłość , każdą  naszą szansę. Muszę mu to powiedzieć. 


Od autorki:
Witam kociaki:*
Rozdział się pojawił bo to jest silniejsze ode mnie i nie mogę zrobić sobie przerwy. Za dużo pomysłów na których skupiam się zamiast uczyć. Podzieliłam sobie czas i napisałam jakże ten wesoły rozdział. Przynajmniej dla mnie jest wesoły i w miare okey.:d
Przepraszam za błędy, ale rozdział nie jest sprawdzony. Nie mam do tego dzisiaj głowy. Jutro poprawie:)
Piszcie czy wam się podoba, bo bardzo liczę na wasze komentarze :) Bo pod ostatnim rozdziałem daliście mi taką motywacje, że chciałam pisać , pisać jak najwięcej dla was :*
 Dziękuje :*
Macie jakieś pytania dotyczące opowiadania, czy samej mnie to zapraszam na Aska lub TT ;)
Pozdrawiam i całuje :*
Kocham was♥

Czytasz- skomentuj.

Komentarze

  1. jezuuuu dusze sie hahahahahahaa
    uciekli ze szpitala no niezle.
    czekam na next x @lovmyangels
    pierwsza!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Wybacz ale nie mam czasu by pisać więcej : (
    czekam...

    OdpowiedzUsuń
  3. To słodkie, ale mimo to moja narzekająca natura sie odzywa; możesz proszę nie używać tak często wulgaryzmów? Nie mogę sie doczekać nowego rozdziału i przebiegu "porwania"

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, kocham ten rozdział, mistrzu! Jak Ty to robisz, że każdy Twój rozdział jest taki cudowny i w ogóle idealny? Szykuj się, bo na gg będziesz dawała mi korki, mówię Ci. Też tak chcę, no!
    Wiesz, ja też powinnam się uczyć, a czytam ten IDEALNY rozdział. No bo cholera, Nao i Harry są ciekawsi niż historia, serio ^^
    Dobra, jestem rozbawiona, hahaa. Naomi wymiata i jej suchary, Boże, mistrz żarcików. Wpadam do niej na tosty ^^
    Harry to idealny facet. Hhahaha, wie kiedy dla kobiety serce pika :D Rozwaliła mnie ta scena, ale była też cholernie romantyczna i w ogóle *o* Te pocałunki, o matko!
    Styles, gdzie ty do cholery ją wieziesz? Będzie bzykanko w lesie? PROSZĘ, MISTRZU, PROSZĘ :C
    Oni muszą się trochę ruszać, bo jeszcze stracą kondycję i co wtedy? Przecież tego nie chcemy, prawda? Prawda.
    Myślałam, że to będzie inaczej wyglądać. No wiesz, Harry będzie przepraszał na kolanach i w ogóle, a tu nie... No, ale też jest fajnie! Bo będzie bzykanko w lesie, heheh! :D
    Jesteś cudowna, mistrzu! Kocham Cię ♥
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział i ta jazda wózkiem genialna a najlepsze było to: "będę z Harrym będę z Harrym a wy nie " hahahahaha :-D już się nie mogę doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno znalazłam tego bloga, jestem nim zachwycona jest cudowny. Czekam na next Asia.xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział usmialam się :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Też bym chciała zostać porwana tak jak ona XDD LOL ZAZDRO HAHAHAHAHAH XDD dobrze , że nie stało jej się nic poważnego bo chyba bym tego nie zniosła.I w ogóle to takie kochane ze strony Zena ,że nie wjebał Harryemu i kazał mu przyjść wieczorkiem mrau :D czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję,że dostaniesz ogromnej motywacji :D Z rodziału na rozdział co raz bardziej zżera mnie ciekawość to jest cudowne XDD do nastepnego razu , lovsy @hazzmylover

    OdpowiedzUsuń
  9. NAUCZ MNIE TAK PISAĆ !! Cudny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. zajebisty . ciekawe gdzie Harry ja zabierze .

    OdpowiedzUsuń
  11. oks, akcja z porwaniem, wymiata.. serio, hahaha. :D w ogóle jak czytam Twoje opowiadanie to ciągle się uśmiecham, lolz. xD co Ty ze mną robisz. :D wgl Zayn taki kochany, awww. ♥ dobra, smaruj tam szybko i do następnej soboty. :D
    @sweetslucky
    jak byś chciała, ale ofc nie musisz, nie chce robić spamu (ale jak widać robie. xD) to zapraszam na:
    http://crooked-love.blogspot.com :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej szczegółów u mnie - http://harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.com/p/blog-page_11.htm

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebisty :***

    OdpowiedzUsuń
  14. Świętny !!! Czekam na następny :****

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz