Budzę się i
szukam czegoś co sprawi, że ten dzień będzie się różnił od pozostałych. Szukam
powodu, który sprawi, że dziś nie będzie mi wszystko obojętne. Wszystko nie ma wyrazu. Nie przejmuje się tym
co się dzisiaj może stać. Budzę się i
czuję się jakbym była w obcym miejscu.
To nie miał
być mój świat.
Mój świat
miał być popieprzony z równowagą dobra i zła.
Miałam
wiedzieć, czego pragnę.
Miałam być
zawsze tą pozytywną osobą.
Zaczynamy nowy
okres gdy wchodzimy w dojrzałość, a
kończy się nasze dzieciństwo. Mam wrażenie, że nie pożegnałam tylko
beztroskiego życia, ale pożegnałam prawdziwą siebie.
Nie wiem kim
teraz jestem. Jedyne co jest szczerze i prawdziwe to, to , że nigdy nie
chciałam stać się taką osobą jaką jestem teraz.
- To jest
dobry przyjaciel rodziny. – Brian przerwał ciszę, patrząc na mnie smutnym
wzrokiem.
- Oh,
przepraszam. – odezwała się Candice. Posłałam jej nie wyraźny uśmiech i jako
pierwsza udałam się do stołu. Usiadłam na krześle zagryzając wargę. Harry
usiadł naprzeciwko mnie, a zakochańce obok siebie.
Reszta
wieczoru przeminęła spokojnie. Co chwilę
udawałam, że się śmieje z śmiesznych historii, sama nic więcej nie mówiąc. Co
chwilę zerkałam na Harrego widząc jego smętną minę. Czasami czujemy się tak bardzo dobrze, że
jesteśmy w stanie zapomnieć, że zawsze coś się spierdoli. Zawsze są przeszkody
do bycia szczęśliwym. Mam go. Wrócił do mnie i nie jest tak jak wolałam, ale
mam jego obecność. Nie wiemy kim jesteśmy, ale obiecaliśmy żyć razem i jedno
głupie pytanie rozbiło naszą bańkę mydlaną. Nie poddamy się, ale czy zawsze już
będziemy sami sobie stawiać przeszkody? Bo tak właśnie jest. Gdybyśmy mieli
pewność do nas, nigdy te słowa by nic nie zmieniły.
- Chcesz się
jutro spotkać?- spytał Harry gdy staliśmy pod moim mieszkaniem. – Jutro dla
ciebie ciężki dzień, pomyślałem, że będziesz potrzebować mojego wsparcia.
- Nie. –
pokręciłam głową.- Muszę przeżyć to sama.
Zagryzłam
wargę czując łzy w oczach. Nie wiem co się ze mną dzieję. Być może trzy lata
udawania, że nie płacze, teraz musze odrobić?
- W takim
razie, wiesz pod jaki numer dzwonić. – odezwał się cicho. – Trzymaj się, nana.
– przymknęłam powieki gdy jego ciepłe usta dotknęły mojego policzka. Poczułam w
tym miejscu chłód gdy się odsunął. Posłał mi piękny uśmiech, który
odwzajemniłam i powoli szedł do swojego samochodu. Patrzyłam jak odchodzi i
miałam ochotę go zatrzymać przy sobie. Poczuć go bo bardzo potrzebowałam czuć,
że nie jestem sama.
- Harry?-
zawołałam za nim, gdy otwierał drzwi do samochodu.
- Tak?-
spojrzał na mnie.
- Czy
mógłbyś- przerwałam nerwowo połykając ślinę. – Czy mógłbyś jutro do mnie
przyjechać?
- Przyjadę.
– odparł uśmiechając się. Przytaknęłam siląc się na mały uśmiech. – Dobranoc.
- Dobranoc,
Harold. – zaśmiałam się cicho na jego zabójcze spojrzenie i zniknęłam w ciemnym
mieszkaniu. Zamknęłam drzwi na klucz i całym ciężarem oparłam się o nie,
zamykając powieki. Za godzinę będzie
nowy dzień. Dzień, którego bałam się najbardziej. Muszę zebrać w sobie siły i stanąć przed jej
trumną i ostatni raz ją zobaczyć. Ten
dzień tylko pokaże, że to naprawdę koniec. Nie mamy szansy się już obudzić z
tego koszmaru. Zabiorą mi ją, zakopując
w ziemi i nigdy nie oddadzą bym miała szansę naprawić swoje błędy. Nie chce
tego dnia. Nie wiem jak mam go przeżyć.
Wzięłam
głęboki oddech w tym samym czasie otwierając powieki. Oderwałam się o drzwi
idąc do kuchni. Otworzyłam lodówkę wyjmując z niej zimną butelką wódki. Nie mogę znaleźć innego sposobu by przetrwać.
Osunęłam się
na ziemie i odkręciłam butelką biorąc pierwszy łyk gorzkiej zimnej cieczy.
Skrzywiłam się, ale nie potrzebowałam niczego do popicia. Potrzebowałam jak
najwięcej mieć tego w sobie. Bo cholernie boję się tego co będzie za kilka
godzin.
Biorąc kolejne
łyki wyobraziłam sobie, że siedzi obok mnie. Moja Terra jest i z grymasem
zabiera mi butelkę by upić się ze mną. Powtarza słowa te same, za -każdym
razem.
- Nie popieram tego sposobu, ale Cię w nim
sama nie zostawię. – mówiąc te słowa bierze spory łyk głośno przeklinając
gorycz. Wyciąga paczkę fajek i obydwie zapalamy, biorąc kolejny łyki za chuje
życiowe.
Za nas.
Za przeżyty
kolejny dzień.
Za godziny,
które zaprowadziły nas w największe piekło.
Za miłość,
która jest tak odczuwalna, ale nigdy nie nasza.
Za chwile, w
których próbujemy zapić cały ból.
Za
pretensję, bo nigdy nie jesteśmy dla siebie takie jakie chcemy być.
Za
niedocenioną troskę i pomoc, której duma nie pozwala przyjąć.
Za
obietnice, że jutro będziemy kimś lepszym, a jutro znowu okaże się marnym tym
samym dniem co wczoraj.
Za ostatnie
picie, ale jutro też da nam nowe powody do picia.
Za bycie
razem, choć wydajemy się tak bardzo odległe.
Pilibyśmy za
to, że mamy siebie.
Dziś pije
przez to, że zostałam sama. Nadal czuję jej obecność, ale butelka nie jest
zabierana z moich rąk. Czuję zapach tytoniu, ale nikt nie pali. Słyszę jej
śmiech, ale moje usta drżą. Wyobrażam sobie jej zapite radosne tęczówki, ale
moje wylewają łzy. Czuję jej chłodny
dotyk, ale jestem tu sama. Wiem, że jest, ale już jej nigdy nie będzie.
Podskoczyłam
gdy w mojej kieszeni zaczął grać telefon. Olałam to, ale za piątym razem gdy
ktoś nie chciał odpuścić, wyjęłam komórkę szybko odbierając, nawet nie patrząc
na nadawcę.
- Jestem
zajęta, przestań dzwonić. – warknęłam lekko bujając się na boki.
- Naomi?-
usłyszałam po drugiej stronie, na co zamarłam. – Jesteś pijana?
- Harry?-
szepnęłam gwałtownie się prostując. – Dlaczego dzwonisz?
- Dlaczego
Naomi pijesz?!- warknął trochę głośniej. Momentalnie się krzywiłam. Mój umysł wrócił do panowania nad sytuacją.
Jestem świadoma tego, że każdy mój problem tak się kończy i wszyscy tak mnie
postrzegają, lecz ostatnią osobą, którą chce żeby zobaczyła mnie w tym stanie,
jest Harry. Dlaczego? Bo zaraz zacznę krzyczeć jak cholernie go potrzebuję. Jak
bardzo go kocham i dlaczego on nie może mnie kochać?
- Jeden
kieliszek na lepszy sen. – odpowiedziałam wstając z podłogi. Trzymając telefon
między uchem a ramieniem wyjęłam szklankę do której nalałam kranówki licząc, że
to mi pomoże.
- Nie mogłaś
usnąć?- jego zatroskany głos tylko sprawiał, że z każdym jego wypowiedzianym
słowem czułam się gorzej.
- Nie. –
skłamałam. Nawet nie myślałam o śnie. Za kilka godzin musze założyć czarną
sukienkę i pójść do miejsca gdzie zostanie po niej tylko nagrobek.
- Mogłaś
poprosić, żebym został na noc. – z każdym jego słowem rozpadałam się. Moje oczy
niebezpiecznie śledziły rozmieszczenie otwartej butelki wódkę, która kusiła. W tym problem –
nie mogłam. W każdej naszej spędzonej chwili chciałam go po prostu przytulić
lecz boję się. Chciałam go pocałować lecz wiem, że to nie odpowiednie. Żegnając
się z nim byłam gotowa prosić go o to by ze mną został. Nadal czuję i widzę go
jako dawnego Harrego. Ta myśl zawsze będzie w środku mnie, bo widzę każdą
różnicę między nami.
-Nie mogłam
Harry – westchnęłam. – Masz swój dom. Mamę, która już w myślach mnie zabija.
- To jest
ostatnie miejsce w którym chciałbym być. – przeklęłam głośno ślinę.
- W takim
razie, drzwi są otwarte.
Rozłączyłam
się. Schowałam wódkę do lodówki wmawiając sobie, że nie mogę jej dotknąć w
obecność Harrego. Po dziesięciu
minutach beznadziejnego siedzenia na kanapie przed telewizorem do środka
wpakował się uśmiechnięty Styles. Złapałam głęboki oddech mając najpiękniejszy
przed sobą widok. Duże opakowanie chipsów rzucił na stół, do tego dołączyły
czekolady i litrowe lody. A na koniec Tymbarki.
- Koniec z
piciem. – powiedział na moje podniesione brwi. – Jak szlachta zaspokoimy się
soczkiem.
- Takie
jest, panie. – zasalutowałam. Kolejne minuty mijały na kłótni jaki film
będziemy oglądać. Skończyło się na moim
wyborze, który tylko świadczył o moich potrzebach i nabytego dzisiejszego
humoru. Komedia romantyczna. Przez kilka
chwil zdołałam o wszystkim zapomnieć.
- To jest
beznadziejne. – zamarudził Harry pokryty popcornem, który udało mu się zrobić
by tylko oderwać się od ekranu.
- Ty jesteś
beznadziejny. – spojrzałam na podłogę, na której leżał. Sam się zwalił dla
jasności.
- Śmiało
wytłumacz mi co w tym filmie jest niesamowitego, albo chociaż dobrego?
- Na
przykład to, że ukazali jaka piękna potrafi być miłość…
- chyba
samolubna… - wtrącił się, zjadając popcorn ze swojego brzucha. Wywróciłam
oczami, wzdychając na tą ciężką rozmowę. – Gdyby Edward kochał Belle nigdy by nie
przemienił jej w wampira, zrobił to bo bał się wiecznej samotności. Idealny przykład egoisty.
- Zrobił to
bo szanował zdanie dziewczyny, którą kochał. Z tego co jestem świadoma, nie
nazywa się to egoizmem, tylko świadczy o miłości tego chłopaka.
- Tylko, że
Edward wiedział, że to nie jest takie cool
jak wydaję się Belli. Sam miał takiego życia dość, a później ją na to skazał bo
nie chciał być w tym sam. Egoizm, a nie
miłość.
- Bo całe
życie żył sam, więc to było do dupy. A razem będą szczęśliwi wiecznie , bo ich
miłość sprawia, że ten nieludzki świat nabiera sensu.
- Chyba
większego egoizmu. Nie mów, że chciałabyś coś takiego przeżyć? Mogę ci załatwić
takiego egoistę, dopniemy do niego lampki od choinki i też będzie się świecił. –
skwitował na koniec.
- Za to
Tobie doczepimy mózg, może zaczniesz myśleć. – za to dostałam popcornem w
twarz. – Ał, to naprawdę bolało. Będę przez ciebie miała limo. – krzyknęłam z
kpiną. Ledwo zdążyłam odwrócić głowę, a widziałam jak jego grube ciało spada na
moje. – O kurwa.
****
- Moje oczy
nie wierzą, że widzą Cię w sukience. – przywitał się Malik, który czekał już
przed szpitalem. Uśmiechnęłam się do niego blado, po czym obeszłam go łapiąc za
rączki jego wózka. Postanowiliśmy na pieszo dojść do kościoła. Tą drogę przebyliśmy w ciszy, nie mając chęci
na jakiekolwiek słowa. Cóż, moje oczy nie wierzą, że będą patrzeć jak zakupują
moją przyjaciółkę w ziemi.
- Naomi! – usłyszałam krzyk
przedzierający się przez głośną muzykę. Odwróciłam się na pięcia. Terra biegła
w moją stronę.
- Co tam?. – spytałam gdy cała zdrowa z wielkim
uśmiechem stanęła przede mną.
- Obiecaj mi, że na mój pogrzeb
założysz czarną sukienkę. – zaczęła poważnym głosem. Zesztywniałam patrząc na
nią w szoku. – Wiem, że nigdy nie nosisz
sukienek. Nawet nie masz jednej oprócz tej co Ci kupiłam. Możesz zrobić to dla
mnie i ją wtedy założyć?
- Terra przestać pierdolić takie
głupoty, bo mnie przerażasz. – warknęłam patrząc na jej poważną twarz.
Próbowałam znaleźć jakieś rozbawienie, lecz jej powaga w oczach tylko gorzej na
mnie wpływała. Dlaczego mówi o swojej śmierci?
- Obiecaj mi to. – naciskała. - Chce żebyś pierwszy raz założyła sukienkę w
wyjątkową chwilę.
- Jak kurwa twój pogrzeb ma być
wyjątkową chwilą?
- Będzie, bo wtedy uwolnię się z tego
piekła.
Pojedyncza
łza spłynęła po moim policzku, którą szybko starłam drżącą dłonią. Widziałam jak Malik nerwowo wyciera spocone
ręce o czarne spodnie garnituru. Nie może pohamować drżenia rąk. Chyba oboje
zrozumieliśmy, że ta wścibska osoba i
wiedźma była dla nas kim ważniejszym
niż myśleliśmy. Tylko, że jej tu nie ma, a nasze poczucie winy rośnie coraz
bardziej. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć śmierci. Dlaczego jeden człowiek
umiera, a drugi nadal żyję? Czy my wszyscy nie urodziliśmy się z tą samą szansą
na życie? Czy nie wszyscy urodziliśmy się równi by dożyć starości? Co się
dzieję z tym światem? To ja zasługuję na śmierć. Nie ona.
Doszliśmy
zbyt szybko do miejsca w którym zbierało się coraz więcej ludzi. Nawet nie
miałam siły rozglądać się za znajomymi twarzami. Ustawiliśmy się na samym końcu kościoła powstrzymując
łzy przez całą mszę. Nawet nie wiem jak i kiedy znalazłam się na cmentarzu.
Poruszam się dzisiaj jak w amoku. Wszystko jest zamglone.
Lekko
podskoczyłam przestraszona czując obcy dotyk na swoim ramieniu. Spojrzałam się
w bok natrafiając na zielone tęczówki Harrego. Uśmiechnął się do mnie
pocieszającą, lecz ja nie umiałam tego odwzajemnić. Niepewnie oderwałam jedną
rękę od rączki wózka i opuściłam ją wzdłuż swojego ciała. Zacisnęłam ją w
pięści i szybko rozluźniłam czując czyjś dotyk. Spojrzałaam w dół widząc jak palce
Harrego łączą się z moimi. Ścisnęłam
jego dłoń mocniej, ciężko oddychając.
Słowa wypowiadane przez kapłana odbijały się echem w moich myślach. Wiedziałam
że widok trumny w wykopanym dole zostanie w mojej głowie na zawsze, pokazując
mi za każdym razem gdy zamknę powieki. Widząc tyle zapłakanych twarzy, słysząc
krzyki mamy Terry, by zwrócili jej córkę, czułam jakbym sama siebie zakopywała
obok swojej przyjaciółki. Zabrano mi część mojego życia, której nigdy nie
okazałam. Czuję jak coś we mnie umiera,
mam ochotę krzyczeć by tego nie robili. Nie mogą jej zakopać w piachu, ponieważ
ona się obudzi. Obudzi się i wszystkim płaczącym każe przestać płakać. Każe się
śmiać, bo musimy zabrać swe tyłki do kupy i dostrzec wartości życia. Nie mogą mi
jej zabrać. Chce się położyć obok niej bo teraz, powietrze stało się jakby
cięższe, rani mnie gdy biorę każdy oddech. Słońce, jakby zbladło w swoich
promieniach. Cały świat jakby ucichł. A jej radosny śmiech stał się tylko
wspomnieniem.
Zgubiłam
chwilę w której łzy niepohamowanie zaczęły wypływać z moich oczu. Patrząc jak wszyscy podchodząc do zakopanego
grobu zakrywając go wieńcami i podpalając znicze, nie zorientowałam się, że
Malik o własnych siłach wstał z wózka, dopóki nie poczułam jego ciepła gdy zamknął mnie w
szczelnym uścisku. Przytuliłam go z
całych sił wypuszczając kolejne łzy na mokre policzka. Nie obchodziło mnie kto
mnie zobaczy w takim stanie. Nie czułam nic innego, oprócz bólu, który
rozdziera moje ciało na małe kawałeczki.
- Damy radę,
mała. – wychrypiał do mojego ucha. Przytaknęłam i delikatnie odsunęłam się od
niego patrząc na jego zapłakaną twarz. Wzięłam go pod rękę wcześniej drżącą ręką
zabierając od Harrego reklamówke z zniczami.
Gdy wszyscy zaczęli opuszczać cmentarz powoli doszliśmy do jej grobu
upadając na kolana. Próbowałam podpalić
znicz, lecz z każdą próbą zapałka szybko gasła parząc moje palce.
- Daj. –
odezwał się Zayn. Oddałam mu wszystko, martwymi oczami patrząc na kolorowe
wieńce.
- To nie
może być prawda. – szepnęłam dławiąc się własnymi łzami. – Wróć do nas, Terra.
Błagam wróć!
- Naomi,
Zayn…- zesztywniałam słysząc nad nami zapłakany głos. Powoli wstałam pomagając
Zaynowi zrobić to samo. Obydwoje odwróciliśmy się do osoby, która tak łudzącą
przypominała naszą przyjaciółkę.
- Pani
West.- szepnęłam. Nie minęłam minuta, a złapała naszą dwójkę w mocnym uścisku.
Zagryzłam wargę, delikatnie ręką przejeżdżając po jej plecach.
- Cieszę
się, że wy jesteście cali. – szepnęła po czym odsunęła się od nas. Przytaknęliśmy, a starsza kobieta zrobiła
kilka kroków w bok nachylając się nad grobem własnej córki. Spojrzałam na
przyjaciela porozumiewawczo i wróciliśmy do miejsca w którym stał Harry, a obok
niego mój brat z Candice.
Zayn jak
tylko doszliśmy usiadł na wózku, który przejął mój brat kierując się we trójkę
w stronę samochodu. Zostałam z Harrym. Stojąc naprzeciw sobie patrzyłam w jego
smutne oczy. Nie obchodziło mnie jakie to było złe, potrzebowałam tego.
- Czy..-
przerwałam czując suchość w gardle. – Możesz mnie przytulić?
Nie odpowiedział,
tylko szybko wziął mnie w swoje ramiona, zamykając w nich . Przymknęłam powieki
wtulając się w niego jak tylko najbliżej mogłam. Moje oczy wypuszczały coraz
mnie łez. Nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Nie ma nic więcej. Nie ma już
jej. Wszystko właśnie tak podpowiadało, lecz nie jestem w stanie tu uwierzyć.
Nie dociera to do mnie. Nie akceptuje tego.
Dokładnie
nie pamiętam jak zleciała droga powrotna. Pamiętam jak Harry wziął mnie na ręce
i zaniósł do samochodu , gdzie w środku także mnie przytulał pod moją prośbą.
Bałam się, że on też mnie zostawi.
- Nie
zostawiaj mnie, proszę. – szepnęłam do jego klatki piersiowej.
- Nigdy tego
nie zrobię.
Po tych
słowach odpłynęłam.
Od autorki:
Witajcie moje kochanie kociaki, lalalla , tęskniliście?:*
Wróciłam z pierwszych wakcji i nigdy nie mogło być lepiej! Najlepsze wakcje forever! Żadne słowa nie wyrażają jak pięknie tam było!!! Mam tylko nadzieję, że wy spędzacie swoje wakacje tak pięknie jak, ja zaczęłam swoje < 3 Życzę wam tego!
A teraz czekamy do sierpnia i moje mordy LONDYN WITA<3
A teraz co do rozdziału, wracamy do smutasów;c może kiedyś nauczę się pisać o szczęściu....
A bym zapomniała.
Zwracam się do wszystkich, jednak chce wyróżnić jedną osobę, która nie wiem? myśli, że jestem idiotką? No chyba tak. Na początku prosiłam, żeby jedna osoba nie pisała kilka komentarzy niby jako ktoś inny. Do cholery to widać, po drugie - nie pomaga. Po trzecie. - tylko wkurwia mnie.
Więc osoba, która dodała kilka komenatrzy pod ostatnim rozdziałem, spierdoliła mi pożądnie humor, to dlatego tak długo pisałam ten rozdział, bo aż mi sie odechciało!
Na przyszłość, nie chce mi sie pisać tego po każdym rozdziałem, ale jak powtórzy sie sytuacja to przysięgam, że zrobie coś głupiego, bo zawsze działam pochopnie i nie zdziwie się jak zawiesze bloga przez takie właśnie osoby. Pohamujcie, bo to kurwa nikomu nie jest potrzebne.
A innym dziękuje za piękne komenatrze, które są moim światełkiem w blogspocie i w pisaniu!
30 KOMENATRZY= NOWY ROZDZIAŁ!
pozdrawiam, buziaki :*
Jej, faktycznie trochę smutny ten rozdział.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że miło spędzasz wakacje.
Do następnego - Kate
Jaki smutny :'( aż sama bym się zaraz poplakala bardzo lubiłam Terre i będzie mi jej brakować :-(
OdpowiedzUsuńPrawie sie popłakałam:( Super to wszystko opisałaś. Czekam na nastepny rozdział. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest smutny, a końcówka epicka. Harry obiecał, że jej nigdy nie zostawi *fangirling*.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że miałaś udany wypad i rozumiem to rozczarowanie- chociaż w sumie to pomyśl pozytywnie, ta laska tak bardzo pokochała to ff, że nie mogła się doczekać nexta.
Jestem cholernie ciekawa czym mnie zaskoczysz w następnym, SeeU
@aleksandraa984
Rozdział smutny, prawie się popłakałam. Czekam na next. Może w Londynie spotkasz One direction, życzę ci tego ,sama oddałabym za to wszystko, ale prawdopodobnie ich nigdy nie spotkam. Miłych wakacji;)
OdpowiedzUsuńNati;)
z okazji takiej ,że są wakacje , jakoś nigdy nie potrafię znaleźć weny do pisania komentarzy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że nie wkurwię Cię takim komentarzem czy coś
Chcę żebyś wiedziała , że czytam to co piszesz i jestem za to wdzięczna , bo straszliwie kocham to ff ♥♥♥
łzy towarzyszyły mi przez cały rozdział. wyobraziłam sobie jakby to było gdybym ja była na jej miejscu .
W OGÓLE TO CIESZE SIĘ , ŻE TAK SUPER SPĘDZASZ WAKACJE I W OGÓLE I W SZCZEGÓLE BAW SIĘ DOBRZE W LONDYNIE ♥
do kolejnego razu, do kolejnego tak beznadziejnego mojego komentarza XDD
@hazzmylover
Rozdział jest niesamowicie smutny, ale zaskoczę cię (albo nie), uwielbiam smutne historie, tragedie, dramaty...
OdpowiedzUsuńWszystko jest napisane bardzo realistycznie, co jest ogromnym plusem. Relacja Harryego i Naomi jest taka pogmatwane i chyba właśnie dzięki temu jest ciekawie.
O kurwa popłakałam się :'(
OdpowiedzUsuńTo było tak cholernie smutne, a zarazem cudowne.
czekam na nn :)
Ja nawet nie wiem co mam Ci tutaj napisać. Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem.. przeżyłam to wszystko razem z Naomi . Strasznie Jej współczuje i jak czytałam taką miałam ochotę na przytulenie. JEZU HAROLD ! Tak to "zostańmy przyjaciółmi " a tak mogę zostać na noc. Dajesz Jej sprzeczne sygnały i dekoncentrujesz dziewczynę ! Ehh..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że jakoś to się wszystko ułoży, chociaż porządnymi kłopotami przed końcem bym nie pogardziła ;) xx
Czekam na next !
Całuję
Ps. Miłej Zabawy w Londynie Kochana ! Byłam i cholernie polecam,bo warto ! ( pochwale się a co xx Kto bogatemu zabroni hahah )
Co do tych IDIOTÓW, którzy piszą po kilka kom., skoro sb nie życzysz - gratulować im mózgu ! ( jeśli wgl go mają ! )
Trzymaj się Skarbie i pisz Nam dalej tak cudownie ! :*
~ Domi ♥
Kurde, uwielbiam Cię i uwielbiam to jak potrafisz przekazywać emocje pisząc. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńPodzwiam Cię.
Codziennie sprawdzałam, czy czasem nie dodałaś nowego rodziału, ale patrzę i dzisiaj i jest. Od razu wzięłam się za czytanie, smutno. Rodział smutny, ale piękny. Szkoda mi Terry, ale śmierć musi kiedyś spotkać każdego, prawda?
I nie wiem co tu dalej napisać, jest prawie pierwsza w nocy, a ja nie funkcjonuje normalnie.
No, ale jeszcze raz napiszę, że cię uwielbiam i tak straaaaaaaasznie Ci zazdroszczę Londynu, błagam zabierz mnie ze sobą
Pozdrawiam i całuję Paulina.
Boże cudnie piszesz, możesz wyrazić wszystkie emocje które człowiek czuje w zaledwie dwóch zdaniach.Naprawdę podziwiam Cię ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział Asia.xx
OdpowiedzUsuńTo uczucie musi być wkurwiające, takie osoby myślą, że robią dobrze, ale tylko myślą. Jestem szczęśliwa, że nasza dwójka nawiązuje więź z powrotem i te słowa na koniec. Nigdy jej nie opuści. Jednak znając ciebie nie ma co się rozczulać, bo jak nam coś tu jebniesz za przelroszeniem to akcja odwróci się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Gdy opisywałaś pogrzeb, czułam jakbyn tam była, stała, a Terra była moją najlepszą przyjaciółką. Co by tu jeszcze... cholernie mnie boli gdy Naomi pije alkohol, ale cieszę się, że Harry potrafi to zmienić. Więc no jestem zachwycona, nic nowego. Tu nie da się nie zachwycić. Uwielbiam jak opisujesz emocje, każde, lecz w szczególnośvi smutne. Potrafię wtedy odnaleźć pewnr sytuacje z mojego życia i utożsamić się z Naomi. Cieszę się, że twoje wakacje się udają. Ja się za to dziś rozłożyłam, wirus. Ale nie mogę, bo jutro miałam jechać do kina. Mam nadzieję, że choroba ustąpi na ten dzień. Trzymaj się tam, czekam na dlasze losy moich ulubieńców!
OdpowiedzUsuńNika. x
Jej szkoda mi Terry, Noami bd jej trudno. Harry jaki opiekuńczy. Przez cały rozdział łzy miałam w oczach. Asia.xx
OdpowiedzUsuńo Ja cie pierdziele popłakałam się :O Super piszesz ;) Od niedawna tutaj jestem i nie pamiętam kiedy ostatnio czytała takiego dobrego bloga, który potrafi wywołać takie emocje <3 wielbię tego bloga i czekam na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńBędę się podpisywać Zoltrina bo na pewno nie zostawię tego bloga ;)
~Zoltrina
Popłakałam się...
OdpowiedzUsuńTerra
Twn rozdział jest po prostu genialny
Nie moge nic wiecej powiedziec
Kocham
@niallzhuug
śmierc jest do dupy, życie jest do dupy, świat jest do dupy, tylko Twoje opowiadania nie są do dupy
OdpowiedzUsuńpowodzenia An
Jejku... świetne masz to opowiadanie
OdpowiedzUsuńDzięki, Ola przez Ciebie beczę i wyglądam jak siedem nieszczęść. NAPRAWDĘ MUSIAŁAŚ MI TO ROBIĆ? ZAWSZE MI TO ROBISZ NAWET NA FB, DLACZEGO? I PEWNIE TERAZ SIĘ GŁUPIO UŚMIECHASZ I MYŚLISZ SOBIE "HEHE, ZABIŁAM IZE, HEHE" :C NIEFAJNIE :c
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Terry. Była równą babką no i przyjaciółką Nao. Pomagała jej i to w niej ceniłam, choć nigdy jakoś specjalnie jej nie lubiłam.
Śmierć jest niepojęta, ciężka i niesprawiedliwa, ale obie to wiemy, no a Bóg nic sobie z tym nie robi. Niesprawiedliwe.
Kocham ten rozdział za to jak bardzo jest emocjonalny i jak dużo przekazuje. Bardzo piękny i życiowy, dlatego mi się podoba, bo w każdym rozdziale przekazujesz nam jakąś ważną lekcję, która opowiada o różnych kwestiach, które same w sobie są bardzo filozoficzne.
"- Nie zostawiaj mnie, proszę. – szepnęłam do jego klatki piersiowej.
- Nigdy tego nie zrobię."
Wiesz co zrobiłeś w tym momencie, Styles? Złożyłeś kurwa przysięgę na całe życie więc kurwa nie próbuj nigdy jej zostawiać, KPW? No ja mam nadzieję, bo jak nie, to wiesz, że ja tam jestem i wparuję i zrobię Ci papkę z jajeczek? No mam nadzieję, bo jestem ISABEL BICZ AND I'M HARRY'S SISTER AND I'M SEXY KAYA AND I FUCK MALIK. HEHEHE, ZNACZY JESZCZE NIE, ALE BĘDĘ XD NAO MNIE WKRĘCI.
OLA, WYOBRAŻASZ TO SOBIE? MALIK NA WÓZKU I JA, AHAHHAHAHAHAHAHAHAH XD
SORY, JESTEM PO PIWACH, LOLS.
Ale rozdział idealny, wiesz o tym <3
Jesteś najlepsza, mistrzu! xx
Pozdrawiam i życzę weny xx
Zajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńSmutne bo smutne ale i tak swietne! Pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńczytam od niedawna twoje Opowiadanie i mi się spodobało i czekam na następny rozdział pozdrawiam paul
OdpowiedzUsuńJa sie prawie poryczałam....co ty dziewczyno wyprawiasz z moimi emocjami?~`HungryKilljoys
OdpowiedzUsuń<3 !
OdpowiedzUsuńTo nie sprawiedliwe. Dlaczego wszyscy odchodzą z tego pirprzonego ale pięknego świata za szybko.Dlaczego to musi tak boleć. Dlaczego nie możemy odejść w tym samym czasie
OdpowiedzUsuńKocham i jednocześnie nienawidze tego co piszesz no to tyle mi przypomina i za to to kocham. Smutny ten rozdział. Czekam na next i to szybko. Ola K
Piękny rozdział tyle, że smutny.
OdpowiedzUsuń